Czeka na lek na białaczkę. Wierzyć się nie chce jak długo i dlaczego...
Aleksandra Lazar z Rydułtów choruje na przewlekłą białaczkę. Nieludzkie przepisy narażają jej życie. Kobieta musi walczyć nie tylko z chorobą, ale też z systemem służby zdrowia. Lek, który może wydłużyć jej życie, nie jest refundowany. Ministerstwo zdrowia może pomóc, ale w gąszczu procedur popełniono błędy i chora czeka na odpowiedź już... osiem miesięcy.
Mimo wszystko staram się być optymistką - słowa Aleksandry Lazar z Rydułtów rozdzierają serce. Kobieta od lat zmaga się z poważnymi chorobami. Kiedyś jej życie wyglądało zupełnie inaczej. Pracowała w Zespole Szkół Ponadgimnazjalnych nr w 2 w Rydułtowach, była lubianą i docenianą nauczycielką. Problemy ze zdrowiem spowodowały, że wszystko musiało się zmienić. Najpierw zdiagnozowano u niej przewlekłe wrzodziejące zapalenie jelita grubego. Lekarze zdecydowali o wszczepieniu w przedsionek serca cewnika, który zapewniał żywienie pozajelitowe. Gdy sądziła, że już nic gorszego jej nie spotka, usłyszała kolejną diagnozę: „przewlekła białaczka limfatyczna”.
W trybie pilnym
To był cios. W przypadku pani Aleksandry standardowe metody leczenia były ryzykowne. Początkowo lekarze zakazywali chemioterapii. Były obawy, że chore jelita jej nie wytrzymają. Mieszkanka Rydułtów na własną rękę szukała innych metod leczenia. Nie przyniosły one efektów. W pewnym momencie stan zdrowia kobiety tak się pogorszył, że nie było innego wyjścia, że konieczna była chemioterapia. - Przy mojej białaczce, w stanach gwałtownego zaostrzenia, mocno powiększają się węzły chłonne w całym ciele. Węzły chłonne na szyi zaczęły uciskać moją tchawicę i krtań. Miałam problemy z oddychaniem. Dostałam skierowanie na „chemię” w trybie pilnym - mówi o swoim dramacie pani Aleksndra.
Mieszkanka Rydułtów trafiła na Oddział Hematologii i Transplantacji Szpiku w Samodzielnym Publicznym Szpitalu Klinicznym im. Andrzeja Mielęckiego Śląskiego Uniwersytetu Medycznego w Katowicach. Było to we wrześniu ubiegłego roku. Przeszła pierwszą chemioterapię. - Stan jelit pogorszył się, ale lekarze musieli po prostu wybrać mniejsze zło - przyznaje kobieta.
Komentarze
6 komentarzy
jak to można skomentować ?: tak to jest jak katoPISiorski minister zdrowia, niejaki szumowski, zawierza służbę zdrowia Matce Boskiej:
"Akt Zawierzenia Polskiej Służby Zdrowia Matce Bożej. - Jesteśmy z chorymi nie tylko jako fachowcy, ale również jako bliźni - powiedział minister."
a wystarczy chorych zawierzyć fachowcom i naukowcom. Gusła i wszelkich kapelanów osunąć ze szpitali, pozostawiając wierzenia w sferze prywatnej !
http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/7,114883,23468823,jestesmy-z-chorymi-nie-tylko-jako-fachowcy-minister-zawierza.html
Komentarz został usunięty z powodu naruszenia regulaminu
Duzo zdrowia dla pani
po prostu POLNISCHE WIRTSCHAFT !!!
zdrowy człowiek by się załamał....
Czy to jest ta dobra zmiana w wydaniu kaczora?? W całej UE refundują ten lek a w Polsce nie? Co te barany w służbie zdrowia poprawili przez prawie 3 lata?? Szybkiego powrotu do zdrowia życzę.