Czy radną Ronin i jej syna niszczył „Raciborski Układ Zamknięty”?
W programie TVP Info radna miejska Anna Ronin zasugerowała udział raciborskiej policji oraz prezydenta miasta w szykanach wobec jej syna, który został osadzony w więzieniu. Miało to mieć związek z jej działalnością publiczną. Ronin wspomniała też „Raciborski Układ Zamknięty” i oskarżyła prezydenta o wywieranie nacisków na swego pracodawcę, czyli DFK. Sprawdziliśmy u źródła, czyli w sądzie, dlaczego jej synem interesowała się policja i w jakich okolicznościach trafił on do więzienia.
Czerwone oczy, nerwowe ruchy
Sprawa ma początek 22 grudnia 2015 roku. Tego dnia policjanci z raciborskiej policji w ramach patrolu zmotoryzowanego pełnili służbę w centrum miasta. Około godziny 15.00 oznakowany radiowóz skierował się w stronę parku Zamkowego. Około godziny 15.10, w okolicach przystani policjanci zauważyli czterech młodych mężczyzn, z których trzech siedziało na ławce, a jeden stał. Na widok radiowozu zaczęli się nerwowo zachowywać. Okazało się, że to Szymon S., Kacper P., Robert Ł. i Michał M.. – W związku z zachowaniem mężczyzn, postanowiliśmy sprawdzić dlaczego tak się zachowują. Poprosiliśmy wszystkich po kolei, aby pokazali, co mają w kieszeniach. Kacper P. miał w kieszeni pusty worek z zapięciem strunowym, a jego wygląd wskazywał, że mógł zażyć jakąś substancję niedozwoloną. W kieszeniach Robert Ł. miał opaloną lufkę szklaną. W trakcie kontroli w kieszeniach Michała M. ujawniono pięć woreczków z zawartością suszu roślinnego koloru zielono-brązowego – pisał 22 grudnia w notatce służbowej sierżant sztabowy Artur R., który razem z partnerem sprawdzał wtedy młodych ludzi.
Przeszukanie bez zastrzeżeń
Szymon D. został zwolniony, bo ustalono, że tylko przechodził przez park. Cała pozostała trójka została przewieziona do Komendy Powiatowej Policji w Raciborzu, gdzie zapadła decyzja o ich zatrzymaniu do wyjaśnienia. Michał M. przyznał się, że woreczki z suszem roślinnym zakupił u Kacpra P. który miał przywieźć z Jastrzębia dwanaście takich woreczków. Mężczyźni podzielili towar w szatni basenu. Policjanci przeprowadzili rozmowę z Robertem Ł., który przyznał, że ze znalezionej przy nim lufki wypalił marihuanę. Kiedy policjanci dokonywali przeszukania w parku wyrzucił swój woreczek. Było w nim 0,69 grama marihuany, co potwierdziło badanie testerem. Jeszcze tego samego dnia w obecności ojca Roberta Ł., policjanci z wydziału kryminalnego przeszukali mieszkanie przy ulicy Eichendorffa, gdzie miał mieszkać siedemnastolatek. W mieszkaniu nic nie znaleziono. „Nie było utrudnień podczas przeszukania” zapisał protokołujący przeszukanie policjant.
Częstowanie narkotykami
Jeszcze podczas przeszukania Robert Ł. oświadczał: „nie posiadam żadnych środków odurzających. Paliłem marihuanę razem z zatrzymanymi ze mną kolegami”. 23 grudnia 2015 roku o godzinie 14.30 w obecności adwokata Marka Gruszki Robertowi Ł. przedstawiono zarzuty posiadania narkotyków. Siedemnastolatek przyznał się do zarzutów w całości. – Faktycznie posiadałem w dniu wczorajszym marihuanę.
Po szkole szliśmy parkiem i w pewnym momencie sobie przysiedliśmy. Wyjąłem marihuanę i zapaliłem ją z razem z Kacprem. Wtedy nadjechali policjanci oznakowanym radiowozem. Wiedziałem, że Kacper był małoletni i nie ma skończonych 18 lat. Razem chodzimy do tej samej szkoły, do równoległej klasy. Dodatkowo wyjaśniam, że po szkole, idąc do parku najpierw zatrzymaliśmy się obok pomnika poległych żołnierzy i tam wypaliliśmy jeden gram marihuany. Potem poszliśmy do paru Zamkowego. Dodatkowo wyjaśniam, że posiadana przeze mnie marihuana wystarczyłaby na trzykrotne nabicie lufki – wyjaśniał Robert Ł.
Ludzie:
Anna Ronin
Radna Miasta Racibórz
Mirosław Lenk
Przewodniczący Rady Miasta Racibórz, były prezydent.
Komentarze
14 komentarzy
czyli podwładny ziobry, niejaki jaki, który ma pod sobą więziennictwo jest w układzie raciborskim ?
dzięki temu układowi jakiemu zwiało 118 więźniów ?
a co na to miejscowy woś ?
