Kryzys może być głęboko duchowym, niemalże mistycznym doświadczeniem
Z ks. Mateuszem Chmielewskim z diecezji koszalińsko-kołobrzeskiej, pedagogiem zaczynającym – na Wydziale Nauk Społecznych Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego Jana Pawła II – prace nad doktoratem, o kryzysie wiary i wychowaniu religijnym koresponduje ks. Łukasz Libowski.
– ŁL: A Twoje odczucia?
– MCh: Dla mnie osobiście było to bardzo ciekawe doświadczenie uważnego i wnikliwego słuchania, które mnie uwrażliwiało, poruszało i w pewien sposób zmieniało. Miałem mnóstwo refleksji i przemyśleń po odbytych rozmowach. Miałem również w sobie wdzięczność. Na nowo doceniłem bowiem wychowanie, które otrzymałem w domu, i sposób, w jaki przekazywano mi wiarę.
Jeżeli nie ma bazy miłości w domu, to pełnej wiary nie będzie
– ŁL: No to idźmy do tego mnóstwa Twoich refleksji. Podziel się, proszę, czy to obserwacją, czy myślą pierwszą.
– MCh: Niezwykle przejmujące było to, że respondenci bardzo często odwoływali się do doświadczenia miłości rodziców. Jedna z osób powiedziała, że jeżeli nie ma bazy miłości w domu, to pełnej wiary nie będzie. I coś w tym jest. W przekazie wiary konieczne jest takie podstawowe doświadczenie, że jestem przez rodziców kochany, przyjęty i że jestem przy nich bezpieczny. Wtedy, już w pierwszych latach życia, rodzi się takie pierwotne zaufanie, które później jest bardzo potrzebne, żeby pokochać Boga i zaufać Temu, kogo się nie widzi. Przez braki w miłości rodzicielskiej można mieć później problem z zaufaniem do Pana Boga. Gdy nie ma okazywania miłości, a są zasady, dyscyplina, regularne praktyki i pilnowanie modlitwy, kościoła, sakramentów, to później łatwiej o takie poczucie, że to jest takie niespójne, suche, chłodne, surowe. Takim osobom w kryzysie wiary jest się trudniej z niego podnieść. Stąd zachęta do rodziców, aby okazywali miłość swoim dzieciom, bo to im prawdopodobnie pomoże uwierzyć w dobroć, miłość i miłosierdzie Boga oraz nawiązać z Nim osobową relację, do której tęsknią, a której nie da się wytworzyć tylko i wyłącznie przez przyzwyczajenie do obowiązków religijnych.
– ŁL: Czyli wszystko zaczyna się w domu. Niekiedy głęboko zadziwiam się, jak wiele od tego domu i wszystkiego, co w nim się wydarza, zależy. Tak więc, grając trochę słowami, powiedzieć można, że najlepsza inwestycja w ramach wychowania religijnego to budowa dobrego domu.
– MCh: Tak jest. Chodzi o budowę solidnego domu, gdzie się rozmawia, gdzie się słucha, a nie tylko mówi. Osoby badane często zwracają uwagę na to, że tych rozmów w domu im brakowało. Brakowało im rozmów, podczas których mogliby usłyszeć od rodziców o tym, kim dla nich jest Bóg, po co chodzą do kościoła, czym dla nich jest modlitwa, jakie mają trudności i wątpliwości w wierze. Raczej się o tym nie mówiło, po prostu się chodziło do kościoła i się modliło, a rozmowy pokazują, że wiara jest przeżywana, a nie tylko wyznawana i praktykowana. Pokazują, że w religii jest miejsce na myślenie, poszukiwania i zauważanie trudności w wierze czy życiu we wspólnocie Kościoła.
– ŁL: Napisałeś o roli więzi i rozmowy. Coś jeszcze jest ważne?
