Czy radną Ronin i jej syna niszczył „Raciborski Układ Zamknięty”?
W programie TVP Info radna miejska Anna Ronin zasugerowała udział raciborskiej policji oraz prezydenta miasta w szykanach wobec jej syna, który został osadzony w więzieniu. Miało to mieć związek z jej działalnością publiczną. Ronin wspomniała też „Raciborski Układ Zamknięty” i oskarżyła prezydenta o wywieranie nacisków na swego pracodawcę, czyli DFK. Sprawdziliśmy u źródła, czyli w sądzie, dlaczego jej synem interesowała się policja i w jakich okolicznościach trafił on do więzienia.
Szanowni Państwo,
w związku z moim wystąpieniem w programie TVP „Studio Polska” w dniu 17 marca 2018 i coraz liczniejszymi pytaniami różnych osób o szczegóły działalności tzw. „układu zamkniętego” w Raciborzu postanowiłam podzielić się niektórymi moimi osobistymi doświadczeniami i przemyśleniami.
W tych kilku akapitach postaram się wyjaśnić sprawy, dotyczące z jednej strony haniebnego uwięzienia mojego syna (wówczas osiemnastoletniego maturzysty), z drugiej zaś istnienia w naszym mieście tzw. „układu zamkniętego”, który brutalnie mnie sponiewierał w każdej możliwej sferze ludzkiego życia.
Za swoją działalność polityczno-społeczną na rzecz Raciborza, w tym kandydowaniu na urząd prezydenta miasta spotkała mnie „zasłużona” kara. Mój syn został osadzony w więzieniu (4 tygodnie), straciłam pracę, próbowano odebrać mi godność, zohydzić mnie ludziom, poprzez najbardziej plugawe i nikczemne kłamstwa na mój temat. Nie sposób w tym miejscu nie dodać, że robiono to, między innymi, z domu Pana Mirosława Lenka, na co posiadam niezbite dowody (hejt internetowy). Straszono i wywierano presję na mnie i moją rodzinę, m.in. grożono podpaleniem samochodu, śledzono samochód, którym się poruszałam w okresie pomiędzy pierwszą a drugą turą wyborów na urząd prezydenta miasta. Chyba nie muszę dodawać, że nikt do tej pory nie poniósł konsekwencji tych czynów („układ zamknięty” działa i nie pozwala zrobić swoim krzywdy).
Wracając do meritum, a więc tego co najbardziej przeżyłam, czyli osadzenia mojego dziecka w więzieniu. Mój syn wraz z kolegami ze szkoły, tuż przed Świętami Bożego Narodzenia w 2015 r. , zostali zatrzymani przez Policję w parku, za posiadanie przez jednego z kolegów syna tzw. „trawki”. Po zatrzymaniu zostali od razu aresztowani. W czasie zatrzymania w parku mój syn nie posiadał przy sobie żadnych środków niedozwolonych, miał je natomiast jeden z chłopaków. Początkowo więc zgodnie ze stanem faktycznym nie przyznawał się do winy ale będąc pod ogromną presją, po paru godzinach przesłuchań wraz z kolegą przyznał się do winy, żeby jak najprędzej wrócić do domu (naiwne dzieciaki, które wierzyły w uczciwość tzw. wymiaru sprawiedliwości). Policja dokonała przeszukania miejsca zamieszkania syna, oczywiście niczego nielegalnego nie znajdując. I w tym miejscu należy z całą mocą podkreślić, bo to kluczowy moment dla całej sprawy, policjanci, prokurator i Sąd znali adres zamieszkania syna ten prawidłowy, pod którym była rewizja, co więcej znali mój adres zamieszkania, znali adres szkoły syna, nasze numery telefonów, itp. Następnie syn został skazany wyrokiem sądu - nigdy wcześniej nie był karany- na odpracowanie pewnej ilości godzin w formie prac społecznych. Zarówno on, jak i ja pogodziliśmy się z takim rozstrzygnięciem, i choć sąd potraktował syna dość surowo, a to nie tylko moja opinia, to jako matka pomyślałam, że będzie to dla niego nauka na przyszłość- „dura lex sed lex” (łac. twarde prawo, ale prawo).
