środa, 27 listopada 2024

imieniny: Waleriana, Wirgiliusza, Ody

RSS

Ksiądz Jan Szywalski opowiada anegdoty o... księżach

13.01.2019 07:00 | 0 komentarzy | red

- O księżach krąży dużo anegdot i żartów. Często, zwłaszcza te wymyślone, są złośliwe czy nawet sprośne, często absurdalne. Jednak zdarzają się w kościele czasem zabawne incydenty, księżowskie przejęzyczenia, które wzbudzają ogólny śmiech w kościele - pisze ks. Jan Szywalski.

Ksiądz Jan Szywalski opowiada anegdoty o... księżach
Wiesz coś więcej na ten temat? Napisz do nas

Musi być porządek!

W farnym kościele zaraz po wojnie pomagał ks. Lux, wykształcony, lecz słaby w języku polskim. Przed Bożym Ciałem mówi o porządku na procesji:

– Musi być Ordnung, wszyscy pójdziemy po czworakach!

Ks. Jan Haida

Ks. Haida nie otrzymał od władz miejskich pozwolenia na procesję wokół Rynku i żalił się przed wiernymi:

– Łoboczcie, była wystawa psów i psioki paradowały po Rynku, a my z Panem Jezusem nie możemy!

Dosyć znane jest zdarzenie w Urzędzie Miejskim, do którego został wezwany ks. Haida. Pozdrowił obecnych głośnym:

– Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!

W tamych czasach nikt z urzędników nie śmiał odpowiedzieć po katolicku, lecz każdy chował głowę w aktach. Na to ks. Haida:

– Jak tu nikogo nie ma, to sobie pójdę! – i wyszedł.

Ks. prałat Wodarz

Długoletni proboszcz z Pawłowa ks. Antoni Wodarz miał już prawie 90 lat był, a w Pawłowie był od 1916 r. dlatego biskup zamierzał mu dać młodego kapelonka do pomocy. Tę propozycję chciał mu podsunąć możliwie delikatnie:

– Księże Prałacie, może potrzeba pomocy?

– Pomocy? – zdziwił się ks. Wodarz – A komu mam pomagać?

Kiedyś pojechałem go odwiedzić. Przywitał mnie głośno na korytarzu;

– O witam! Chodź i siadaj, bo mam dziś jubileusz i trzeba to fajrować. Jest 40 lat jak przestołech kurzyć papierosy.

Postawił na stole dwa kryształowe kielichy i nalał wina.

– Bo kurzyłech moc. Ale umarł mój brat i wtedy powiedziałem sobie: Ty huncwocie! Brat umarł, a ty kurzysz cigarety? I wtedy żech przestoł.

Potem opowiedział mi żart o pewnym farorzu, który „durch godoł te same kazania”, aż rada parafialna poszła do biskupa na niego się żalić. Biskup wezwał starego kapłana i przed radą powtórzył mu ich zarzut. A proboszcz do radnych: – To godejcie co żech powiedział ostatnio na kozaniu?

Radni nie mogli sobie przypomnieć; wtedy proboszcz: – Widzą ksiądz Biskup, jeszcze raz im to muszan powtórzyć!

Potem ks. Wodarz nachylił się do mnie i rzekł poufale: – Tak między nami, to ja niekiedy też to samo mówię co rok temu, ale ludzie mają dziś tak krótką pamięć… i pokazał palcami pięć centymetrów.

Nie chciałem mu powiedzieć, że parafianie Pawłowa twierdzili, że jego kazania znają na pamięć.