– MCh: W budowaniu solidnego domu jest jeszcze potrzebny przykład. Nawet jeżeli zabraknie rozmów, bo będzie to dla rodziców zbyt trudne, albo zbyt intymne czy osobiste, to dawany przykład przecież przemawia jeszcze wymowniej! Mowa tu o takim przykładzie, gdy dzieci widzą rodziców, którzy się modlą, chodzą do kościoła, spowiadają się, i gdy jest to potwierdzone codziennym życiem, tzn. gdy jest szacunek do małżonka, przebaczenie, dobre uczynki, czyli zaangażowanie na rzecz potrzebujących osób. Chodzi o to, by dzieci dostrzegły zależność między pobożnością, a dobrocią. Dla wielu osób właśnie rozdźwięk na tym tle i brak świadectwa wiary jest jedną z przyczyn kryzysów wiary. Często mówią o tym, że gdy potrzebowali pomocy, to od tych wierzących i praktykujących jej nie otrzymali. I to dla nich jest bardzo bolesne.
Komentarze
15 komentarzy
Ks. Mateusz to kapelan warszawskich katocelebrytow ze stolicy. Stały bywalec szczególnie u mamy jednego z najbardziej znanych aktorów młodego pokolenia. Tak się robi karierę.
na szczęście ludzie zdążą przeczytać.....
Komentarze o podwójnym życiu księdza Mateusza są regularnie usuwane. Przypadek ?
Komentarz został usunięty z powodu naruszenia regulaminu
Komentarz został usunięty z powodu naruszenia regulaminu
Księża niech nie snują wniosków ale zajmą się robotą. Ksiądz Mateusz kase z diecezji na studia bierze a w czasie odpustu w Skrzatuszu schował się w pokoju. Żenada
"czas na ostatni akord naszej fughetty'
i jeszcze klechy popisują się swoja erudycją niezrozumiałą i niedostępną dla przeciętnego moheraka..
pycha ,pycha i zaślepienie.
Szanowny "op" - żenadą trzeba nazwać sytuację kiedy ktoś, kto nie potrafi czytać ze zrozumieniem, próbuje tworzyć tezy oparte na niezrozumianym przez siebie tekście. Sama umiejętność czytania to nie wszystko - trzeba jeszcze zrozumieć czytany przekaz...
,,kryzys wiary''- Przestajecie wierzyć w Boga bo wam sie nie podoba zachowanie księży? żenada
i tak wygląda łapanie naiwniaków w siatkę..napisz do mnie... pogadamy... i już cie mam.. teraz jest kryzys wojenny i kryzys energetyczny.. a kryzys wiary?...zależy w co kto wierzy.. obecnie księżom jest wierzyć coraz trudniej...
Ja bym za bardzo nie liczył na odzew anonimów. Oni są tylko odważni dlatego że są anonimowi.
Nie mam w zwyczaju czytania anonimowych komentarzy i odpowiadania na nie. Mam natomiast zwyczaj rozmów/ korespondowania mailowego z osobami, które chciałyby mniej anonimowo wyrazić odmienne zdanie, podważyć coś, stwierdzić, że jest zupełnie inaczej itp. itd. Zapraszam więc --> mmchmielewski@op.pl - ks. Mateusz Chmielewski
~Kolegunio (185.135. * .174) dzięki ! dobrze jest przeczytać coś mądrego w świecie zaślepionych ignorantów.
"Kryzys wiary" - tak ładnie to brzmi, tak naukowo. Szkoda tylko, że ww. ksiądz nie powie rzeczowo i wprost, że to nie o żaden "kryzys wiary" chodzi tylko o fakt, że coraz większe grono ludzi "przegląda na oczy", uświadamia sobie co tak naprawdę kościół katolicki robi, do czego dąży(władza, bogactwo, immunitet), jak traktuje swoich "wiernych" oraz co wyprawiają jego przedstawiciele(każdego szczebla). Kończą się czasy ślepego poddaństwa - ludzie kształcą się na coraz to nowszych płaszczyznach i dostrzegają, że nie potrzeba zachłannych i obłudnych pośredników by wierzyć w Boga.
Dla mnie kryzys wiary przyszedł nie przez zaniedbania rodziców (skąd inąd bardzo religijnych)tylko wraz z wtrącaniem się do polityki i namawianiem do głosowania na pis,bogactwem rydzyka czy tuszowaniem pedofilii.
Moim zdaniem za dużo tego.
Czy takie przypadki tez ksiądz wziął pod uwagę w swoich badaniach ?