Piątek, 22 listopada 2024

imieniny: Cecylii, Marka, Maura

RSS

Trump wygrał w USA. Dlaczego wielu zachowuje się tak, jakby wygrał w Polsce?

06.11.2024 13:14 | 40 komentarzy | art

Można odnieść wrażenie, że polscy zwolennicy Kamali Harris są niemniej zaskoczeni jej porażką, by nie napisać przerażeni, niż jej amerykańscy wyborcy. Zaś rodzimi zwolennicy Donalda Trumpa zachowują się, jakby wygrał on wybory w Polsce, a nie w USA. Dlaczego amerykańskie wybory aż tak bardzo ekscytują Polaków?

Trump wygrał w USA. Dlaczego wielu zachowuje się tak, jakby wygrał w Polsce?
Wybory w USA minuta po minucie transmitowały wszystkie największe polskie telewizje informacyjne. Fot. screenshot
Wiesz coś więcej na ten temat? Napisz do nas

Odpowiedź wydaje się prosta, choć nie do końca taką jest. Stany Zjednoczone od wielu, wielu lat zajmują w sercach wielu Polaków czułe miejsce. A zaczęło się kiedy przed ponad stu laty, amerykański prezydent Woodrow Wilson w swoim 14-punktowym programie pokojowym, w jednym z punktów zawarł konieczność utworzenia niepodległego państwa polskiego. Od tamtego czasu miłość, a przynajmniej sympatia Polaków do USA trwa. I nie jest ona bezpodstawna zważywszy na to, na kim tak naprawdę opieramy swoje bezpieczeństwo międzynarodowe. Poza tym cały czas wielu Polakom śni się american dream, a USA wielu rodakom wydaje się swoistym rajem - ziemią obiecaną (czy Stany rzeczywiście są rajem, to już inna sprawa).

Tyle że obecne, ogromne zainteresowanie polskiego establishmentu amerykańskim wyborami, a przede wszystkim towarzyszące mu irracjonalne emocje, które przekładają się również na zwykłych ludzi, spowodowane są jednak przede wszystkim polaryzacją polskiej sceny politycznej. A ta zaczyna powoli doganiać polaryzację amerykańską. W dodatku rywalizacja demokratów (czyli ogólnie rzecz ujmując amerykańskiej centrolewicy) z republikanami (konserwatystami społecznymi) odpowiada polskiej w pewnym stopniu rywalizacji tzw. obozu demokratycznego (PO, Trzecia Droga, Lewica - czyli centrolewica) z tzw. obozem patriotycznym (PiS czyli konserwatyści). Jeśli ktoś zastanawia się dlaczego w mediach sprzyjających obozowi demokratycznemu wyraźnie widoczne są dziś minorowe nastroje (jeden z ekspertów TVN nazwał dzisiejszy dzień "czarną środą"), zaś w mediach sprzyjających obozowi patriotycznemu wygrana Trumpa wywołała niesamowite wzmożenie (relacje TV Republika ze sztabu D. Trumpa), to dość celnej odpowiedzi na to udzielił były prezydent RP Aleksander Kwaśniewski. Choć ma on oczywiście swoje jasno sprecyzowane poglądy, lokujące go w obozie demokratycznym, to niemniej jednak tego byłego polityka cechuje dość duża trafność przewidywań. A Kwaśniewski przyznał dziś, że w obliczu zbliżających się polskich wyborów prezydenckich, zwycięstwo Trumpa jest mocnym podmuchem entuzjazmu w żagle obozu patriotycznego, który to entuzjam, jego zdaniem, będzie utrzymywał się do prezydenckich wyborów. I w zależności od sympatii politycznych jedni tego entuzjazmu się obawiali, inni go oczekiwali. Stąd w establishmencie polityczno-medialnym takie wzmożenie.

Ludzie, którzy patrzą na amerykańskie wybory szerzej, niż tylko w kontekście polskich wyborów, po wygranej Trumpa mogą obawiać się kwestii bezpieczeństwa. Twierdził on przed wyborami, że w jednym dniu załatwi pokój na Ukrainie. Większość odczytuje tę zapowiedź tak, że zamierza przymusić Ukrainę do kapitulacji zakręcając jej kurek z finansową pomocą. A przez to rządzona przez Putina Rosja, osiągnie swoje cele - wchłonie część Ukrainy i zyska czas na kolejne wojny. To zaś, zdaniem większości ekspertów od lewa do prawa, będzie fatalnym rozwiązaniem nie tylko dla Ukrainy. Bo może i część Ukraińców, a zwłaszcza ich prezydent Zełeński, zrobili sporo w ostatnim czasie, żeby polski entuzjazm do wspierania Ukrainy uległ znacznej erozji, to jednak warto mieć świadomość, że gdyby doszło do kapitulacji tego kraju, będzie to miało złe skutki dla Polski w wymiarze bezpieczeństwa międzynarodowego. Bo oznaczać to będzie, że Rosja może zmieniać granice siłą i robić to w zasadzie bezkarnie na arenie międzynarodowej. Czy tak na pewno będzie i czy sam Trump dokładnie to miał na myśli - tego nie wiadomo. Sami dobrze jednak wiemy, że kampania wyborcza to jedno, a realne rządzenie to drugie.

W każdym razie tych, którzy po zwycięstwie Trumpa obawiają się tego, co to teraz z naszym bezpieczeństwem międzynarodowym będzie, pocieszał dziś ambasador USA w Polsce Mark Brzezinski. Jako nominat ustępującego prezydenta Joe Bidena, zapewne wkrótce zakończy swoją misję w naszym kraju. I choć jest przeciwnikiem politycznym Trumpa, to na konferencji prasowej powiedział: "Jeżeli Donald Trump wygra, powiem jedno: jego zainteresowanie Polską jest bardzo wyraźne. Donald Trump jest przyjacielem Polski i Polaków."