Poniedziałek, 1 lipca 2024

imieniny: Haliny, Mariana, Klarysy

RSS

Ksiądz Antoni Korczok - raciborzanin, męczennik Dachau

11.02.2018 06:30 | 0 komentarzy | red

Jest naszym raciborskim męczennikiem pochodzącym ze Starej Wsi. Był proboszczem w Gliwicach – Sośnicy, więźniem nr 19 953 w Dachau, tam zamordowany 5 lutego 1941 r. Jest kandydatem na ołtarze - pisze ks. Jan Szywalski o księdzu Antonim Korczoku.

Ksiądz Antoni Korczok - raciborzanin, męczennik Dachau
Wiesz coś więcej na ten temat? Napisz do nas

Więzień

Potem przyszła wojna. Jej wybuch zresztą ks. Korczok przeczuwał, o czym świadczą wpisy w kronice. Czuł na sobie śledczy wzrok gestapo. Już w lipcu zostało kilku księży niewygodnych dla brunatnych władz wysiedlonych ze Śląska, m. in. ks. Carl Ulitzka z Raciborza. Dla ks. Korczoka również szukano pretekstu, aby go zdyskredytować w oczach wiernych.

Nadarzyła się okazja. Po rozpoczęciu wojny zaczęły napływać powiadomienia o poległych żołnierzach „für Führer, Volk und Vaterland”. 28 maja 1940 r. poległ na froncie francuskim 26-letni parafianin Sośnicy Waldemar Kleinert. Brat jego przyszedł do ks. Korczoka prosić o modlitwę za niego. Proboszczowi Koczokowi wiadomo było, że ojciec poległego, działacz partii hitlerowskiej, kilka miesięcy przedtem wystąpił oficjalnie z Kościoła. Podobno wyrażał się z pogardą o Kościele i duchowieństwie. W związku jednak ze śmiercią jego syna, ks. Korczok uważał za swój obowiązek, by wyrazić mu współczucie i napisał do niego list. Było w nim też zdanie, że „gdyby Pan miał życzenie, by ból po stracie syna ukoić pociechą płynącą z wiary, to jestem gotowy, by drogę powrotu do niej Panu ułatwić”. Pan Kleinert, ojciec poległego, pokazał list komórce partyjnej, ta posłała go jeszcze do wyższej instancji. W gazetach partyjnych rozpętała się gwałtowna nagonka na księdza. Oskarżano go o „duszochwactwo”, o nietolerancję, o pijaństwo (był abstynentem!) oraz przynależność do narodowości polskiej. Na nic zdał się drugi list w pojednawczym tonie do pana Kleinerta. 24 sierpnia 1940 r. przyszło po ks. Korczoka gestapo. W kajdanach odprowadzano go po ulicach parafii do gliwickiego więzienia, a 3 września został przekazany do Wrocławia. Zachowały się, spisane w tajemnicy, przez ks. wikariusza opinie mieszkańców Sośnicy o oskarżycielu Kleinercie. Wynika z nich, że korzystał kiedyś z pomocy charytatywnej ks. Korczoka, potem, gdy zapisał się do partii, rozpił się, stał się alkoholikiem i używał publicznie ordynarnych słów pod adresem swego dobroczyńcy.

Męczennik

Na nic nie zdały się interwencje ks. kardynała Bertrama: ks. Korczok został przewieziony do obozu koncentracyjnego w Dachau i poddany zaostrzonemu rygorowi. Zachowały się pewne świadectwa o nim. „Ks. Korczok pracował przy ładunku węgla. Wieczorami gromadził w swoim baraku współwięźniów, z którymi odmawiał modlitwy, słuchał ich spowiedzi, przygotowując na śmierć. Kiedy władze dowiedziały się o tym, zawieszono go za ręce założone na plecach na jedną godzinę na szubienicy. Po odbyciu kary ks. dr Korczok nie przestał działalności duszpasterskiej, tak, że skazany został po raz drugi na podobną, tym razem, a dwugodzinną karę”. W międzyczasie odbyła się „rozprawa sądowa”, na której nie udowodniono mu żadnej winy. Miał zatem być zwolniony 6 lutego 1941 r. Jego bratanek, także ksiądz, Franciszek Korczok, pełen nadziei załatwił sobie odpowiednie pozwolenia i pojechał po niego do Dachau. W obozie dowiedział się jednak, że „akurat wczoraj, 5 lutego, stryj jego umarł na osłabienie krążenia krwi”. Przyrzeczono mu, że otrzyma zezwolenie na sprowadzenie zwłok, lecz podpis musi złożyć chwilowo nieobecny komendant obozu. Pozwolono mu zobaczyć zmarłego: leżał na drewnianej pryczy, nagi, skurczony jak dziecko,, nakryty papierowym workiem. Miał głowę zalaną krwią i okrytą ranami. Zauważył ślad po strzale w kark.

Komendant, gdy przybył, strasznie zdenerwował się, że pozwolono mu zobaczyć zmarłego, bo „powinno się go było zaraz spalić”. Mógł jednak pojechać do krematorium, tak, że był przynajmniej pewny, że będą to prochy stryja.

Pogrzeb

Urnę przywiózł do parafii Chrystusa Króla w Gliwicach, tam gdzie był wikarym. Zaczęło się masowe odwiedzanie kościoła, by pomodlić się za niego. Uroczyste requiem odbyło się 18 lutego. Gestapo, widząc, że ludzi pielgrzymujących do jego urny jest coraz więcej, nakazało, by pochówek był w Raciborzu.

Uroczystości pogrzebowe w Raciborzu odbyły się w kościele św. Mikołaja 20 lutego. Urnę umieszczono w pomalowanej na srebrno trumnie i pochowano w grobie jego rodziców. Po wojnie jednak wyjęto ją i przekazano do Sośnicy, tam gdzie był 15 lat proboszczem. Ponowny pochówek miał miejsce 25 sierpnia 1946 r. przy współudziale administratora opolskiego Bolesława Kominka. Urna znajduje się dziś przy ołtarzu w bocznej nawie.

Niestety, ks. Antoni Korczok nie znalazł się wśród 108 błogosławionych ofiar ostatniej wojny, wyniesionych na ołtarze w 1999 r. przez Jana Pawła II , bo uwzględniono wtedy tylko męczenników z terenów byłej Polski. A szkoda...

ks. Jan Szywalski


fot. ze zbiorów Muzeum w Zabrzu