Dobre chęci, anonimowa skarga i... spory niesmak
Zamiast radości i uśmiechu, rozczarowanie i smutek? Pojawiły się anonimowe zarzuty, że do uczniów Zespołu Placówek Szkolno-Wychowawczo-Rewalidacyjnych nie trafiły wymarzone prezenty. Trwają postępowania sprawdzające te doniesienia. Wicedyrektor szkoły odpowiada, że wokół akcji pomocowej, zorganizowanej poza szkołą, zabrakło koordynacji.
Zabrakło koordynacji?
Bożena Sikora-Hasni, wicedyrektor ZPSWR w Wodzisławiu, pod której adresem zostały skierowane zarzuty w anonimowej skardze żałuje, że do tej pory nikt z nią o tej sprawie nie porozmawiał. – Jest pan pierwszą osobą, która się ze mną w tej sprawie skontaktowała – mówi. Przypomina, że szkoła po raz trzeci wzięła udział w akcji pomocowej, ale po raz pierwszy, ze względu na pandemię, prezentów nie dostarczała bezpośrednio do szkoły organizatorka akcji. – Dlatego prezenty trafiały do nas na różny sposób. Jedne trzeba było odbierać w paczkomatach, niektóre znajdowały się w paczkomatach w miejscowościach poza powiatem wodzisławskim, poświęcałam prywatny czas by je odbierać. Inne paczki dostarczali kurierzy. Wiele paczek nie dotarło do nas do dziś, choć organizatorka poinformowała o zakończeniu akcji. Czasem paczkę musiałam odesłać, bo nie były to paczki do naszych uczniów i powinny trafić do innych uczestników akcji. Niektórych nie dało się odesłać. Chodzi o te paczki, które dotarły do nas po zakończeniu akcji. Nie wiadomo do kogo miały trafić. One są zdeponowane w naszej szkole w archiwum. Ogólnie dostarczanie tych paczek to był spory chaos. I niestety nie było żadnej koordynacji ze strony organizatorki tej akcji, pani Klaudii Szubert – podkreśla Bożena Sikora-Hasni.
Chcieli, by każdy dostał prezent
Jak mówi wicedyrektor Sikora-Hasni, na problemy z dostawą paczek nałożyły się dodatkowo kwestie związane z absencją uczniów, którzy przez to nie byli od początku zaangażowani w akcję, przez co dla nich nie byłoby prezentów. I problem ten należało rozwiązać. – Początek akcji polegał na tym, że nasi uczniowie malowali na obrazkach prezenty, które chcieliby otrzymać. Uczniowie, których nie było w szkole, bo znajdowali się na kwarantannie, siłą rzeczy nie mogli takich rysunków narysować. Nie zostali więc wzięci pod uwagę przy organizowaniu paczek. Uznaliśmy, że byłoby nie fair, gdyby jedni uczniowie dostali prezent, a inni, którzy nie z własnej winy nie mogli brać w akcji udziału, takiego prezentu by nie dostali. Dlatego podjęliśmy decyzję, że paczki podzielimy między wszystkich uczniów, tak żeby każdy uczeń otrzymał choć po jednym prezencie. O wszystkim poinformowałam na Messenger panią Klaudię Szubert. Nie wnosiła zastrzeżeń. Mam na to dowody w postaci skanów z komunikatora internetowego – zaznacza Bożena Sikora-Hasni. Podkreśla, że paczki, które dotarły do szkoły, otwierane były w obecności drugiego wicedyrektora szkoły, zaś przekazywane były przez wychowawców. – Pracuję ponad 30 lat w szkolnictwie i nigdy bym sobie nie pozwoliła na to, żeby uczniom coś zabierać. Co więcej, sama brałam udział w zrzutkach pieniężnych na te paczki. A teraz takie zarzuty. Czuję się pokrzywdzona – mówi Bożena Sikora-Hasni.
