Fantastyka jest wszędzie
Z Beniaminem Schroederem o potrzebie ucieczki od rzeczywistości, grach wyobraźni, książkowej fantastyce oraz... zielonych stworkach rozmawia Wojtek Żołneczko.
– Dlaczego dorośli ludzie grają w gry, opowiadają bajki i malują twarze na zielono?
– Myślę, że z bardzo podobnego powodu, dla którego czytają książki, chodzą do kina, słuchają muzyki – potrzebują urozmaicenia. Czasem trzeba uciec w inną niż prawdziwa rzeczywistość, żeby się zrestartować, żeby nabrać sił, żeby przez chwilę nie przejmować się szarą codziennością – problemami, które mamy na co dzień. Natomiast pytanie, dlaczego robią to dorośli, jest trochę tendencyjne, bo to jest to samo, co czytanie książek czy oglądanie filmów – to jest zajęcie dla ludzi w każdym wieku.
– Fani fantastyki czytają książki, grają w gry...
– Oglądają filmy. Fantastyka jest teraz wszędzie, jest bardzo popularna.
– Kiedyś tego nie było. W latach 90. klasycznych filmów fantastycznych kręcono niewiele, jeśli już to w konwencji science–fiction. Z czego to wynika?
– Fantastyka przebijała się do świadomości ogółu – tak jak praktycznie każdy gatunek, czy środek przekazu. Przykładowo dzisiaj wciąż nie jest rozpowszechniony pogląd, że gra komputerowa może być sztuką. Jeszcze sto lat temu to samo sądzono o filmie. Nowe rzeczy po prostu muszą najpierw przebić się do opinii publicznej. Dopiero później ludzie się z nimi oswajają, przyjmują je i rozumieją. W latach 80. i 90., gdy powstawały gry fabularne takie jak Dungeons&Dragons (pol. Lochy i Smoki) zarzucano im infantylność, związki z okultyzmem. Mówiono, że to rozrywka albo dla dzieci albo dla ludzi niespełna rozumu. Po prostu tego nie rozumiano. Ludzie boją się tego, czego nie rozumieją, choć z fantastyką jako gatunkiem w sztuce nie do końca tak było...
– To jak było z fantastyką?
– Ona miała swoje okresy popularności, zwłaszcza w epoce romantyzmu. Sporo współczesnej fantastyki wciąż czerpie z tamtego okresu. Natomiast w XX wieku fantastyka długo traktowana była jako coś infantylnego – opowieści dla dzieci o rycerzach walczących ze smokami. Jednak stopniowo stawała się coraz bardziej popularna. Ważna jest tutaj twórczość Tolkiena, którą ekranizowano na początku lat dwutysięcznych. W Polsce takie znaczenie miała twórczość Sapkowskiego i jego Wiedźmin, ale też inne rzeczy.
„Gwiezdne Wojny” to również jest fantastyka. „Star Trek”, „Dr Who”, „Harry Potter” – to wszystko się przebijało i przyciągało coraz więcej ludzi. Bo fantastyka to coś innego, jest odskocznią i pobudza wyobraźnię. Może nie wszyscy tego potrzebują, ale wyobraźnia bardzo wielu osób lubi być pobudzana w ten, czy inny sposób. Fantastyka sprawia, że mózg pracuje, odkrywamy pewne rzeczy. W dobrej fantastyce są alegorie do świata rzeczywistego, przez pryzmat smoków czy statków kosmicznych możemy spojrzeć na naszą rzeczywistość z dystansu.