Trują nas samochody. Od 2035 roku nie kupimy aut spalinowych [FELIETON]
Miasto uwolnione od tysięcy samochodów, emitujących CO2, parkingi wkomponowane w zieleń, najlepiej piętrowe lub podziemne - to konieczność, czy już nie tak odległa rzeczywistość. Może to, że od 2035 roku nie kupimy nowych samochodów benzynowych i silnikiem Diesla, przyspieszy tę wizję. Czy się to komuś podoba, czy nie, samochody osobowe, a właściwie to, co emitują przyspieszają szkodliwe zmiany klimatyczne na świecie.
Brak parkingów doskwiera nie tylko w Jastrzębiu. Samochody osobowe są poważnym źródłem dwutlenku węgla do atmosfery. Do tego dochodzi jeszcze autoholizm, czyli uzależnienie od samochodów.
Czy współczesny człowiek może uwolnić się od samochodu? Ktoś mógłby powiedzieć: Po co w ogóle stawiać takie pytanie? Spójrzmy na to z perspektywy naszego podwórka. Coraz więcej osiedlowych trawników zamienianych jest na parkingi. Teraz tylko patrzeć aż boiska szkolne zostaną zalane betonem i przekształcone w swoiste pastwiska dla pojazdów mechanicznych. Zresztą, jeśli kiedyś jeszcze budowano je w jakimś oddaleniu od balkonów czy placów zabaw, dziś niemalże zaglądają nam do okien. Możemy delektować się spalinami i to bez wychodzenia z domu. Mamy w gratisie podwyższoną temperaturę w mieście, przed blokiem i w mieszkaniach. Po co nam więc wyjeżdżać do Afryki, skoro temperaturami wcale tak bardzo nie odstajemy. Wystarczy rozłożyć koc między rurami wydechowymi i wrażenia gwarantowane. W końcu od spalin nie umiera się tak od razu.
Niedługo już, bo po 2035 roku żaden nowy samochód nie będzie mógł emitować CO2, do którego tak jesteśmy przyzwyczajeni. Stare, owszem, będą jeździć, ale ich dni są już policzone. Co prawda może wzrosnąć ich koszt naprawy, przeglądu, konserwacji czy ubezpieczenia, jednak kto by się tym dzisiaj przejmował. Tak samo nie myślimy o tym, że nasze kochane pojazdy, bez których nie wyobrażamy sobie życia, emitują 60,6 % CO2, jaki pochodzi z całego transportu drogowego.
Czy kiedyś uwolnimy się od nadmiernego, codziennego używania samochodów osobowych? Może. Na razie trzeba pomarzyć, że autobusy miejskie z niską emisją CO2 lub napędzane wodorem nie będą rzadkością na naszych, jastrzębskich ulicach. Zaczną kursować z większą częstotliwością, również w niedziele i święta, ale – co istotne - nie będą jeździły puste. Mieszkańcy natomiast chętnie przesiądą się do komunikacji zbiorowej. Zniknie potrzeba posiadania 2-3 samochodów dla jednej rodziny. Nie będzie złomów, które kwalifikują się na cmentarzysko dla samochodów, a są dopuszczane do ruchu drogowego. Zbudowane zostaną parkingi podziemne i piętrowe wkomponowane w zieleń. Przed naszymi szkołami, instytucjami, sklepami pojawią się stojaki na rowery, jednak w większej liczbie niż dotychczas. I jeszcze, wyprawa do Katowic, Wisły, Wrocławia czy Krakowa nie będzie wyzwaniem na miarę zdobycia Mount Everest.
