Czy radną Ronin i jej syna niszczył „Raciborski Układ Zamknięty”?
W programie TVP Info radna miejska Anna Ronin zasugerowała udział raciborskiej policji oraz prezydenta miasta w szykanach wobec jej syna, który został osadzony w więzieniu. Miało to mieć związek z jej działalnością publiczną. Ronin wspomniała też „Raciborski Układ Zamknięty” i oskarżyła prezydenta o wywieranie nacisków na swego pracodawcę, czyli DFK. Sprawdziliśmy u źródła, czyli w sądzie, dlaczego jej synem interesowała się policja i w jakich okolicznościach trafił on do więzienia.
Zasłużyłem na karę
30 grudnia 2015 roku prokurator Prokuratury Rejonowej w Raciborzu Marcin Darmochwał wydał postanowienie o wszczęciu śledztwa, które w całości powierzono do prowadzenia Komendzie Powiatowej Policji w Raciborzu. 28 stycznia 2016 roku o godzinie 10.00 w raciborskiej komendzie nastąpiło ponowne przesłuchanie Roberta Ł. i ogłoszenie mu nowych zarzutów – udzielania narkotyków osobie małoletniej – Kacprowi P. Na tym samym przesłuchaniu podejrzanemu zaproponowano uzgodnioną z prokuratorem karę.
Kara za posiadanie: 5 miesięcy ograniczenia wolności, kara za udzielanie narkotyków: 8 miesięcy ograniczenia wolności. Karę łączną ustalono na 10 miesięcy z obowiązkiem wykonywania nieodpłatnej, kontrolowanej pracy na cele społeczne w wymiarze 20 godzin miesięcznie. – Akceptuję w pełni zaproponowaną mi karę – zeznał do protokołu Robert Ł. 8 lutego 2016 roku prokurator Marcin Darmochwał formalnie zamknął śledztwo przeciwko Robertowi Ł.. 11 kwietnia 2016 roku na posiedzeniu niejawnym Sąd Rejonowy w Raciborzu uwzględnił wniosek złożony przez oskarżyciela publicznego o wydanie wyroku bez przeprowadzania rozprawy. – Okoliczności faktyczne sprawy nie budzą wątpliwości, a postawa oskarżonych wskazuje, że cele postępowania zostaną osiągnięte, mimo nie przeprowadzenia rozprawy – napisała w uzasadnieniu sędzia Monika Mańka. Na sali nie było ani Roberta Ł., ani jego obrońcy, choć inni podejrzani przyszli do sądu. 8 czerwca sąd powiadomił o wyroku Zespół Kuratorskiej Służby Sądowej celem określenia miejsca wykonywania orzeczonej kary ograniczenia wolności oraz nadzorowania jej wykonywania. Od tego momentu zaczynają się sądowe problemy Roberta Ł.
Lekceważenie sądu
25 lipca starszy kurator sądowy Małgorzata Romańczuk pisze do Sekcji Wykonywania Orzeczeń przy SR w Raciborzu. „Skazany nie stawia się na wezwanie kuratora przez co nie wskazano mu miejsca wykonywania kary, a tym samym nie podjął się wykonywania orzeczonej kary ograniczenia wolności. Z informacji policji wynika, że skazany nie przebywa pod wskazanym adresem przy ulicy Eichendorffa – pisze kurator i wnosi o zamianę kary ograniczenia wolności na karę zastępczą pozbawienia wolności. Kierownik sekcji wykonawczej w SR Racibórz wydaje zarządzenie zawiadomienia prokuratury rejonowej. 19 września sędzia Anna Harupa–Zięba po rozpoznaniu sprawy postanawia zarządzić wobec skazanego wykonanie zastępczej kary pozbawienia wolności w wymiarze 149 dni za niewykonaną karę 298 dni ograniczenia wolności. Sąd przyjął, że jeden dzień zastępczej kary jest równoważny dwom dniom ograniczenia wolności.
– Należy stwierdzić, że skazany umyślnie i uporczywie uchyla się od odbywania reszty kary ograniczenia wolności – uzasadnia swą decyzję sędzia. Powiadomiona zostaje WKU w Rybniku i dyrektor Zakładu Karnego w Raciborzu, do którego ma trafić Robert Ł. 26 października 2016 sąd wydaje nakaz przymusowego doprowadzenia Roberta Ł. do Zakładu Karnego w Raciborzu. Policjanci szukają mężczyzny od 28 października do 26 listopada. W końcu piszą do sądu: „Policjanci w rozmowie z sąsiadami ustalili, że nie przebywa pod podanym adresem przy Eichendorffa. To mieszkanie jego ojca, który widywany jest tu rzadko. Sąsiedzi nie wiedzą gdzie jest Robert Ł. i nie mają z nim żadnego kontaktu”. W aktach sprawy znalazła się wzmianka o błędnym adresie, jednak dwa sądy (Racibórz i Gliwice)nie uznały jej za okoliczność istotną dla sprawy. Wcześniej Robert Ł. odbierał korespondencję m.in. z policji. 12 stycznia 2017 policjanci wydziału kryminalnego zatrzymują Roberta Ł. i piszą do sądu, że kończą sprawę poszukiwawczą o Sp–139/16. Tego samego dnia o godzinie 16.50 za Robertem Ł. zamyka się brama Zakładu Karnego w Raciborzu.
Ludzie:
Anna Ronin
Radna Miasta Racibórz
Mirosław Lenk
Przewodniczący Rady Miasta Racibórz, były prezydent.