Instytucje penitencjarne nie wiedziały, gdzie adresować korespondencję do chłopaka, ale już, aby go doprowadzić do ZK, wiedzieli pod który adres patrol wysłać, bez pudła? Jak nie mam złudzeń, co do przypadków, tak ten "logiczny ciąg tłumaczeń", wywołał na mojej krzywej i pomaszczonej gębie bardzo gorzki uśmiech.
a ha, czyli nie jarał, czyli nie częstował tylko zeznał że jarał i częstował.
trzeba przyznać, odkrywcze !
do zezem: nie gdyby nie jarał tylko gdyby nie zeznał, że jarał.
:) , gdyby nie jarał, nie częstował , nie byłby przesłuchiwany i karany.
a może częstowanie było zachętą do korzystania z jakiegoś źródełka ?
Każdy ponosi konsekwencje swoich działań. Gdyby nie szukali młodego w nieistniejącym mieszkaniu na terenie dawnego basenu, tylko doręczyli pisma tam, gdzie wcześniej byli na przesłuchaniu to też by nie było sprawy. Gdybyś się nie urodziła to też by było lepiej na świecie.
~janka757 (188.117. * .22) - brawo !
Nie byłoby całej sprawy gdyby synek nie jarał trawki w parku i nie częstował młodszych kolegów. To nie podlega żadnym dyskusjom.
Sprawność organów od lat bez zmian. Zakładając, że nikt nie kłamie za dużo, można zastanowić się dlaczego przeszukanie policja robiła w miejscu zamieszkania, ale potem pojawia się inny adres. A gdzie kurator? Był pod tym adresem? A jeszcze jak to prawda, że adres to teren po dawnym basenie na Bema, to już kuriozum. Jakim cudem więc znaleźli go pod jeszcze innym adresem? Przecież to mechanizm mogący zniszczyć kazdego. Wysyłam pismo pod nieistniejący adres, korzystam z instytucji pozornego doręczenia i na tej podstawie wywodzi się, że ktoś po 14 dniach zostaje poinformowany. Po tym czasie już się uchyla. I nagle mnie oświeca w sprawie prawidłowego adresu. Machina rusza. Przecież to aż nieprawdopodobne, że w Polsce może funkcjonować prawo pozwalające na to.
Faktycznie to teren basenu. Policja ma miszcza:))))))
Różnica między adresem 22 a 23 to jakieś 200 metrów. Oczywiście Eichendorffa 23 to te nowe bloki na terenie dawnego basenu na Bema, które chyba jeszcze są w budowie, a kilka lat temu ich tam nie było. Było pusto. Taki szczegół. Na zwrotkach korespondencji sądowej powinna być adnotacja "nie ma takiego adresu". Panowie Policjanci niech się pochwalą, gdzie byli najpierw na przeszukaniu, a następnie pod jaki próbowali znaleźć młodzieńca, jak zareagowali jak trafili pod adres 23 i nic tam nie było. Jest ślad w dokumentacji? Jeśli te dwa adresy są różne, to mamy do czynienia z jakąś farsą jeśli chodzi o wykonywanie obowiązków. Pan kurator, o ile się orientuję, również miał lub mógł mieć dostęp pełny do akt sprawy i adres mógł sprawdzić. O sędziach nie wspomnę, bo ci nie dość, że dysponowali pełną dokumentacją, to jednak w PL są jeszcze szczególną kastą i takimi rzeczami jak adresy nie będą zapewne zawracać sobie głowy. Co najważniejsze - jaka była reakcja wszystkich organów, jak dostali zwrotki z korespondencji, że "adres nie istnieje"? A Policji, jak tam stała między płotem z widokiem na Doro a betonowym płotem dawnego basenu. To tak na szybko po przeczytaniu tekstu. Całego. Panowie Redaktorzy, chyba dziennikarstwo śledcze nie jest Waszą najmocniejszą stroną, bo nie wspominacie o tych oczywistych w każdym postępowaniu administracyjnym dokumentach. A może warto się w to zagłębić? Przynajmniej otworzyć mapę Raciborza.
"„Policjanci w rozmowie z sąsiadami ustalili, że nie przebywa pod podanym adresem przy Eichendorffa."
czy mam rozumieć że ten adres został podany jak jeden z dwóch do korespondencji ?
więc o co chodzi?, w interesie młodziana było podać aktualny adres do korespondencji.
klasyczny unik na "nieodbieranie wezwań", ale przepisy się zmieniły i to w interesie takich młodzianów jest pilnować żeby organy ścigania, sądy i inne instytucje miały aktualny adres doręczeń !
Skoro to dziecko nie przebywało pod adresem gdzie były wysyłane zawiadomienie, to dlaczego uznano,że się uchyla???Dlaczego nie próbowano doręczyć w inne miejsce np w miejscu zamieszkania matki tylko kurator zawnioskowała zamianę kary na areszt???
Nie mam zbyt dużo wątpliwości po przeczytaniu tego artykułu że rację ma Pani Ronin.A odpowiedzialni w policji moim zdaniem powinni ponieść konsekwencje służbowe za błędne dwa adresy w dokumentacji i w konsekwencji wsadzenie chłopaka do więzienia.Myślę że opcje są dwie nieumysly błąd z adresami (w co wątpię bo można było sprawdzić od razu oba a nie czekać az się chłopaka wsadzi do więzienia).Albo druga opcja celowy bałagan .Obie opcje są możliwe.