Poniedziałek, 7 października 2024

imieniny: Marii, Marka, Amalii

RSS

Kryzys może być głęboko duchowym, niemalże mistycznym doświadczeniem

18.09.2022 07:00 | 15 komentarzy | (q)

Z ks. Mateuszem Chmielewskim z diecezji koszalińsko-kołobrzeskiej, pedagogiem zaczynającym – na Wydziale Nauk Społecznych Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego Jana Pawła II – prace nad doktoratem, o kryzysie wiary i wychowaniu religijnym koresponduje ks. Łukasz Libowski.

Kryzys może być głęboko duchowym, niemalże mistycznym doświadczeniem
Mateusz Chmielewski, człowiek nieustannie będący w ruchu, dołączył w zeszłym roku do opolskiej pieszej pielgrzymki na Jasną Górę
Wiesz coś więcej na ten temat? Napisz do nas

Dali to, co sami mieli – więcej nie dali, bo sami więcej nie mieli

– ŁL: Zastanawia mnie, od dłuższego zresztą już czasu, problem spójności, o którym wspominasz. Moim zdaniem, które wyrobiłem sobie słuchając i obserwując ludzi, spójności wyznawanej wiary z życiem i funkcjonowaniem w codzienności wymagają nie tylko dzieci od swoich wierzących rodziców, ale w ogóle osoby, powiedzmy, mające luźniejszy stosunek do wiary i religii od tych, którzy deklarują się jako wierzący. I w sumie, jak mi się wydaje, w tym domaganiu się spójności, obiektywnie rzecz biorąc, nie ma niczego złego. Mam wszelako odnośnie do tegoż wymagania – pozostańmy, proszę, przy przypadku dzieci i wierzących rodziców – dwie uwagi. Po pierwsze: choć z jednej strony jest ono szlachetne, to ze strony wtórej jest nierealistyczne, a nawet, rzekłbym, nieludzkie, to znaczy, jak sądzę, że nie liczy się ono z człowieczą ułomnością, z właściwym człowiekowi niedomaganiem. I kwestia druga: nie wiem, czy kryzys wiary u tego, kto wyrósł w rodzinie tradycyjnie wierzącej, nie zaczyna się aby wtedy, kiedy niespójność, jaka tak bardzo przeszkadza mu u najbliższych, dostrzega także u siebie i kiedy odkrywa, że nie tak łatwo jest ją usunąć.

– MCh: Domaganie się spójności jest niczym innym, jak wołaniem o autentyczność, o to, co nazywamy świadectwem i przykładem. Oczywiste jest, że wiara będzie skuteczniej przekazana, gdy ten przykład będzie bardziej widoczny. Badani dostrzegają problem niespójności lub zbyt małego przykładu, ale też potrafią przyznać, że rodzice dali to, co sami mieli – więcej nie dali, bo sami więcej nie mieli. Nie ma w tym pretensji. Jest zauważenie faktu. Jest dostrzeżenie, że taka wiara kiedyś może wystarczyła. Teraz, w świecie płynnym, zmiennym i różnorodnym, wiara, żeby przetrwać, musi być mocniej osadzona. Za to już są odpowiedzialni sami badani. Wiara jest bowiem osobiście budowaną relacją. Tak jak słusznie zauważyłeś, jedną z przyczyn kryzysu może być dostrzeżenie u siebie rozdźwięku między zasadami wiary, a życiem danej osoby. Pojawia się wtedy konflikt między systemem wartości a postępowaniem. Pojawiające się z tego powodu poczucie winy może spowodować chęć ucieczki od wiary.

– ŁL: Mateuszu, czas na ostatni akord naszej fughetty. Możesz przedstawić pokrótce wnioski płynące z podjętych przez Ciebie badań?

– MCh: Może warto, żeby wnioski wybrzmiały jako pewne propozycje, które można wcielić w wychowanie religijne w rodzinie. Na samym początku proponuję odpowiedzieć sobie na trzy pytania: (1) Co było dla mnie cenne i ważne w wychowaniu religijnym w domu rodzinnym? (2) Co było zaniedbane w tym kontekście przez moich rodziców? (3) Co ja mogę zrobić, żeby nie zaniedbać tych rzeczy teraz jako rodzic? Chodzi tutaj o wyciągnięcie wniosków i uczenie się na doświadczeniu i na nieswoich błędach. Jeżeli natomiast chodzi już, konkretnej, o wnioski-propozycje, to ująłbym je w następujące wyrażenia: Rodzicu (mamo, tato) – (1) zadbaj o relację z dzieckiem (bliskość, rozmowa, czas, poczucie bezpieczeństwa), bo to ułatwi mu relację z Bogiem (Ojcem); (2) rozmawiaj, tłumacz, wyjaśniaj, opowiadaj, dziel się (dawaj świadectwo) jak sam przeżywasz relację z Bogiem i wspólnotę Kościoła; (3) słuchaj tego, co mówią dzieci, pozwól wybrzmieć ich pytaniom i wątpliwościom; (4) daj przykład wiary, łącząc modlitwę z dobrymi uczynkami; (5) włączaj dzieci w modlitwę i w dzieła miłosierdzia; (6) dbaj o regularność praktyk od najmłodszych lat, by się one zakorzeniły w dzieciach; (7) zatroszcz się, aby praktyki religijne były powiązane z dobrą atmosferą (np. wieczorny pacierz z błogosławieństwem i przytuleniem); (8) pomyśl nad umiejętnym połączeniem konsekwencji i zasad z wolnością, którą warto dać dzieciom. Możliwe, że dzięki temu dzieci, które dorosną i będą miały kryzys wiary, przyjdą do swoich starszych rodziców, a wtedy oni, pełni łagodności, ale i bólu w sercu, zapytają ich: „Jak mamy przy Tobie być w tych wątpliwościach? Czego od nas teraz najbardziej, córko/synu, potrzebujesz?” – i w ten sposób pomogą dzieciom przejść przez trudne doświadczenie kryzysu ku wiarze dojrzalszej.