Przez wiele miesięcy w tej sprawie nic się nie działo, aż do dnia 12 stycznia 2017 r, gdy policjanci zapukali do naszych drzwi, zabierając syna do zakładu karnego. Myślałam, że to ponury żart. Okazało się jednak, że tak nie jest, a syn jest poszukiwany za „uporczywe uchylanie się od odbywania kary, polegające na nieodbieraniu korespondencji sądowej.
Natychmiast podjęłam, wraz z prawnikiem, szereg działań, by wyjaśnić sytuację, i co ustaliliśmy? Sąd Rejonowy w Raciborzu kierował korespondencję do syna pod nieistniejący adres. Zamiast na adres poprawny 22/5 korespondencja była kierowana na adres 23/5 a w związku z tym, że takiego adresu nie ma, korespondencja nie dochodziła do syna! Przeglądając akta sprawy stwierdziliśmy, że Policja naprzemiennie w swoich dokumentach stosuje dwa adresy, ten właściwy i ten nieistniejący (wielokrotnie). Sąd i kurator wybierają uporczywie ten nieistniejący, ponadto, co wcześniej już sygnalizowałam, do dyspozycji Sądu były inne prawidłowe adresy (syna, mój oraz szkoły) oraz numery telefonów. Efektem drugiego i ostatniego działania Sądu było skierowanie patrolu Policji pod nieistniejący adres. Patrol policyjny potwierdził fakt nieistnienia adresu 23/5. Czy na tym polega praca Sądu i kuratora sądowego, czy takie działania wyczerpały zakres ich obowiązków!? Czy w takim mieście jak Racibórz organy ścigania muszą być tak bezradne, że nie są w stanie ustalić prawidłowego adresu i nie potrafią doręczyć bardzo ważnych dokumentów? Odpowiedź jest oczywista i brzmi NIE.
Szanowni Państwo, Policja, która miała w swojej dokumentacji adres właściwy (22/5), Policja która dokonała już wcześniej przeszukania tego mieszkania właśnie w tej sprawie, nie potrafiła ustalić miejsca zamieszkania mojego syna!? Jedyne na co było ją stać to stwierdzenie, że adres 23/5 nie istnieje.
Nasuwa się pytanie dlaczego tak się stało? W zasadzie istnieją dwie możliwości: pierwsza to pomyłka wynikająca z bałaganu w dokumentacji Policji, Sądu i Kuratora. Pomyłka, która kosztowała moje dziecko pobyt w więzieniu, a całą rodzinę niewyobrażalny stres z tym związany (każdego dnia baliśmy się o bezpieczeństwo syna, czy coś złego go tam nie spotka). Mnie dodatkowo dręczyło poczucie winy, że to przeze mnie, że to moja walka z „układem” spowodowała, że syn trafił tam, gdzie trafił. Jeśli to nawet była pomyłka, to gdzie przeprosiny, to dlaczego Sąd konsekwentnie oddalał nasze tłumaczenia, zażalenia i nie chciał zwolnić syna? Powiem więcej, nie tylko przeprosin się nie doczekaliśmy, ale spotkaliśmy się z niezwykłą butą, bezdusznością, brakiem empatii sądów (kurator, sędziowie), tak jakby ta sytuacja bawiła ich. Według sądów to nie oni tylko mój syn jest winny całej sytuacji!