O tym jak możemy ograniczać smog w naszym otoczeniu, mówi film edukacyjny
Na koniec o tym, co nam siedzi w głowie, czyli o zmianach mentalnych. Posiadanie samochodu często (jeszcze) jest wyznacznikiem statusu społecznego. Niekiedy lepiej czujemy się w starym gracie niż zadbanym, ekologicznym autobusie komunikacji miejskiej. Nie ma znaczenia, że używanie takiego trupa pochłania całkiem poważne kwoty, że co chwilę wymaga naprawy. Tym bardziej nie ma też troski o środowisko i przyrodę, bo co to właściwie jest i komu, na co potrzebne? Kto by się przejmował tym, co będzie za 30-40 lub więcej lat.
Komentarze
71 komentarzy
W Polsce jak były jazdy testowe wodorowej lomotywy manewrowej z Pesy wodór (i instalację tankowania) sprowadzano z Niemiec. Na koniec sierpnia 2023 roku park samochodów wodorowych w Polsce liczył 203 pojazdy, z czego 10 to autobusy, a na całym świecie rocznie rejestyje się zaledwie kilkadziesiąt tysięcy takich pojazdów - niemal wszędzie barierą jest niemal zaporowa cena - głównie cena metali ziem rzadkich w ogniwach paliwowych. Średni koszt przejechania dla praktycznie jedynego dostępnego modelu (najtańszego) - Toyoty Mirai 100 km to ok 80 zł (co odpowiada równowartości ok 13,5 l benzyny na 100 km) - to 2,5 klasycznego samochodu. Autobus miejski zużywa ok 8kg wodoru na 100km. 8×69=552 PLN (netto), z silnikiem Diesla spala 35-50 l oleju napędowego na 100km. 50×6,2= 310 PLN (brutto). Jeśli jest to autobus hybrydowy to spalanie spada o 20-30%. Autobus wodorowy to ok 3,5 mln zł a z silnikiem Diesla to koszt 1,2 mln zł. Na plus pojazdów wodorowych jest krótki czas tankowania i zasięg (porównywalny ze spalinowymi). Ekologia jest bardzo kosztowna.
Na elektryki cisną ci producenci którzy przespali produkcję hybryd. Teraz jest po obiedzie bo Toyota zjada ich na starcie. Jeszcze jak Japońcy dostosują klasyczny silnik tłokowy do zasilania wodorem to elektryki będziemy wspominać jak dinozaury:). Jedyną niszą w którą mogą wstrzelić się elektryczne auta to miejskie meleksy ładowane z paneli fotowoltaicznych, nic więcej.
Na temat wodoru znalazłem ostatnio taką informację, że 99% produkowanego obecnie wodoru to tak zwany "wodór szary", czyli pozyskiwany z przeróbki gazu ziemnego i ropy naftowej. Więc wychodzi na to, że Rybnik kupił piekielnie drogie autobusy na wodór produkowany statystycznie z ropy naftowej, które zastąpiły znacznie tańsze w zakupie, obsłudze, naprawie i serwisowaniu autobusy napędzane ropą naftową.
Komentarz został usunięty z powodu naruszenia regulaminu
Największe histerie i niepokój takie informacje budzą wśród mieszkańców wsi oraz miejscowości bez alternatyw samochodowych jak np. Pszów czy Jastrzębie. No ale macie kilka lat czasu aby się stamtąd wyprowadzić! Odliczanie się zaczęło.