Komentarze
14 komentarzy
czyli podwładny ziobry, niejaki jaki, który ma pod sobą więziennictwo jest w układzie raciborskim ?
dzięki temu układowi jakiemu zwiało 118 więźniów ?
a co na to miejscowy woś ?
Instytucje penitencjarne nie wiedziały, gdzie adresować korespondencję do chłopaka, ale już, aby go doprowadzić do ZK, wiedzieli pod który adres patrol wysłać, bez pudła? Jak nie mam złudzeń, co do przypadków, tak ten "logiczny ciąg tłumaczeń", wywołał na mojej krzywej i pomaszczonej gębie bardzo gorzki uśmiech.
a ha, czyli nie jarał, czyli nie częstował tylko zeznał że jarał i częstował.
trzeba przyznać, odkrywcze !
do zezem: nie gdyby nie jarał tylko gdyby nie zeznał, że jarał.
:) , gdyby nie jarał, nie częstował , nie byłby przesłuchiwany i karany.
a może częstowanie było zachętą do korzystania z jakiegoś źródełka ?
Każdy ponosi konsekwencje swoich działań. Gdyby nie szukali młodego w nieistniejącym mieszkaniu na terenie dawnego basenu, tylko doręczyli pisma tam, gdzie wcześniej byli na przesłuchaniu to też by nie było sprawy. Gdybyś się nie urodziła to też by było lepiej na świecie.
~janka757 (188.117. * .22) - brawo !
Nie byłoby całej sprawy gdyby synek nie jarał trawki w parku i nie częstował młodszych kolegów. To nie podlega żadnym dyskusjom.
Sprawność organów od lat bez zmian. Zakładając, że nikt nie kłamie za dużo, można zastanowić się dlaczego przeszukanie policja robiła w miejscu zamieszkania, ale potem pojawia się inny adres. A gdzie kurator? Był pod tym adresem? A jeszcze jak to prawda, że adres to teren po dawnym basenie na Bema, to już kuriozum. Jakim cudem więc znaleźli go pod jeszcze innym adresem? Przecież to mechanizm mogący zniszczyć kazdego. Wysyłam pismo pod nieistniejący adres, korzystam z instytucji pozornego doręczenia i na tej podstawie wywodzi się, że ktoś po 14 dniach zostaje poinformowany. Po tym czasie już się uchyla. I nagle mnie oświeca w sprawie prawidłowego adresu. Machina rusza. Przecież to aż nieprawdopodobne, że w Polsce może funkcjonować prawo pozwalające na to.
Faktycznie to teren basenu. Policja ma miszcza:))))))
Różnica między adresem 22 a 23 to jakieś 200 metrów. Oczywiście Eichendorffa 23 to te nowe bloki na terenie dawnego basenu na Bema, które chyba jeszcze są w budowie, a kilka lat temu ich tam nie było. Było pusto. Taki szczegół. Na zwrotkach korespondencji sądowej powinna być adnotacja "nie ma takiego adresu". Panowie Policjanci niech się pochwalą, gdzie byli najpierw na przeszukaniu, a następnie pod jaki próbowali znaleźć młodzieńca, jak zareagowali jak trafili pod adres 23 i nic tam nie było. Jest ślad w dokumentacji? Jeśli te dwa adresy są różne, to mamy do czynienia z jakąś farsą jeśli chodzi o wykonywanie obowiązków. Pan kurator, o ile się orientuję, również miał lub mógł mieć dostęp pełny do akt sprawy i adres mógł sprawdzić. O sędziach nie wspomnę, bo ci nie dość, że dysponowali pełną dokumentacją, to jednak w PL są jeszcze szczególną kastą i takimi rzeczami jak adresy nie będą zapewne zawracać sobie głowy. Co najważniejsze - jaka była reakcja wszystkich organów, jak dostali zwrotki z korespondencji, że "adres nie istnieje"? A Policji, jak tam stała między płotem z widokiem na Doro a betonowym płotem dawnego basenu. To tak na szybko po przeczytaniu tekstu. Całego. Panowie Redaktorzy, chyba dziennikarstwo śledcze nie jest Waszą najmocniejszą stroną, bo nie wspominacie o tych oczywistych w każdym postępowaniu administracyjnym dokumentach. A może warto się w to zagłębić? Przynajmniej otworzyć mapę Raciborza.
"„Policjanci w rozmowie z sąsiadami ustalili, że nie przebywa pod podanym adresem przy Eichendorffa."
czy mam rozumieć że ten adres został podany jak jeden z dwóch do korespondencji ?
więc o co chodzi?, w interesie młodziana było podać aktualny adres do korespondencji.
klasyczny unik na "nieodbieranie wezwań", ale przepisy się zmieniły i to w interesie takich młodzianów jest pilnować żeby organy ścigania, sądy i inne instytucje miały aktualny adres doręczeń !
Skoro to dziecko nie przebywało pod adresem gdzie były wysyłane zawiadomienie, to dlaczego uznano,że się uchyla???Dlaczego nie próbowano doręczyć w inne miejsce np w miejscu zamieszkania matki tylko kurator zawnioskowała zamianę kary na areszt???
Nie mam zbyt dużo wątpliwości po przeczytaniu tego artykułu że rację ma Pani Ronin.A odpowiedzialni w policji moim zdaniem powinni ponieść konsekwencje służbowe za błędne dwa adresy w dokumentacji i w konsekwencji wsadzenie chłopaka do więzienia.Myślę że opcje są dwie nieumysly błąd z adresami (w co wątpię bo można było sprawdzić od razu oba a nie czekać az się chłopaka wsadzi do więzienia).Albo druga opcja celowy bałagan .Obie opcje są możliwe.