Możliwość druga to celowe działanie szeroko pojętego wymiaru sprawiedliwości (policji, sądów, prokuratury) motywowane potrzebą ohydnej zemsty na mojej osobie za próbę rozbicia raciborskiego „układu zamkniętego”. Moje przypuszczenia wydają się być bardzo realne, gdy przeczytamy artykuł Rafała Pasztelańskiego z TVP Info „Policjanci i desantowcy zatrzymani za udział w gangu”(artykuł tutaj: http://www.tvp.info/26153951/policjanci-i-desantowcy-zatrzymani-za-udzial-w-gangu ). W artykule tym padają znamienne stwierdzenia: „policjanci z Raciborza...działali w gangu...zajmującym się hurtową dystrybucją narkotyków...można powiedzieć, że stworzyli w Raciborzu swoiste „miasto prywatne”...funkcjonariusze brali udział w obrocie narkotykami...Śledczy nie kryją, że grupa z Raciborza...była na swoim terenie niemal bezkarna...Nie było siły, która mogłaby się przeciwstawić takiemu sojuszowi: gangsterów, policji i wojska – mówi jeden ze śledczych.” W tej sprawie aresztowany został nawet naczelnik wydziału prewencji Komendy Powiatowej Policji w Raciborzu, który interesował się szczegółami mojej działalności publicznej. Osobiście nie mam wątpliwości, która z dwóch wersji wyżej opisanych jest prawdziwa. Państwu pozostawiam to pod rozwagę i ocenę.
I jeszcze jedna dygresja: zastanawia mnie, czy raciborski wymiar sprawiedliwości też tak błędnie i nieporadnie doręczałby ważne dokumenty (których nieodebranie grozi więzieniem), gdyby chodziło o syna: sędziego, prokuratora, policjanta czy kuratora?
Faktem jest, że mój syn nie musiał zostać zamknięty w więzieniu, nie jest żadnym groźnym przestępcą. Myślę, że komuś mogło bardzo zależeć na „wrobieniu syna Anny Ronin w więzienie” po to, aby ten fakt wykorzystać w hejtach przeciw mojej osobie w zbliżającej się kampanii wyborczej.
Anna Ronin
Ludzie:
Anna Ronin
Radna Miasta Racibórz
Mirosław Lenk
Przewodniczący Rady Miasta Racibórz, były prezydent.
Komentarze
14 komentarzy
czyli podwładny ziobry, niejaki jaki, który ma pod sobą więziennictwo jest w układzie raciborskim ?
dzięki temu układowi jakiemu zwiało 118 więźniów ?
a co na to miejscowy woś ?
Instytucje penitencjarne nie wiedziały, gdzie adresować korespondencję do chłopaka, ale już, aby go doprowadzić do ZK, wiedzieli pod który adres patrol wysłać, bez pudła? Jak nie mam złudzeń, co do przypadków, tak ten "logiczny ciąg tłumaczeń", wywołał na mojej krzywej i pomaszczonej gębie bardzo gorzki uśmiech.
a ha, czyli nie jarał, czyli nie częstował tylko zeznał że jarał i częstował.
trzeba przyznać, odkrywcze !
do zezem: nie gdyby nie jarał tylko gdyby nie zeznał, że jarał.
:) , gdyby nie jarał, nie częstował , nie byłby przesłuchiwany i karany.
a może częstowanie było zachętą do korzystania z jakiegoś źródełka ?
Każdy ponosi konsekwencje swoich działań. Gdyby nie szukali młodego w nieistniejącym mieszkaniu na terenie dawnego basenu, tylko doręczyli pisma tam, gdzie wcześniej byli na przesłuchaniu to też by nie było sprawy. Gdybyś się nie urodziła to też by było lepiej na świecie.
~janka757 (188.117. * .22) - brawo !
Nie byłoby całej sprawy gdyby synek nie jarał trawki w parku i nie częstował młodszych kolegów. To nie podlega żadnym dyskusjom.