W Wielkiej Brytanii policja po krótkim entuzjaźmie elektryków powróciła do spalinowych. Tylko w Londynie, Leeds, Liverpolu na jednego spalinowca przypadały 2 elektryki - jeden patroluje a drugi się ładuje, ponadto nie nadawały się do pościgów. To może wodór? W Niemczech czy we Francji na "wiecznych" testach są pociągi wodorowe. Jeśli w regularnym ruchu to na krótkich odcinkach i niezbyt często (rekord trasy pociągu wodorowego to 1050 km). My tez mamy lokomotywę MANEWROWĄ z Pesy - niestety będzie jeździć tylko w rafinerii Lotosu i Orlenu (gdzie mają nieco odpadowego wodoru). Wodór jest czysty - ale jego produkcja jest nieopłacalna energetycznie. Po obliczeniu sprawności ogniw paliwowych, technologii wytwarzana na 1 kWh energii odzyskanej trzeba włożyć ponad 5 kWh, a same pojazdy są jeszcze droższe niż elektryki - Toyota Mirai w wersji Executive zaczyna się od 334 900 zł a Hyundai Nexo (dostępny dla polskich klientów na specjalne zamówienie) - około 360 000 zł. Więc ekologia jest tylko dla wybranych... Jeden z kabaretów dosadnie pokazał całą prawdę o dzisiejszych elektrykach (wpisz sobie "Rozmowy Syndykatowe 12 - samochody elektryczne Tesla")
do_kbł
Ależ felieton to całkiem subiektywne spojrzenie, taki gatunek dziennikarski. Jednak dziękuję za dyskusje, bo to chodzi. Wiem, że ciągle trwają prace nad udoskonaleniem aut elektrycznych, w sensie pozyskiwania energii oraz funkcjonowania tych pojazdów. Nie sądzi Pan/Pani, że nauka i naukowcy stoją w miejscu. Pozdrawiam
Ten artykuł to jest żart, ironia czy na poważnie? Bo jeżeli na poważnie to brak słów, strach się bać.
Do dumnyArteks- problem jest taki że np. nie ma takiego pociągu Rybnik- Hel. Przeinaczasz fakty celowo bo ten pociąg w zeszłym roku skończył bieg u nas. Wiem bo jechałem. I to nie był pociąg Rybnik- Hel tylko ruszał już z Czech.
Kolej w rybniku to ciągle 19 wiek
Nie bardzo rozumiem jakie doskonalenie aut elektrycznych ma Pani na myśli? Jak by ich nie udoskonalać, to trzeba wyprodukować określoną ilość energii elektrycznej żeby jeździły. Tu nie ma o czym dyskutować. Proszę sobie obliczyć jaka to jest ilość (po naszym kraju jeździ 21 milionów pojazdów) a potem napisać z jakich źródeł konwencjonalnych (samochody będzie trzeba ładować zawsze bez względu na porę dnia i pogodę) mamy to robić. Globalna elektryfikacja transportu to szaleństwo. Pierwszy o tym napisał Prezes Toyoty. Powstała koalicja producentów (fachowców w tej branży), którzy twierdzą, że "to się nie może udać", a Pani stawia się ponad nimi nie mając szczątkowej wiedzy na ten temat. Kolejne firmy ograniczają produkcję "elektryków". Wypożyczalnie samochodów też ograniczają flotę tych pojazdów, bo one są niesprzedawalne. Takie są fakty do których chyba Pani nie dotarła. Szkoda, bo można było napisać bardziej obiektywnie.
~do_autorki
Dziękuję za głos w dyskusji, ale jak pisze Pan/Pani - "na dzień dzisiejszy" i po części się z tym zgadzam. Jednak "dzień dzisiejszy" nie będzie trwał wiele lat. Oczywiste jest, że auta elektryczne należy dopracować i udoskonalić, ale to jest TEN kierunek. To samo tyczy się elektrowozów - wiemy, czym są obecne napędzane i skąd pochodzi prąd, ale poszukiwania innych źródeł energii trwają, Nie są może zadowalające na dzień dzisiejszy, ale alternatywy trzeba szukać. Paliwa kopalnie, ktoś powiedział, że są na wieleset lat - węgiel, proszę sprawdzić uwarunkowania geologiczne. i koszty, jakie wiążą się z jego wydobyciem. Jest, np. węgiel pod Tatrami, ale wątpię, czy ktoś zdecydowałby się go wydobywać i do tego dopłacać. Pozdrawiam.