Miały być prezenty wymarzone
Skontaktowaliśmy się z Klaudią Szubert z prośbą o komentarz do sprawy. – Zajmują się nią odpowiednie instytucje i organy. Dla jej dobra nie będę na razie wypowiadać się na ten temat – powiedziała nam. Problemy z akcją skomentowała wcześniej na swoim blogu w mediach społecznościowych. Wpisem z 26 lutego informowała, że „nie wszystkie dzieci dostały swoje wymarzone prezenty. Nie dość, że mnóstwo marzeń nie trafiało do osób, które o nich marzyły tylko do innych dzieci, to na dodatek jest podejrzenie, że niektóre prezenty znikły. Dodam, że Pani wicedyrektor potwierdziła mi, że wszystkie podarunki dotarły oprócz gumek do włosów. Poprosiłam o ich zakupienie i chciałam przelać za nie pieniądze. Odpisała, że jak dziewczynka będzie chciała to je sobie dokupi... Dowiedziałam się również, że część dzieci nie rysowała listów do Mikołaja, bo były na kwarantannie. Poprosiłam o listę tych osób wraz z wiekiem i płcią, aby zrobić im na szybko jakieś paczki niespodzianki. Dostałam odpowiedź, że zostanie mi przesłana. Tak się jednak nie stało. Stwierdziła, że już wszystko ogarnęła. Myślałam, że może ta placówka ma jakiegoś sponsora, który też chciał zrobić prezenty dla dzieci i przekazał im może jakieś słodycze. Jednak tak nie było. Wymarzone prezenty były zabrane od innych dzieci i wręczone tym, które listu nie pisały”. W dalszej części Klaudia Szubert napisała, że „pani wicedyrektor doskonale widziała jaki był cel akcji. Zresztą to już chyba trzeci raz była u nich organizowana akcja. Ona nie polega na dostaniu byle czego, tylko wymarzonego prezentu! A skoro wszystkie podarunki dotarły to w czym był problem? Niektóre dzieci nie dostały ani jednej rzeczy ze swojego listu. Gdzie są te prezenty?”
Z udostępnionych nam przez Bożenę Sikorę-Hasni przedruków rozmów prowadzonych przez nią z Klaudią Szubert na komunikatorze internetowym wynika, że Klaudia Szubert była informowana o tym, że część prezentów do szkoły nie dotarła. Zarazem Bożena Sikora-Hasni informowała Klaudię Szubert, że wszystko „ogarnęła”. Jednak nie poinformowała w jaki sposób, czyli że zrobiono to poprzez rozdzielenie otrzymanych prezentów na wszystkie dzieci.
Justyna Koniszewska, Artur Marcisz
Na początku marca szkoła opublikowała w mediach społecznościowych oświadczenie. Autorzy oświadczenia uważają, iż anonimy i skargi na szkołę i jej dyrekcję nie są przypadkowe. Poniżej treść oświadczenia.
Oświadczenie pracowników ZPSWR
Przez pięć ostatnich lat w naszej szkole panował spokój i ład. W momencie ogłoszenia przez powiat konkursu na dyrektora placówki zaczęły nagle napływać do władz powiatu i innych instytucji nie pomijając organów ścigania różnorakie pisma, donosy i skargi, które w bardzo obraźliwy sposób przedstawiają naszą dyrekcję, nas nauczycieli, pracowników niepedagogicznych, naszą pracę a ostatnio oskarżające nas o haniebne zachowania w stosunku do naszych podopiecznych. Korespondencja ta, choć podpisana fikcyjnymi danymi jest rozpatrywana przez nasz organ prowadzący i nagłaśniana przez media bez weryfikacji u źródła. Cała ta sytuacja budzi nasze ogromne oburzenie. Czujemy się pokrzywdzeni, dotknięci i poniżeni. Nasza praca, którą wykonywaliśmy przez wiele lat budując pozytywny wizerunek naszej placówki legła w gruzach. Nie możemy się również oprzeć wrażeniu, że komuś ewidentnie zależy na poniżeniu naszej dyrekcji w celu wyeliminowania jej i pozbawienia możliwości udziału w konkursie na dyrektora naszej szkoły. My pracownicy ZPSWR – za dyrekcją stoimy murem!Pracownicy ZPSWR
Komentarze
12 komentarzy
Niestety mam wrażenie, że osoby niepełnosprawne zostały najpierw shejtowane, a teraz zostawione same sobie. Ci którzy powinni chcieć najbardziej wyjaśnienia tej sprawy udają, że nikt nic nie widzi i teraz mówią, że wszystko jest wporządku. No nie jest, bo matki dzieci niepełnosprawnych musiały iść do mediów żeby ktoś ich wysłuchał. Muszą iść do prokuratury, bo wy odwróciliście się plecami do nich udając, że nic nie słyszycie i nie widzice Jakimi jesteście ludzmi? Co sobą prezentujecie?
Odnosi się wrażenie, że Starostwo chce sprawę zamieść pod dywan. Skoro prokurator się czegoś dopatrzył to znaczy, że cos jest na rzeczy. Mam nadzieję , że sprawa będzie doprowadzona do końca a prawda powinna wyjść na jaw. Jeśli to wszystko co piszą i mówią to rawda to ktoś powinien ponieść kosekwencje.
