Ksiądz Antoni Korczok - raciborzanin, męczennik Dachau
Jest naszym raciborskim męczennikiem pochodzącym ze Starej Wsi. Był proboszczem w Gliwicach – Sośnicy, więźniem nr 19 953 w Dachau, tam zamordowany 5 lutego 1941 r. Jest kandydatem na ołtarze - pisze ks. Jan Szywalski o księdzu Antonim Korczoku.
Raciborzanin
Antoni Korczok urodził się 1 czerwca 1891 r. w rolniczej rodzinie starowiejskiej. Korczokowie mieszkali niedaleko kościoła św. Mikołaja na ul. Kościelnej 9, ojciec, również Antoni, należał do Rady Parafialnej, matka Paulina była z domu Komorek. Przyszły ksiądz Antoni był drugim dzieckiem z dziewięciorga. Religijność była czymś oczywistym w ich domu, kościół parafialny był blisko, ale byli też bardzo przywiązani do kościoła Matki Bożej.
Po ukończeniu czterech klas podstawówki młody Antoni kształcił się dalej w renomowanym Królewskim – Ewangelickim Gimnazjum w Raciborzu (dziś Ekonomik). W 1910 r. złożył egzamin dojrzałości z wyróżnieniem i od razu wstąpił do Seminarium Duchownego we Wrocławiu. Podczas studiów interesował się szczególnie historią kościelną narodów słowiańskich. Znał i swobodnie posługiwal się językiem polskim i niemieckim.
Kapłan
Miał 23 lata, gdy otrzymał w 1914 r. święcenia kapłańskie we Wrocławiu. Prymicje w kościele św. Mikołaja były zapewne wielkim świętem dla parafii. Kazanie wygłosił proboszcz ks. Carl Ulitzka w polskim i niemieckim języku. Gościna odbyła się w rodzinnym domu.
W tym samym roku wybuchła I wojna światowa. Jako młody ksiądz został zatrudniony w szpitalu wojskowym w Raciborzu (był za to odznaczony Krzyżem żelaznym II klasy), ale otaczał także opieką religijną rosyjskich, ukraińskich i polskich jeńców wojennych. Wielu z nich należało do Kościoła grekokatolickiego czy prawosławnego. Zainteresowanie Kościołami wschodnimi zaowocowało później na pisaniem pracy doktorskiej pt. „Kościół grekokatolicki w Galicji”, przyjętej na Uniwersytecie Wrocławskim w 1919 r.
W latach 1916 – 18 był wikariuszem w Katowicach – Dębicach, a później w Gliwicach przy dzisiejszej katedrze św. Piotra i Pawła.
W czasie powstań śląskich i plebiscytu, mimo propolskich sentymentów, trzymał się zaleceń bpa wrocławskiego kard. Bertrama, który zabronił księżom bezpośredniego angażowania się w walkę powstańczą. Ks. Korczok na pewno nie był fanatykiem polskim; był przede wszystkim kapłanem i to dla wszystkich. Po podziale Górnego Śląska nie wyemigrował na stronę polską lecz pozostał w Gliwicach.
W 1922 r. został wikariuszem przy parafii św. Franciszka w Zabrzu – Zaborzu.
Proboszcz
W 1928 r. umarł nagle proboszcz w Gliwicach – Sośnicy i ks. Antoni Korczok został mianowany jego następcą. Stał przed niełatwym zadaniem: trzeba było dokończyć budowę nowej świątyni oraz integrować społeczność robotniczo-górniczą gwałtownie rozrastającej się parafii. Ks. Antoni okazał się kapłanem pełnym energii: wprowadzony w kwietniu 1929 r. w urząd, mógł już w październiku tegoż roku zaprosić biskupa na konsekrację nowej, obszernej świątyni pw. MB Wspomożenia Wiernych.
Nabożeństwa odprawiano, jak to bywało najczęściej na Górnym Śląsku, dwujęzycznie: stałe teksty mszy św. były oczywiście po łacinie, ale śpiewy i kazania były na jednej mszy św. po polsku, na drugiej po niemiecku. Ks. Korczok należał do tzw. utrakwistów, czyli władających obydwoma językami. Bywało, że podczas wizytacji biskupiej tłumaczył kazania biskupa na język polski.
Ten stan utrzymał się do 1939 r. Jeszcze na jego srebrnym jubileuszu 13.06.1939 r. ks. Carl Ulitzka wygłosił mu kazania w obu językach, ale 23 lipca tegoż roku ks. Korczok notuje w kronice: „Dziś po raz pierwszy były wszystkie nabożeństwa odprawiane tylko w języku niemieckim”. Było to na zarządzenie bpa Bertrama, który zawiesił polskie nabożeństwa ze względu na powtarzające się burdy przed kościołami urządzane przez członków partii hitlerowskiej.