"Pociąg Wydmy 1 klasa z Rybnika do Helu 120 zł (2 klasa 80 zł)". Sama podróż tym pociągiem (na dzisiaj 2 kasa 92 zł) to - łącznie z dojazdem na dworzec w Rybniku i z dworca na Helu do miejsca pobytu (dodatkowe koszty) - co najmniej 13 godzin. Samochodem z Rybnika na miejsce pobytu na Helu -7,5h koszt około 300zł. To ma być postęp???? O czym ty piszesz?
Daily Mirror podał swego czasu, że w Wielkiej Brytanii trzeba by wybudować 21 nowych elektrowni atomowych by zapewnić ładowanie aut elektrycznych gdyby cały transport kołowy ze spalinowego zamienić na elektryczny. My nie potrafimy wybudować jednej. Pani powiela stronnicze hasła o elektromobilności. Zachęcam do poszerzenia swoich horyzontów. Na dzień dzisiejszy zastąpienie wszystkich samochodów spalinowych elektrycznymi to z wielu względów utopia. Tych zachwyconych transportem kolejowym informuję, że elektrowozy są napędzane w 80% energią elektryczną z z naszych podstawowych źródeł czyli z elektrowni węglowych.
"Samochody emitują szkodliwy dla środowiska dwutlenek węgla" To jest nieprawda. CO2 środowisku nie szkodzi. Bez CO2 nie byłoby życia na ziemi. Wiedza z poziomu podstawówki.
Można jeździć, jsk dię chce. Jest wybór. Jeszcze (pomysły ekofas.ystów).
Pociąg + rodzinaz to bezsens.
Samochód to niezależność (mniejsze, spokojne miejscowości, brak opłst parkingowych, niezsleźnżość zwiedzania itd.).
Obybtrn wybór był nadal...
Coraz więcej ludzi jeździ nad morze koleją i im się to opłaca, więc nie piszcie dyrdymał, że to drogie. Czasem trzeba wcześniej kupić bilet...
@Obywatelka26 podajesz przykład z pociągiem luksusowym. A zwykłe pociągi TLK, IC nie są tak drogie. Pociąg Wydmy 1 klasa z Rybnika do Helu 120 zł (2 klasa 80 zł). Seniorzy od 65 lat mają 30% zniżki, a dzieci i studenci 50%. Pamiętaj, że do auta trzeba jeszcze dołożyć opłaty parkingowe, a te w miastach turystycznych nie należą do tanich. Na Helu np. parkowanie to 4 zł za godzinę. Gdańsk 5,50 zł za pierwszą godzinę, a za następną 6,60 zł. Z Rybnika bez problemu można dotrzeć do najbardziej popularnych ośrodków turystycznych bezpośrednimi pociągami: Świnoujście, Hel, Kołobrzeg, Trójmiasto, Ustka, Hel, Zakopane, Szczecinek, Iława, Bielsko-Biała, Praga, Wiedeń, Kraków, Wrocław, Poznań, Wisła.
Znajoma za pociąg z Krakowa do Gdańska (było tylko Pendolino bo inne nie wchodziły w grę ze względu na czas przejazdu, przesiadki) za bilet rodzinny (2+3) ze zniżkami na 2 klasę zapłaciły 480 zł W JEDNĄ stronę (plus nadbagaż). Do tego dojazd do/z dworców - wyszło ponad 530 zł. Obliczyli ile by wyszło za przejazd autem z LPG - paliwo, opłaty - wyszło 400 zł W OBIE strony. Kolej czy inny transport publiczny musi być tańszy, zapewnić częstą komunikację aby zachęcić ludzi do rezygnacji z samochodów.
