Czwartek, 4 lipca 2024

imieniny: Malwiny, Izabeli, Aureliana

RSS

"Mieszkam na śmietniku". Świat jastrzębskich bezdomnych

07.08.2017 05:18 | 43 komentarze | kb

Jak to jest być bezdomnym? Jak człowiek, który przecież do pewnego momentu wiódł normalne życie, miał rodzinę znajduje się nagle na ulicy? Jak wygląda to życie po tej drugiej stronie, kiedy bezdomni nierzadko spotykają się z pogardliwymi spojrzeniami przechodniów. 

"Mieszkam na śmietniku". Świat jastrzębskich bezdomnych
Wiesz coś więcej na ten temat? Napisz do nas

- Prowadziłem kiedyś całkiem normalne życie. Miałem żonę, dwoje dzieci, mieszkanie w bloku. Przyjechałem do Jastrzębia jak wielu ludzi za pracą na kopalni, za lepszym życiem. Dlaczego znalazłem się na ulicy? W pewnym momencie zorientowałem się, że żona znalazła sobie innego pana, że nic dla niej nie znaczę. Zacząłem pić, straciłem pracę. Nie miałem już wstępu do mieszkania. Moim domem stała się ulica - mówi pan Wiesław, w wieku około 50 lat.

Gdzie mieszka? Co robi? Z czego się utrzymuje?

- Mieszkałem tutaj przy ulicy Wielkopolskiej koło kontenera na śmieci, ja i kilku moich znajomych. Było nam tam w miarę dobrze, bo wybudowali takie zadaszenie. A i jedzenie jakieś czasami się znalazło. Wygrzebywaliśmy puszki, butelki, złom, makulaturę i targaliśmy to wszystko do punktu skupu. Zawsze wpadało jakieś parę groszy. Można było za to kupić lepsze jedzenie - mówi.

Panu Wiesławowi łzy stają w oczach, kiedy wspomina o swoich dzieciach. Mówi, że z synem ma czasami jakiś krótki kontakt, ale córka przechodzi na drugą stronę ulicy, jak go widzi. 

(fot. pixabay)

Pani Bożena również od lat nie ma domu. Jest około 40-letnią kobietą, w której życiu również doszło do dramatycznych wydarzeń, o których z trudem mówi.

- Miałam męża, dzieci, mieszkaliśmy w bloku. Zaczęliśmy budować dom. Wyjechałam za granicę do Włoch, aby zarobić na budowę. Jak wróciłam mąż zmienił się nie do poznania. Nie szanował mnie, wyzywał od najgorszych. Wulgaryzmy na literę "k" pod moim adresem były na porządku dziennym. Wkrótce okazało się, że ma kochankę i to niejedną. Nie wytrzymałam takiego życia. Sięgnęłam po alkohol. Tak, ulica stała się moim domem. Mieszkałam w śmietnikach, starych rurach. Również ode mnie odwróciły się dzieci i nie chcą mnie znać - mówi ze smutkiem.

Jak bezdomni są odbierani przez to "normalne" społeczeństwo jastrzębskie?

- Różnie, naprawdę bardzo różnie. Najczęściej otrzymujemy pogardliwe spojrzenie. Często ludzie myślą, że jesteśmy złodziejami, a my naprawdę nikomu nie robimy nic złego. Przykro robi się, kiedy przepędza się nas jak psy z przejścia podziemnego czy klatek schodowych. My po prostu szukamy schronienia. Nic nie niszczymy. Nie zanieczyszczamy klatek schodowych. Zdarza się, że czasami ktoś obdarzy nas dobrym słowem. Podaruje mydło, pożywienie, ale to bardzo rzadko - opowiada pan Marek, który nie skończył jeszcze 40 lat.

Czy chcą tak żyć? Chcą prowadzić takie życie zawsze? Odpowiada im spanie po śmietnikach i zbieranie resztek jedzenia?

- Chciałbym zmienić swoje życie. Łatwo powiedzieć, ale trudniej zrobić. Może kiedyś doczekam tego, że będę zasypiać we własnym łóżku, a nie na śmietniku. Może wówczas odwiedziłyby mnie dzieci i nie wstydziłyby się ojca - marzy pan Wiesław. 

Dlaczego nie chcą skorzystać z darmowych domów dla bezdomnych, które przecież funkcjonują w Polsce?

- To jest ta potrzeba wolności. Robię, co chcę i kiedy chcę i nikt nie będzie mi dyktował warunków. Owszem, nie przeczę, że od czasu do czasu wypiję, ale czy normalni mieszkańcy nie piją? Wiem coś o tym, bo znajduję wiele butelek po alkoholu nie tylko na śmietniku, ale również pod balkonami czy w parku. Dlaczego ja mam żyć tak, że ktoś mi coś nakazuje? - pyta pan Marek.

Jakie są najtrudniejsze chwile w ich życiu, kiedy jest im naprawdę ciężko? Kiedy przychodzą do nich najgorsze myśl?

- Są takie dni - to święta. Najbardziej boli serce w czasie Świąt Bożego Narodzenia. W sklepach, na wystawach migają te wszystkie światełka, błyskotki. Są wystrojone choinki. Ludzie biegają po sklepach za prezentami. Robią całymi rodzinami zakupy. A ja myślę, gdzie się przespać, żeby nie było mi zimno, żeby deszcz nie padał na głowę - mówi pani Bożena, która zaczyna płakać, kiedy przypomina jej się, że i ona dawniej wpadała w szał świątecznych zakupów.

Rozmowa z trójką jastrzębskich bezdomnych została przeprowadzona w dniu, kiedy w Jastrzębiu otwarto pierwszą jadłodzielnię. Zwykłą lodówkę i szafkę, w której osoby potrzebujące mogą znaleźć coś do jedzenia. Bez żadnych pytań, tłumaczeń, formularzy, biurokracji. Po prosu mogą wziąć, to, co zbywa innym, a dla nich jest na wagę złota.

Imiona bohaterów artykułu zostały zmienione