środa, 27 listopada 2024

imieniny: Waleriana, Wirgiliusza, Ody

RSS

Uruchomiono kurnik w Bziu. "Ja tu nie czuję żadnego smrodu"

23.01.2018 03:33 | 107 komentarzy | kb

Sprawa uruchomienia kurnika w Bziu budziła jesienią minionego roku spore emocje. Na ten temat odbyła się nawet sesja nadzwyczajna. Mieszkańcy przyszli z transparentami na których widniał napis: „Chcemy życia rozwoju! Nie smrodu i fetoru”. Tymczasem w kurniku znajduje się 20 tys. kur, a radni, którzy w poniedziałek odwiedzili to miejsce nie stwierdzili żadnego smrodu. 

Uruchomiono kurnik w Bziu. "Ja tu nie czuję żadnego smrodu"
Wiesz coś więcej na ten temat? Napisz do nas

Sprawa kurnika w sołectwie Bzie, w miejscu dawnego folwarku, budzi duże emocje. Po jednej stronie jest przedsiębiorca, Adam Gajdzik, a po drugiej część mieszkańców Bzia. Ci ostatni od dłuższego czasu protestują przeciwko uruchomieniu kurnika, twierdząc, że emituje on smród i fetor oraz zagraża ich zdrowiu, a przede wszystkim dzieci.  Pierwsze kurczaki pojawiły się tam już na początku listopada 2017 roku, w ilości 20 tys. sztuk, i po 6 tygodniach zostały odebrane przez odbiorcę.

W poniedziałek w Bziu przed kurnikiem odbyło się wyjazdowe posiedzenie Komisji Gospodarki Komunalnej i Przestrzennej. Radni zgodnie przyznali, że nie czują żadnego smrodu czy fetoru, a kurnik jest nowoczesny i wygląda estetycznie.

- Osobiście nie mam nic do tego, aby kurnik prosperował w Bziu. Wiemy, że wcześniej w tym miejscu istniała świniarnia, która rzeczywiście była uciążliwa. Teraz przedsiębiorca wyremontował zabudowania i zajął się hodowlą brojlerów. Widzimy, że wszystko zorganizowane jest tak, że mieszkańcy nie powinni odczuwać w sposób negatywny tego przedsięwzięcia. Ja tu nie czuję żadnego smrodu - mówił zastępca przewodniczącego komisji radny Tadeusz Gorgol.

Przedsiębiorca Adam Gajdzik, który w remont kurnika zainwestował 1,5 mln zł, zapewnia, że wszystko odbywa się zgodnie z nowoczesną technologią. Kurczaki przywożone są do kurnika, gdzie spędzają 6 tygodni, a następnie wywożone. W sumie przebywa tam 20 tys. zwierząt. Pomieszczenia sprzątane są po każdorazowym zakończeniu cyklu produkcji. Odchody w okresie zimowym składowane są w pryzmach na polu. W czasie wiosenno-letnim, rozrzucane na polach i zaorane w terminie do jednej doby.

- Kury są pod stałym nadzorem lekarza weterynarii, który systematycznie dokonuje badań zwierząt i sprawdza ich stan zdrowia. Padłe kurczaki są przechowywane w chłodni, a następnie wywożone przez specjalistyczną firmę. Nie ma mowy o tym, aby znajdowały się one w miejscach do tego nieprzeznaczonych - zapewniał Adam Gajdzik.

- Według mnie, jeśli wszystko odbywa się z zachowaniem norm, odpowiednich przepisów to nie ma przeszkód aby kurnik nie mógł funkcjonować. Jak widzimy podczas dzisiejszej wizyty, nie sprawia on większych utrudnień - mówił radny Tadeusz Markiewicz, członek komisji.

Właściciele kurnika podkreślają, że folwark, w którym produkowano żywność funkcjonował w tym miejscu od 1850 roku i nie jest żadną nowością, że w tym Bziu hoduje się zwierzęta.

-  Dzisiejsza wizyta komisji pokazała, że nie ma mowy o smrodzie i fetorze, czego obawiali się mieszkańcy. Owszem są kurniki starszej generacji, które są uciążliwe dla ludzi. Ten, który znajduje się w Bziu nie emituje żadnego fetoru. Poza tym, gdzie mają powstawać tego typu hodowle jak nie na wsi? - pyta radny Józef Kubera.

Właściciele kurnika zapewniają, że sprzątanie w nim trwa do 8 godzin i nie wiąże się z uciążliwymi dla otoczenia zapachami.

Jednak radny Ryszard Piechoczek ma pewne wątpliwości związane z działalnością tej hodowli.

- Wprawdzie w dniu, w którym komisja odwiedziła kurnik nie da się zauważyć fetoru, to nie można wykluczyć go w przyszłości w okresie letnim, kiedy temperatury dochodzą do 40 st. C. Poza tym sama sterylizacja może być uciążliwa dla mieszkańców. Opowiadam się za tym, aby w temacie tej hodowli osiągnąć porozumienie z nimi. Czynnik ludzki również powinien być wzięty pod uwagę - mówił radny.

Sprawa kurnika w Bziu sięga 2011 roku, kiedy jastrzębski magistrat zgodził się na to, aby w Bziu powstała ferma hodowlana na 32 tys. kurcząt. Wówczas osoby sprzeciwiające się tej inwestycji odwołały się do Samorządowego Kolegium Odwoławczego, które wstrzymało realizację tego pomysłu. Sprawa toczyła się dalej przed wojewodą śląskim. Obecnie na wniosek inwestorów trafiła do Naczelnego Sądu Administracyjnego w Warszawie i to od jego orzeczenia zależy, czy kurnik powstanie. W pismach kierowanych do Urzędu  Miasta inwestor informował, że produkcja ma się odbywać zgodnie ze wszelkimi wymaganymi, normami i nie ma mieć negatywnego wpływu na sąsiedztwo.

Początkowo przedsiębiorca planował zlokalizowanie kurnika w zupełnie nowym budynku, który obecnie pełni rolę magazynu. Jednak z powodu tego, że sprawa uruchomienia kurnika w tym obiekcie utknęła w sądzie, zdecydowano o zmianie miejsca jego funkcjonowania. W ten sposób hodowla kur znalazła się w starych zabudowaniach folwarcznych, gdzie kiedyś była świniarnia. Takie rozwiązanie - jak zapewniają urzędnicy - jest zgodne z prawem, ponieważ Adam Gajdzik posiada stosowne zezwolenia na to, aby w tym miejscu prowadzić hodowlę zwierząt.

Obecnie w Urzędzie Miasta trwają prace nad nowym Planem Zagospodarowania Miasta Jastrzębie-Zdrój. Zostanie on wyłożony do publicznego wglądu, w czasie którego każdy zainteresowany będzie mógł złożyć uwagi. Urzędnicy chcą wprowadzić tam zapis umożliwiający przedsiębiorcy z Bzia uruchomienie drugiego kurnika, tam gdzie obecnie znajduje się magazyn. Ostateczną decyzję w tej sprawie podejmie Rada Miasta. Może warto jednak przed głosowaniem, do którego zostało jeszcze trochę czasu, udać się Bzia, aby przekonać się czy czuć smród czy też nie i na własne oczy oraz nos zapoznać się z funkcjonowaniem tego przedsięwzięcia.