Auta to pod wieloma względami przeżytek... Nie chodzi nawet o zanieczyszczenia ale o miejsca które zajmują. Cała betonoza wzięła się głównie nie z budynków które ludzkość budowała od wieków - ale z autostrad, gigantycznych parkingów, stacji benzynowych itd. Auto jest archaiczne dla młodych ludzi którzy wolą jechać autobusem i pociągiem i używać smartfona. Auta w miastach mogą być zbędne przy jednoczesnej poprawie transportu zbiorowego. Przez auta ginie w Polsce co roku kilka tysięcy osób. Co ciekawe o katastrofach samolotów, pociągów czy promów słyszymy bardziej z opowieści... O wypadkach aut słyszymy codziennie i chodzimy na pogrzeby naszych bliskich którzy zginęli w wypadkach. Poza tym w Polsce nie mamy własnych producentów samochodów, za to mamy producentów autobusów, tramwajów i pociągów. Czy więc w imię gospodarczego patriotyzmu nie wspierać tego co swoje zamiast koncerny japońskie, niemieckie, francuskie czy koreańskie? Czy warto bronić motoryzacji? W Polsce nie mamy w tym żadnego interesu!
2 Co do Chin - już kilkunastu (z ponad 200) producentów elektryków zbankrutowało (rząd ograniczył dotacje) a sprzedaż leci w dół, w Europie elektryki też idą w odstawkę po wycofaniu dotacji (Niemcy - Audi definitywnie zamyka 2 fabryki elektryków, VW, BMW, Opel - też to rozważają (na razie mają przestoje), Mercedes dopłaca do każego elektryka ponad 5 tys euro, Francja - 80 procent elektryków (w tym ze Francuskimi znaczkami) jest produkowanych w Chinach - a rząd wprowadził cło na elektryki z Chin - czy to nie jest strzał w kolano?), Norwegia - sprzedaż nowych i używanych BEV spadła o 98 procent). A Polska Izera? Założenia były przeambitne. Auto miało być: większe od Golfa (a nawet Passata), cena oscylująca ok 80-120 tys zł, zasięg minimum 450 km, zrobione przez Polskich inżynierów, designerów, z Polskimi podzespołami (włącznie z akumulatorem). A wyszło - no właśnie - nic nie wyszło. Kupili najtańszą (która wcale nie była najtańsza i nie najnowoczesna) platformę od Chińczyków - która pozwoli zbudować auto wielkości Pandy/Polo, zasięg ograniczony do 250 km, cena już by oscylowała w granicach ok 130-150 tys zł. Designem całego pojazdu zajmują się Włosi. Fabryki nie ma - a jeśli by powstała - to na warunkach Chińczyków (bo z nimi pis podpisał umowę) - gdzie to by była MONTOWNIA niemal gotowych aut chińskich na Europę a Izera byłaby produkowana "jeśli znaleźli by wolne moce produkcyjne" (czyli nigdy). Poprzedni rząd chciał elektromobilności (milion aut elektrycznych) - ale ani fabryki, ani elektrowni do zasilania tych pojazdów.
Właśnie nidawno spłonoł e-merol w Seulu powodując pożar 140 innych pojazdów i ewakuację 200 rodzin. Do tego przerwy w dostawie wody prądu itd.
Nas szczęśliwie na to badziewie nie stać. Ale rządzący mogą nas do tego przymusić, przy wsparciu ekofas.ystów z Brukseli.
Porsche zamierza inwestować w... kolej! Prestiżowy koncern samochodowy znany na całym świecie widzi przyszłość w szybkich przewozach po Europie pociągami Flixtrain. A niektórzy tu umieraliby za stare samochodowe żęchy które jeżdżą po polskich drogach i codziennie powodują wypadki śmiertelne... Naprawdę nie warto. Byłoby super jakby po 2035 roku ilość aut wróciła przynajmniej do poziomu z połowy lat 90.
3. **Austria**: Informacje o zamykaniu tuneli dla samochodów elektrycznych są nieprawdziwe. Austria nie wprowadziła takich ograniczeń. W rzeczywistości nie ma dowodów na to, że samochody elektryczne stanowią większe zagrożenie w tunelach niż pojazdy spalinowe.
