Długi sen ulicy Długiej
– Posłuchałem Wałęsy, który mówił, żeby brać sprawy w swoje ręce. Zwolniłem się z Rafako i zająłem się handlem. Poszedł za tą falą i... od pięciu ostatnich lat tego żałuję – mówi Krzysztof Lechowicz, który zaczynał od wynajmu pomieszczeń w sklepie Pewex przy ul. Opawskiej, by później przenieść się z działalnością gospodarczą na ulicę Długą. To właśnie tutaj przez wiele lat prowadził sklepy z odzieżą oraz zabawkami. Po latach prosperity zostały dziś tylko wspomnienia. W podobnej sytuacji znajduje się wielu innych przedsiębiorców z Raciborza. W centrum miasta co krok natrafiamy na lokale do wynajęcia. Kiedy to się zaczęło i czy da się jeszcze coś z tym zrobić?
Nowa, Solna, Odrzańska, Długa. Jaki jest wspólny mianownik dla tych ulic? Niestety, odpowiedź na to pytanie nie ma pozytywnego wydźwięku. Bo tym co łączy dziś te ulice jest zjawisko zamierania handlu. To nie rozpoczęło się dziś, wczoraj czy przedwczoraj. Wkroczyło na te ulice lata temu, niepostrzeżenie...
Ta ulica została zapomniana
Krótki spacer po historycznym centrum Raciborza wystarczy, aby natrafić na kilkanaście wolnych lokali użytkowych. Tu działał sklep spożywczy, tam księgarnia, jeszcze dalej sklep z odzieżą skórzaną. Niektóre lokale znalazły już nowych najemców, którzy prowadzą prace remontowe. Inne krzyczą do przechodniów jaskrawym „sprzedam/wynajmę, tel. ...”.
– Ta ulica została zapomniana. Ludzie stali się bardzo wygodni. Ci, którzy mają większy zasób gotówki, lubią pojechać na wycieczkę do galerii w większych miastach, gdzie wydają nawet duże pieniądze – mówi o ulicy Długiej oraz zmianie przyzwyczajeń klientów Krzysztof Lechowicz, który przez wiele lat prowadził przy ulicy Długiej sklepy dziecięcy oraz odzieżowy.
Płatne parkingi nas załatwiły
Dziś Krzysztof Lechowicz prowadzi ze swoją żoną Mariolą tylko sklep z odzieżą. Przenieśli go do lokalu, w którym kiedyś sprzedawali zabawki. – To był najlepszy sklep dziecięcy w regionie. Mieliśmy klientów z Baborowa, Głubczyc, Kędzierzyna czy Rybnika. Klienci z Niemiec przyjeżdżali do nas z długimi listami zakupów – wspomina nie tak odległe, ale minione bezpowrotnie czasy. Problemy, z którymi boryka się Krzysztof Lechowicz, odczuwało i odczuwa wielu innych przedsiębiorców działających w centrum Raciborza.
Gdy pytamy go, jak doszło do upadku ulicy Długiej, bez wahania wskazuje na utworzenie strefy płatnego parkowania. – To był pierwszy moment, kiedy w ciągu jednego roku doświadczyliśmy spadku obrotów o 20 – 25%. Parkingi nas załatwiły – mówi Krzysztof Lechowicz.
Auchan, galeria i... banki
Na parkingach się nie skończyło. Później otwarto centrum handlowe „Auchan” przy ul. Rybnickiej. – To było drugie uderzenie. Obroty spadły o kolejne 10 – 15% – wyjaśnia Krzysztof Lechowicz. Dalej wskazuje, że po płatnych parkingach i „Auchan” przyszła kolej na otwarcie galerii przy ul. Mickiewicza z „sieciówkami, które nas wykończyły”.
Psucie ulicy Długiej przyspieszyło zainteresowanie się deptakiem banków. Niektórzy przedsiębiorcy otrzymywali oferty wynajmu przewyższające ich dotychczasowe zyski z działalności gospodarczej. Ci, którzy się skusili, zyskali spokój oraz pewne źródło przychodów, odbyło się to jednak kosztem pozostałych biznesmenów z Długiej.
Komentarze
6 komentarzy
@kkkk - duże galerie w centrum działają w dwie strony - z jednej "wysysają", z drugiej prowokują do pojawienia się w centrum. Dzięki temu ja nie obserwuję zjawiska aby w centrum Rybnika było mało osób. Owszem też są puste lokale, ale jakieś muszą być bo mamy przecież wolny rynek. Gdyby nie było pustych lokali to właściciele szaleliby z cenami za wynajem. To co bardzo pozytywne w centrum Rybnika to ubywanie punktów bankowych i pożyczkowych na deptakach. Pojawia się za to co raz więcej knajpek i ogólnie gastronomii. Na plus działa również polityka prorowerowa. W weekendy pojawia się co raz więcej turystów rowerowych w mieście, a gastronomia jest czynna przez 7 dni w tygodniu więc jest dużo bardziej rentowna od handlu. Najgorsze wymiatacze ludzi z centrum to duże markety na przedmieściach tak jak w Raciborzu Auchan. Większe miasta sobie poradzą. W mniejszych centra wymierają. I tak się pocieszcie tym, że w Raciborzu nie jest tak źle jak w Koźlu, Wodzisławiu czy Żorach. Tam to dopiero są pustki.
To takie błędne koło: atrakcyjniejsze sklepy się nie otwierają, bo nie ma ruchu, a nie ma ruchu, bo nie ma po co iść. Takie wymarłe deptaki są w całej Polsce. W Rybniku galeria w centrum wyssała ruch z okolicznych uliczek, a zwiększyła ruch samochodowy. W Gliwicach centrum wymierało mimo bezpłatnego parkowania do niedawna i dalej wymiera mimo możliwości dojazdu samochodem na główną ulicę handlową. Paradoksalnie, gastronomia lokuje się tam gdzie parkowanie jest najdroższe. W dużych miastach z dużą liczbą turystów obroty wzrastają po zamknięciu ulicy dla ruchu samochodów (np. w Gdańsku). Moim zdaniem handel na ulicach mniejszych miast zabił Internet i galerie. Jedno i drugie oferuje dużo większy wybór towaru często za niższą cenę, do tego dochodzi wygoda (nie trzeba chodzić, nie pada, nie wieje).
Ciekawe jak można to zmienić "Brakuje tu pubu. Naprzeciwko nas była restauracja, w której nie można było podać gościom piwa, bo okoliczni mieszkańcy się na to nie zgodzili i lokal nie dostał koncesji.."
Ja osobiście przestałem tam chodzić kiedy co 2 lokal stał się bankiem.
To, że ul. Dluga umiera to niczyja wina. Sami wolimy kupić przez Internet. Tak jakby kowal miał pretensje że koni nie chcą już dziś podkuć.
Z tą ulicą Długą to jest długa historia... Jak w czasach świetności były knajpy i puby to mieszkańcom (pewnie słusznie) przeszkadzał hałas wieczorem, więc oni nie będą zadowoleni z "artystycznego" centrum miasta. Co do geszefcików które funkcjonowały i taki smutek za nimi teraz jest: jeśli ceny są 2 razy większe, a wybór 3 razy mniejszy niż w galerii to dlaczego mam kupić u sklepikarza? W Niemczech i Holandii też jest lipa w centrum miast!! Takie czasy.