Ciekawe dlaczego z sesji rady powiatu nie napisano o niewłaściwym stroju osoby, która prezenty rozdawała. Czy tak zachowuje się nauczyciel zgodnie z kodeksem etycznym i moralnym?
Mówisz o pisie jakiś trzech osob. Tam wygląda jakby każdy robił co chce, jeden pisze, drugi przybija sobie pieczątki inny wysyła i tylko rodzice nie wiedzą, że ktoś w ich imieniu pisze i się wypowiada. A w starostwie nie dopatrzyli się nieprawidłowości. No cóż jedno pismo w te czy wewte co za różnica, pieczątka tam czy tam. Sam się zastanawiam czy nie napisac jakiegoś pisma i skoczyć do nich po pieczatke. Bajzel to mało powiedziane. W tej szkole to tylko uczniowie są normalni.
Ciekawe. Dlaczego Nowiny nie podały co takiego wydarzyło się na ostatniej sesji rady powiatu wodzisławskiego? Dlaczego nie opublikowały listu rodziców przeciw jednej z radnych PiS? Dla mnie jesteście stronniczy i niewiarygodni!!!!
Przykre że ktoś mogł zrobić coś takiego dzieciom niepełnosprawnym. Na portalu p. Klaudii ta sama dyrektor pisze, że wszystko dotarło. Więc co jest grane, kto kłamie. Ale oczywiście w powiecie wszystko pasuje, kontrola wyszła cacy bo jak miała wyjść i tam jest wszystko gut, to tylko niepełnosprawni i anonimy. Do kosza i zasypać. Powtórka z ZAZ. Brak szacunku dla człowieka niepełnosprawnego.
Zarzuty nie były anonimowe, tylko składane przez organizatorkę akcji. Miała dowody na to, że została wprowadzona wielokrotnie w błąd, a sama akcję zorganizowała i chciała dopiąć na ostatni guzik. Dyrekcja później broniła się w żenujący sposób. Ja byłam jednym z darczyńców i jestem oburzona tym, jak ta szkoła zepsuła taką piękną akcję i bez zgody organizatorki czy darczyńców postanowiła sobie rozporządzać naszym mieniem. przeznaczaliśmy prezenty na konkretne osoby z konkretnymi potrzebami, a nie na szkołę ogólnie. Z tego, co wiem, to nie jedyne postępowanie przeciwko tej szkole.
Ale GAŃBA.
Jest XXI w., krzyki o godności, tolerancji i ochronie życia od poczęcia. Jednak jak przyjdzie zmierzyć się z rzeczywistością to krzykacze zapominają.
"Prezenty" , "to tylko mop", podważanie marzeń uczni,itd...... a gdzie w tym wszystkim jest osobą niepełnosprawną? Niepełnosprawni to nie przedmioty, które nie czują i nie mają praw..... To żywe istoty, które czują, słyszą i przeżywają silniej niż przeciętny człowiek. Dla nich nie ma znaczenia cena, ale rzecz o której marzył.
Floyd rozumiem, że jesteś zapoznany ze specyfiką osób niepełnosprawnych. Z tego co mi wiadomo w temacie mopa to chłopak rysował swój list w szkole. W tej szkole nie przebywają tylko dzieci ale również dorosłe osoby niepełnosprawne. Co w tym dziwnego, że ktoś chciał mopa i środki czystości? Osobiście znam tą sytuację i chłopak uwielbia sprzątanie a o marzeniach się nie dyskutuje. Jeśli 40 - letnia osoba niepełnosprawna będzie chciała kredki Bambino i kolorowankę też będziecie wątpić w szczerość marzeń? Proponuje popracować z osobami niepełnosprawnymi i dopiero wtedy negować. Sytuacja jest przykra i osoby, które mają zastrzeżenia nie kandydują na stołek dyrektorski.
"... jeden z podopiecznych marzył m.in. o mopie Vileda i środkach czystości... "
No, jeśli te dzieci maja takie marzenia, to nie mam pytań....
Dobrze, że pojawił się ten ostatni akapit, bo przeciętny człowiek nawet sobie sprawy nie zdaje, jakie rzeczy można wyprawiać, gdy idzie o cenne, publiczne stołki. Jak widać, w PL lepiej nic nie robić "na gębę", a wszystko "na papier", szczególnie w "oświacie". Teraz, kiedy na butach wynoszeni są nieprawomyślni profesorowie uniwersytetów...