4. **Niemcy**: Również w Niemczech nie ma drastycznych ograniczeń dotyczących parkowania samochodów elektrycznych. W niektórych miastach rozważa się nowe regulacje dotyczące bezpieczeństwa przeciwpożarowego na parkingach, szczególnie w kontekście starszych budynków, ale nie ma szeroko zakrojonych zakazów parkowania samochodów elektrycznych.
5. **Wielka Brytania**: W Wielkiej Brytanii (która nie jest już członkiem UE) również nie wprowadzono szeroko zakrojonych zakazów dotyczących samochodów elektrycznych. Podobnie jak w Niemczech, istnieją pewne rozważania dotyczące bezpieczeństwa na parkingach, ale nie ma mowy o ogólnokrajowych zakazach.
Podsumowując, wiele z tych informacji wydaje się być wyolbrzymionych lub nieprawdziwych. Choć rzeczywiście istnieją pewne dyskusje na temat regulacji dotyczących samochodów elektrycznych w Europie, większość z nich dotyczy specyficznych kwestii bezpieczeństwa i nie stanowi szeroko zakrojonych zakazów.
Informacje, które podałeś, są w dużej mierze przesadzone lub nieprecyzyjne, choć mogą zawierać ziarna prawdy. Oto jak wygląda sytuacja w rzeczywistości:
1. **Norwegia**: To prawda, że Norwegia wprowadziła pewne ograniczenia dotyczące przewozu pojazdów elektrycznych na promach po pożarze na jednym z nich, ale nie dotyczy to wszystkich promów. Wprowadzone środki mają na celu poprawę bezpieczeństwa i zależą od konkretnych tras i przewoźników.
2. **Szwajcaria**: W Szwajcarii rzeczywiście omawiano wprowadzenie ograniczeń w zużyciu energii w ramach planów awaryjnych na wypadek kryzysu energetycznego, co mogłoby wpłynąć na ładowanie samochodów elektrycznych. Jednak informacje o całkowitym zakazie szybkiego ładowania są przesadzone. Plany te były dyskutowane, ale w praktyce ograniczenia zależą od bieżącej sytuacji energetycznej i mogą być tymczasowe.
Elektryki miały być tańsze od spalinowców ale nie są. Na razie są to kosztowne zabawki dla snobów (ewentualnie jako 3-4 auto w rodzinie). Ceny są średnio o 30 procent wyższe. Przykład? - Dacia Spring (również Renault) produkowana WYŁĄCZNIE w Chinach - mniejsza od Sandero czy Clio, zasięg 220 km (i to w idealnych warunkach w trybie eko - a realnie 150, w zimie 100 km), cena? - 105 tyś zł (najtańszy elektryk na rynku). Dla porównania większa Sandero - wersja z LPG zasięg 1200 km, cena - ok 65 tys. Jak chcesz coś porządniejszego z większym zasięgiem bez 200-250 tyś nie pokazuj się w salonie. Używane elektryki są praktycznie niesprzedawalne - w 5-6 letnim aucie często masz do wymiany akumulator (co czyni inwestycję nieopłacalną). Sami producenci tez mocno naciągają zasięg - jest liczony w idealnych laboratoryjnych warunkach - realnie często jest to połowa deklaracji (a w zimie jest jeszcze gorzej). Na YT są filmiki o koszmarze jazdy zimą elektrykami. To że ludzie wolą spalinowce niż elektryki to wady tych drugich - które dopóki nie zostaną zniwelowane nie dadzą im przewagi (zwłaszcza jeśli chodzi o zasięg czy czas ładowania - czas ładowania można skrócić ale kosztem żywotności akumulatora).
90 mln lat temu prawie 3/4 Europu było zalane morzami, większość globu stanowiły płytkie morza szelfowe, bieguny północny i południowy nie posiadały w ogóle czap lodowych.
Kto wtedy walczył z ociepleniem klimatu? Kto ograniczał emisję CO2? Kto spowodował zlodowacenie 50 tyś lat temu? Czy gdyby byli "ekolodzy" to teren Polski nadal pokrywałby lód?????
