środa, 27 listopada 2024

imieniny: Waleriana, Wirgiliusza, Ody

RSS

Baranek. Znak miłości Boga względem mnie i mojego okrucieństwa względem Boga

17.04.2022 07:00 | 0 komentarzy | red

Wychodząc od interpretacji XVII-wiecznego obrazu, ks. Łukasz Libowski snuje rozważania o naturze relacji między Bogiem i ludźmi.

Baranek. Znak miłości Boga względem mnie i mojego okrucieństwa względem Boga
Francisco de Zurbarán (1598-1664), „Agnus Dei” („Baranek Bozy”), 1635–1640, olej na płotnie, 62 x 38 cm, Museo del Prado, Madryt, Hiszpania.
Wiesz coś więcej na ten temat? Napisz do nas

II. Godność, blask i chwała

Baranek, którego kontemplujemy, przyglądając się dziełu Francisca de Zurbarána, uświadamia mi dwie sprawy, wymienione przeze mnie w tytule, jakim opatrzyłem niniejszy wywód: ‘scilicet’ miłość Boga względem mnie i, niestety – piszę to nie bez wyrzutu sumienia, nie bez bólu – moje wielkie, moje straszliwe względem Boga okrucieństwo.

Owszem, Zurbaránowy „agnus” stanowi najpierw dla mnie wielką, wzruszającą opowieść o tym, jak bardzo Bóg mnie kocha: tak bardzo mnie kocha, że – zgodnie ze swoimi słowami: „Nikt nie ma większej miłości od tej, gdy ktoś życie swoje oddaje za przyjaciół swoich” (J 15,13) – decyduje się dla mnie umrzeć; tak bardzo zależy mu na moim życiu, że za moje życie oddaje, składa w ofierze życie swoje; tak bardzo pragnie, żebym ja żył – i to żył wiecznie – że choć drży, że choć trwoży się na myśl o śmierci – i to tak drży i tak się trwoży, że w Getsemani aż gęstą krwią się poci, że aż wszystek blednie i truchleje – to jednak przezwycięża swoje przerażenie i swój strach. I to jak przezwycięża swój lęk, swoją niemoc, swój paraliż?! – tak, iż ostatecznie idzie na śmierć, postępuje w kierunku ołtarza, przystępuje do ołtarza – krzyża – na którym zostanie zarżnięty, bez jakiegokolwiek lęku, jak ktoś wolny, znający swoją wartość, kto niczym nieprzymuszony, świadomie decyduje się zaakceptować, co nań spada; kto suwerennie, w siebie samego tylko się wsłuchując, wybiera swój los, przyjmuje jako swoje, jako własne to, co mu przeznaczone i pisane; od kogo bije spokój, głęboki, najgłębszy spokój; komu tragiczne położenie, w jakim się znalazł, przydaje godności, blasku i chwały.

Zwiąż mnie bardzo mocno

Tym, co widzimy na płótnie Zurbarána, jest w istocie akeda – „akeda” to funkcjonujące w naszym języku spolszczenie terminu hebrajskiego – czyli związanie ofiary tuż przed zadaniem jej świętego śmiertelnego ciosu. A jeśli tak, to to, co oglądamy, nieuchronnie odsyła nas do Księgi Rodzaju i do opisanej w niej wstrząsającej ofiary, jaką ze swojego ukochanego, bo też długo wyczekiwanego, syna Izaaka zamierzał złożyć Bogu, w odpowiedzi zresztą na Jego polecenie, Abraham (Rdz 22,1-19).

Istnieje, oczywiście, wiele różnych interpretacji, wiele interpretujących parafraz owej opowieści o ofierze Abrahamowej. Jedna z nich, dla mnie na dzień dzisiejszy chyba najważniejsza, skupia się na momencie związania Izaaka przez jego ojca. Tekst kanoniczny Biblii, którym się na co dzień, jak sądzę, posługujemy, opowiada o tymże związaniu dość lapidarnie: „A gdy [Abraham i Izaak; przyp. Ł.L.] przyszli na to miejsce, które Bóg wskazał, Abraham zbudował tam ołtarz, ułożył na nim drwa i związawszy syna swego Izaaka położył go na tych drwach na ołtarzu. Potem Abraham sięgnął ręką po nóż, aby zabić swego syna” (Rdz 22,9-10). Natomiast interpretacja wspomniana, zawarta w midraszu „Genesis Rabba” (56,8), mówi o dorosłym, 37-letnim Izaaku, który w całym wydarzeniu, w wyprawie wraz z ojcem na górę Moria, uczestniczy świadomie: wie po prostu, czemu Abraham zabiera go ze sobą w podróż; wie doskonale, kto spłonie w całopaleniu – że nikt inny, tylko on, on właśnie – pośród drew, które dźwiga na swych barkach. Kiedy więc Abraham związuje go leżącego na ołtarzu, syn prosi ojca – referuje wypadki midrasz – aby związał go „bardzo mocno”, aby nie mógł drgnąć, kiedy błyśnie nad nim nóż: by drgnieniem tym nie wzruszył ojca, by ten w efekcie nie zabił go z jakąś niepewnością lub, co gorsza, by ten nie był w stanie go zabić i by tym sposobem ofiara albo dokonała się z uchybieniem, albo też wcale się nie dokonała – i by wskutek tego Bóg nie został należycie, stosownie do tego, co Mu się należy, uwielbiony, uczczony. W „Genesis Rabba” czytamy (56,8): „Rabbi Izaak rzekł: «Kiedy Abraham chciał złożyć w ofierze swego syna Izaaka, ten powiedział do niego: <Ojcze, jestem młody i boję się, że moje ciało może zadrżeć z obawy przed nożem, i ulitujesz się nade mną, przez co zabicie mnie może nie być właściwe i nie będzie się liczyć jako prawdziwa ofiara; przeto zwiąż mnie bardzo mocno>. Niezwłocznie związał Izaaka. Czy można związać trzydziestosiedmioletniego mężczyznę? Tylko za jego zgodą!»” (cyt. za: I. Kalimi, „«Weź twego syna, którego miłujesz, idź i złóż go w ofierze!» Związanie Izaaka w literaturze i myśli rabinicznej” [tłum. M. Wiertlewska], „Poznańskie Studia Teologiczne” 24 [2010], s. 58). Ponieważ w tradycji chrześcijańskiej Izaak jest typem Chrystusa, to biorąc jego słowa, jakie podaje nam ów midraszowy komentarz, za słowa Chrystusa, otrzymujemy dostęp do życia wewnątrzboskiego. I ukazuje się wówczas oczom naszego umysłu swoboda, z jaką Chrystus, Boży Syn, decyduje się w obliczu Boga Ojca na śmierć. Ta niewiarygodna, niewyobrażalna swoboda, mnie przynajmniej, zwala wprost z nóg.