Baranek. Znak miłości Boga względem mnie i mojego okrucieństwa względem Boga
Wychodząc od interpretacji XVII-wiecznego obrazu, ks. Łukasz Libowski snuje rozważania o naturze relacji między Bogiem i ludźmi.
Wcale sobie nie radzę
A jaki ja jestem dla takiego Boga – dla Boga, który tak mnie kocha, że za mnie umiera, że składa za mnie samego siebie w dobrowolnej ofierze? Wyznałem już: dla takiego Boga jestem okrutny; bezwzględny i okrutny. Dostrzegam, że ta moja bezwzględność i okrutność ma dwa wymiary.
Pierwszy byłby taki: chociaż to Jego oddanie się mnie, ta Jego miłość do mnie aż po wyniszczenie, aż po samozagładę głęboko mnie dotyka i porusza, nie potrafię, nie jestem w stanie – bo nie chcę? – podporządkować jej jednak całego swojego życia, wszystkiego, co na moje życie się składa; nie potrafię tak w codzienności funkcjonować, by owa miłość aż po autodestrukcję była zasadą mojej egzystencji, była „norma normans”, regułą, normą normującą wszystko, co czynię, na co się decyduję, co przedsiębiorę. Po wtóre zaś – co jeszcze dramatyczniejsze i co mnie ‘de facto’ przeraża – okrutny dla Boga jestem wówczas, kiedy Go, który staje przede mną, który przychodzi do mnie w postaci związanego baranka – baranka takiego, jak na obrazie Zurbarána – zabijam, kiedy jestem – nie bójmy się tego słowa – Jego oprawcą, Jego katem: kiedy więc grzesząc, wyrzucam, wypędzam Go z tego wszechświata, którym jestem, który tworzę, kiedy gładzę go w swoim tak wnętrzu, jak zewnętrzu, tak w sobie, jak dookoła siebie. Tak, bo od jakiegoś czasu – muszę się przyznać – fascynuje mnie myśl, że to nie ja staję bezbronny przed wszechmocnym Bogiem, ale że to Bóg staje bezbronny przede mną, człowiekiem wszechmogącym – w tym sensie wszechmogącym, że podług swojej woli mogącym uczynić z Nim absolutnie wszystko: och, z tą wszechmocą zupełnie, wcale sobie nie radzę! – i ta wszechmoc obraca się przeciwko mnie!
ks. Łukasz Libowski