10 elektrowni węglowych? Naprawdę chcemy oddychać takim powietrzem? Nie chodzi tylko o zysk i stratę, ale też nasze zdrowie i życie...
Do 2035 unia będzie już tylko bladym wspomnieniem.
Właśnie takie loty celebrytów, możnych powinny być jak najszybciej zakazane - wyjątek na lotach międzykontynentalnych - a i tu wprowadziłabym ograniczenia (nakaz korzystania z normalnych linii lotniczych). Podróże wśródkontynentalne - to postawić głównie na pociągi (no chyba że chodzi o bardzo duże odległości), Europa ma bardzo dobrze rozwiniętą sieć kolejową, gorzej z innymi kontynentami. Szczególnie widać to w USA, Kanadzie - gdzie nie ma szybkich dalekobieżnych pociągów (ile taka podróż by trwała? Nowy Jork - San Francisco 4800 km - pociągiem 3 dni, samochodem - 2 dni (non stop), samolotem 5 godzin). Polska ma zasoby bardzo dobrego węgla na 400-500 lat (i to nawet gdyby postawić jeszcze 10 elektrowni węglowych) - niestety koszty wydobycia by rosły (chyba że będą to robić roboty).
To prawda, co piszesz i szacunek za szczegółowe informacje. Jednak rozwiązania techniczne — pobieranie energii z wykluczeniem paliw kopalnych, pozostawiają nadal wiele do życzenia. Co nie oznacza, że trzeba zarzucić prace nad ich udoskonalaniem. Paliwa kopalne kiedyś się skończą lub ich eksploatacja przestanie być opłacalna, co wówczas? Można wprawdzie powiedzieć, że co nas to obchodzi - nie będziemy wtedy żyli, ale chyba nie o to chodzi. To jasne, że każda nowa zmiana technologiczna wymaga dopracowania i czasu, ale kiedyś trzeba ją zacząć i zarysować choćby w przybliżeniu cele, terminy. Nauka rozwija się cały czas i w tym należy pokładać wiarę. Co do celebrytki - kiedyś takie loty będą zakazane alb bardzo drogie. Szkoda, że nie teraz, ale lepiej późno niż wcale.
Komentarz został usunięty z powodu naruszenia regulaminu
1/2 Czekamy na samoloty elektryczne, statki elektryczne - tylko co z bezpieczeństwem, ładownością. Są już pierwsze ciężarówki elektryczne - ale nadają się tylko na transport lokalny. Co do celebrytów, nabogatszych (to 2-3% populacji) - którzy są największym źródłem CO2. Piosenkarka, AKTYWISTKA !!! na rzecz ograniczenia emisji CO2 (ostatnio była w Warszawie) tylko w 2023 roku lotami 2 odrzutowców (często leciały oba - drugi pusty) przelatując 280 TYŚ km wyemitowała 1260 TON (!) CO2 (nawet wysłała odrzutowiec z Sydney po swojego chłopaka na Hawajach i z powrotem emitując 58 ton CO2 czy poleciała z USA do Dubaju tylko na obiad). A ty pij z paierowej słomki z papierowego kubeczka... W USA weszła w życie porawka do prawa lotniczego która umożliwia ukrywanie danych lotów prywatnych odrzutowców celebrytów, możnych tego świata, milionerów, aktywistów. Tylko w USA ruch lotniczy generuje 30 procent globalnej emisji CO2 - pasażerski dalekobieżny transport kolejowy praktycznie nie istnieje (a śmiało mogliby rozwijać KDP na prędkości 250-400 km/h - przykład Francji czy Chin).
