Ksiądz Jan Szywalski opowiada anegdoty o... księżach
- O księżach krąży dużo anegdot i żartów. Często, zwłaszcza te wymyślone, są złośliwe czy nawet sprośne, często absurdalne. Jednak zdarzają się w kościele czasem zabawne incydenty, księżowskie przejęzyczenia, które wzbudzają ogólny śmiech w kościele - pisze ks. Jan Szywalski.
Musi być porządek!
W farnym kościele zaraz po wojnie pomagał ks. Lux, wykształcony, lecz słaby w języku polskim. Przed Bożym Ciałem mówi o porządku na procesji:
– Musi być Ordnung, wszyscy pójdziemy po czworakach!
Ks. Jan Haida
Ks. Haida nie otrzymał od władz miejskich pozwolenia na procesję wokół Rynku i żalił się przed wiernymi:
– Łoboczcie, była wystawa psów i psioki paradowały po Rynku, a my z Panem Jezusem nie możemy!
Dosyć znane jest zdarzenie w Urzędzie Miejskim, do którego został wezwany ks. Haida. Pozdrowił obecnych głośnym:
– Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!
W tamych czasach nikt z urzędników nie śmiał odpowiedzieć po katolicku, lecz każdy chował głowę w aktach. Na to ks. Haida:
– Jak tu nikogo nie ma, to sobie pójdę! – i wyszedł.
Ks. prałat Wodarz
Długoletni proboszcz z Pawłowa ks. Antoni Wodarz miał już prawie 90 lat był, a w Pawłowie był od 1916 r. dlatego biskup zamierzał mu dać młodego kapelonka do pomocy. Tę propozycję chciał mu podsunąć możliwie delikatnie:
– Księże Prałacie, może potrzeba pomocy?
– Pomocy? – zdziwił się ks. Wodarz – A komu mam pomagać?
Kiedyś pojechałem go odwiedzić. Przywitał mnie głośno na korytarzu;
– O witam! Chodź i siadaj, bo mam dziś jubileusz i trzeba to fajrować. Jest 40 lat jak przestołech kurzyć papierosy.
Postawił na stole dwa kryształowe kielichy i nalał wina.
– Bo kurzyłech moc. Ale umarł mój brat i wtedy powiedziałem sobie: Ty huncwocie! Brat umarł, a ty kurzysz cigarety? I wtedy żech przestoł.
Potem opowiedział mi żart o pewnym farorzu, który „durch godoł te same kazania”, aż rada parafialna poszła do biskupa na niego się żalić. Biskup wezwał starego kapłana i przed radą powtórzył mu ich zarzut. A proboszcz do radnych: – To godejcie co żech powiedział ostatnio na kozaniu?
Radni nie mogli sobie przypomnieć; wtedy proboszcz: – Widzą ksiądz Biskup, jeszcze raz im to muszan powtórzyć!
Potem ks. Wodarz nachylił się do mnie i rzekł poufale: – Tak między nami, to ja niekiedy też to samo mówię co rok temu, ale ludzie mają dziś tak krótką pamięć… i pokazał palcami pięć centymetrów.
Nie chciałem mu powiedzieć, że parafianie Pawłowa twierdzili, że jego kazania znają na pamięć.