Sprawność organów od lat bez zmian. Zakładając, że nikt nie kłamie za dużo, można zastanowić się dlaczego przeszukanie policja robiła w miejscu zamieszkania, ale potem pojawia się inny adres. A gdzie kurator? Był pod tym adresem? A jeszcze jak to prawda, że adres to teren po dawnym basenie na Bema, to już kuriozum. Jakim cudem więc znaleźli go pod jeszcze innym adresem? Przecież to mechanizm mogący zniszczyć kazdego. Wysyłam pismo pod nieistniejący adres, korzystam z instytucji pozornego doręczenia i na tej podstawie wywodzi się, że ktoś po 14 dniach zostaje poinformowany. Po tym czasie już się uchyla. I nagle mnie oświeca w sprawie prawidłowego adresu. Machina rusza. Przecież to aż nieprawdopodobne, że w Polsce może funkcjonować prawo pozwalające na to.
Faktycznie to teren basenu. Policja ma miszcza:))))))
Różnica między adresem 22 a 23 to jakieś 200 metrów. Oczywiście Eichendorffa 23 to te nowe bloki na terenie dawnego basenu na Bema, które chyba jeszcze są w budowie, a kilka lat temu ich tam nie było. Było pusto. Taki szczegół. Na zwrotkach korespondencji sądowej powinna być adnotacja "nie ma takiego adresu". Panowie Policjanci niech się pochwalą, gdzie byli najpierw na przeszukaniu, a następnie pod jaki próbowali znaleźć młodzieńca, jak zareagowali jak trafili pod adres 23 i nic tam nie było. Jest ślad w dokumentacji? Jeśli te dwa adresy są różne, to mamy do czynienia z jakąś farsą jeśli chodzi o wykonywanie obowiązków. Pan kurator, o ile się orientuję, również miał lub mógł mieć dostęp pełny do akt sprawy i adres mógł sprawdzić. O sędziach nie wspomnę, bo ci nie dość, że dysponowali pełną dokumentacją, to jednak w PL są jeszcze szczególną kastą i takimi rzeczami jak adresy nie będą zapewne zawracać sobie głowy. Co najważniejsze - jaka była reakcja wszystkich organów, jak dostali zwrotki z korespondencji, że "adres nie istnieje"? A Policji, jak tam stała między płotem z widokiem na Doro a betonowym płotem dawnego basenu. To tak na szybko po przeczytaniu tekstu. Całego. Panowie Redaktorzy, chyba dziennikarstwo śledcze nie jest Waszą najmocniejszą stroną, bo nie wspominacie o tych oczywistych w każdym postępowaniu administracyjnym dokumentach. A może warto się w to zagłębić? Przynajmniej otworzyć mapę Raciborza.
"„Policjanci w rozmowie z sąsiadami ustalili, że nie przebywa pod podanym adresem przy Eichendorffa."
czy mam rozumieć że ten adres został podany jak jeden z dwóch do korespondencji ?
więc o co chodzi?, w interesie młodziana było podać aktualny adres do korespondencji.
klasyczny unik na "nieodbieranie wezwań", ale przepisy się zmieniły i to w interesie takich młodzianów jest pilnować żeby organy ścigania, sądy i inne instytucje miały aktualny adres doręczeń !
Skoro to dziecko nie przebywało pod adresem gdzie były wysyłane zawiadomienie, to dlaczego uznano,że się uchyla???Dlaczego nie próbowano doręczyć w inne miejsce np w miejscu zamieszkania matki tylko kurator zawnioskowała zamianę kary na areszt???
Nie mam zbyt dużo wątpliwości po przeczytaniu tego artykułu że rację ma Pani Ronin.A odpowiedzialni w policji moim zdaniem powinni ponieść konsekwencje służbowe za błędne dwa adresy w dokumentacji i w konsekwencji wsadzenie chłopaka do więzienia.Myślę że opcje są dwie nieumysly błąd z adresami (w co wątpię bo można było sprawdzić od razu oba a nie czekać az się chłopaka wsadzi do więzienia).Albo druga opcja celowy bałagan .Obie opcje są możliwe.