Gadowskiego czy Matusiaka stać ale zwykły Kowalski jest pokonany przy rządach jest PO więc pytajmy Krzysztofa co robi żebyśmy mogli tanio wymienić auta na elektryczne które są w tej chwili mega drogie
Bogaci niszą ten swiat. Tylko 1 % populacji jest odpowiedzialnych za połowę emisji CO2 z samolotów-latają sobie co chwilę bo maja kasę i trują. Wiadomo, że CO2 siedzi w atmosferze i się tajemniczo nie ulatnia.
Powiedz bogatym, żeby kupowali w lumpach i spali na kartonach oraz jedli robale.
@ SINcity
Chiński rząd dotuje PRODUKCJĘ - tylko że w efekcie tysiące nowych tanich elektryków (aut, skuterów, rowerów) prosto z fabryki jest wywożonych od razu na składowiska złomu. Kolejnym problemem jest brak czynnych stacji ładowania - choć Chińczycy przodują w ich budowie. Na głównych autostradach i drogach powstają co 25 km (!) punkty ładowania nawet na 50-80 stanowisk (!). Tylko że większość jest nieczynna z powodu braku prądu. Choć do 2035 wybudują 15 elektrowni atomowych i z 10 elektrowni węglowych z kopalniami. A co w Polsce? Gdzie obiecane przez Morawieckiego milion Polskich aut IZERA? Gdzie obiecana elektrownia atomowa?
UE wciska elektryki a jednocześnie wprowadza zakazy. W Norwegii elektrykiem nie wjedziesz na ŻADEN prom (i musisz jechać 200-600 km objazdem), Szwajcaria - coraz większe ograniczenia w ładowaniu elektryków (zapomnij o szybkich ładowarkach), Austria - już zamykają pierwsze tunele dla elektryków (docelowo WSZYSTKIE, podobnie zamierza to robić Szwajcaria), Niemcy - drastyczne ograniczenia w parkowaniu elektryków (zakaz parkowania przy i w budynkach) - musi być osobny wolnostojący garaż, zakaz wjazdu na parkingi piętrowe nad i podziemne (coraz więcej miast i landów), podobnie postępuje Anglia (choć nie jest w UE).
Jest coś takiego jak kompsucjonizm nowobogackich czyli ludzi wywodzących się z biedy. Nie potrafią się ograniczać. Nie myślą o przyrodzie tylko o tym, aby napchac brzuchy, wozić swoje tęgie postury autami, gdzie się tylko da. Do autobusu miejskiego nie wejdą, bo to ujma. Jak nie robnie się ich podatkiem od samochodów-trucicieli, jak nie opodatkuje lotów samolotem to ich niezbyt rozgarniętych głów nic nie dojdzie.
Miesięczna sprzedaż samochodów elektrycznych w Chinach przekroczyła sprzedaż tradycyjnych samochodów spalinowych
W lipcu sprzedaż detaliczna nowych samochodów elektrycznych w Chinach wyniosła 878 tys. sztuk, natomiast sprzedaż tradycyjnych samochodów spalinowych 840 tys. sztuk. Tym samym, po raz pierwszy w historii, miesięczna sprzedaż detaliczna samochodów elektrycznych w Chinach była wyższa niż sprzedaż samochodów spalinowych.
Póki co, dziękujmy Unii za segregacje śmieci, papierowe rurki do napojów i korki przywiązane do butelek.
Postęp mamy coraz szybszy i już nie mogę się doczekać jakie jeszcze wybitne pomysły nas czekają.
22 tysiące samolotów w jednej chwili lata nad europą emitując setki ton dwutlenku węgla a oni pierd..zielą że niby samochody nas trują. W czasie pandemii,kiedy był całkowity zakaz wychodzenia na ulicę (lockdown) i kiedy ruch samochodów całkowicie zamarł zmierzyli w maju, w centrum Warszawy, stężenie pyłów zawieszonych i było takie same jak każdy inny dzień powszedni w godzinach szczytu przy milione samochodów jeżdżących po ulicach.Więc czyje znowu brednie powielasz i tu je wciskasz bo nie masz chyba z nudów co robić.