Nowe życie Grzegorza. Po 40 latach wyszedł z bezdomności
Wrzesień 2018. Brudny i zarośnięty idzie ulicami Wodzisławia. Zaczepia ludzi: „daj na bułkę”. Rzadko wydaje na jedzenie, zwykle na alkohol. Śpi byle gdzie. Grudzień 2018. Nowa marynarka, skórzane buty, błyszczący zegarek. Za chwilę obiad, trzeba wracać. Bo jest gdzie i jest po co... 58-letni Grzegorz - znany wodzisławianom jako „Gwizdek”, przez 40 lat był bezdomnym alkoholikiem. Teraz to inny człowiek. - Wszystko dzięki pani Uli! To ona mi pomogła - nie kryje wdzięczności.
Ciepły dworzec PKS
Pomieszkiwał gdzie popadło: w miejskiej toalecie, pustostanach, starej kotłowni, czasami w noclegowni. Z błyskiem w oku mówi o starym dworcu PKS, gdzie nie raz nocował na ławce. - Tam mnie wszyscy znali. A z kierowcami to o tak żyłem! - pokazuje gest porozumienia. Wodzisławianie mówili na niego „Gwizdek” nieprzypadkowo. - Bo ja ciągle gwiżdżę - tłumaczy logicznie.
Jego najbliższym kompanem stał się alkohol. Szybko wpadł w szpony uzależnienia.
– Wódki nie piłem. Zawsze piwo - zaznacza. Ile pił?
– Dużo. Nieraz za dużo i nie wiedziałem co się dzieje - przyznaje.
„Masz na loda”
Losy „Gwizdka” zależały od tego kto i kiedy go przygarnął, kto nim się zainteresował. Czasami trafiał na dobrych ludzi, którzy dawali mu pracę i schronienie, a czasami takich, którzy chcieli go wykorzystać i namawiali do złego. Bo o tym, że „Gwizdek” ma dwie natury - tę dobrą i tę bardziej mroczną - wiedział każdy, kto chociaż trochę go poznał. Gdy widział dziecko ze smutną miną, to wyciągał ostatni grosz i prowadził smyka do sklepowego okienka, żeby kupić mu słodkości. - Jak widzę jakieś dziecko, że płacze, to przecież dam mu te 2 zł na loda - mówi Grzegorz. Wielu wodzisławian ma w pamięci te drobne gesty. - Sam niewiele miał, ale dzieciakowi loda kupił - podkreślają. Ale były i złe momenty. Zgarbiony, wzburzony, zarośnięty, pod wpływem alkoholu. Można się było przestraszyć.
Najtrudniejsze były dla niego zimy. - Bogu dziękuję, że nie zamarzłem - mówi dziś.
Ból, karetka, szpital
Niezdrowy tryb życia przyniósł efekty. Pan Grzegorz się rozchorował i trafił do wodzisławskiego szpitala. To było 1 października. Wstał wcześnie rano. Czuł silny ból. - Poszedłem po piwo - wspomina. Od jednej z handlujących kobiet usłyszał, że ma nie pić, bo „cały jest żółty”. - Herbaty mi zrobiła. Tak mi się ręce trzęsły - opowiada Grzegorz. Później posiedział na parapecie budynku hali targowej. Wreszcie przyjechał pan Mariusz - straganiarz, któremu „Gwizdek” nie raz pomagał. – Mariusz mnie zobaczył. Mówi „dzwonię po pogotowie”. Ja na to „nie dzwoń”. Dopiero za trzecim razem się zgodziłem - przyznaje.
Przyjechała karetka i zabrała Grzegorza do szpitala. Na miejscu prysznic. Pielęgniarki od razu pozbyły się jego ubrań. Poprzynosiły z domu. Od mężów, synów. Czyste, żeby miał cokolwiek.
Komentarze
7 komentarzy
Obiektywny twoje okno na Świat to telewizor marki Jowisz, od niedawna komp, i kawałek ogródka koło starej budy. W życiu w dupie byłeś i gowno widziałeś. Nie ośmieszają się na Nowinach.
O znowu o gwieździe Wodzisławia buhaha Gwizdek na prezydenta tego miasta!
Do poniżej nie pisz bzdur , by pisać o czasach komuny trzeba było by w tych czasach żyć,a z twoich komentarzy wynika że wiesz co zjesz czyli G.... !....
A bezdomnych nie było, dlatego że był dużo pustych mieszkań które wielu ludzi zajmowało bez przydziału i nie płacili czynszu. Po prostu kopnął w drzwi, zmienił zamki i mieszkał. Tak było w komunie.
@Damiano2389, co ty młody człowieku wiesz o komunie ? W komunie było więcej nierobów niż dzisiaj. Często popracowali kilka miesięcy latem, po to aby mieć pieczątkę w dowodzie. A potem siedzieli w szynkach i chlali piwsko pół roku. Nikt do pracy nikogo nie zmuszał. Dzisiaj te nieroby z tych lat, dostają najwyższe podwyżki swoich emerytur i rent.
Chłop nie pije od trzech miesięcy a pseudo-dziennikarze robią z niego celebrytę. Na razie to on ma ledwie przerwę w piciu, a Wy robicie mu krzywdę.... Życzę temu człowiekowi jak najlepiej, ale tą zabawa skończy się źle - pismaki wtedy winę zwalą na niego.
40 lat temu nie było bezdomnych,bo za komuny każdy musiał pracować