Szaleniec terroryzuje sąsiadów. Ci są bezsilni
Mieszkańcy wodzisławskich Kokoszyc od lat żyją w strachu. Zagrożeniem jest dla nich Mariusz B. Zna go niemal każdy mieszkaniec dzielnicy. Awantury, groźby, wyzwiska, obnażanie się, obrzucanie koktajlami Mołotowa, niszczenie samochodów, zaczepianie dzieci - lista jego przewinień jest długa. - Mężczyzna jest chory psychicznie i wymaga wsparcia. Ale sam nie chce się leczyć - rozkładają bezradnie ręce mieszkańcy.
Usłyszał zarzuty
Wodzisławska prokuratura przekazuje z kolei, że zajmuje się sprawą mieszkańca Kokoszyc. - Prowadzimy postępowanie w sprawie Mariusza B. pod kątem zniszczenia mienia. Postępowanie zostało wszczęte 29 października 2017 roku. Mężczyzna usłyszał już zarzuty, obecnie postępowanie zostało przedłużone do 31 stycznia. Czynności powierzyliśmy policjantom z komendy w Wodzisławiu. Liczymy, że w ciągu najbliższych tygodni sprawę uda się zakończyć i skierować do sądu - mówi nam prokurator Marcin Felsztyński, szef Prokuratury Rejonowej w Wodzisławiu.
Dostali nakaz
Ostatnio pojawiło się światełko w tunelu. Policja przyjechała pod dom Mariusza B. Funkcjonariusze mieli ze sobą nakaz doprowadzenia mężczyzny do biegłego psychiatry. Nakaz był ważny 48 godzin. Mężczyzna nie otwierał. Matka Mariusza B., gdy zobaczyła funkcjonariuszy, nie weszła do domu, w którym przebywał jej syn, tylko do sąsiedniego, w którym na co dzień nie mieszkają. Policjanci odjechali więc z kwitkiem. Siłą nie mogli wejść.
Większość się boi
Mieszkańcy Kokoszyc rozumieją, że nie każdy chce zawiadamiać sąd czy prokuraturę. - Ludzie boją się albo nie chcą się mieszać. Wszyscy wiedzą, że pani Harazim informowała różne instytucje, ale nic to nie dało. Więc sami machają na to ręką. Tak to działa - mówią.
Mieszkańcy dzielnicy podkreślają, że z jednej strony żal im Mariusza B. - To biedny, schorowany człowiek, który znikąd nie ma pomocy. Gdyby się leczył, miał wsparcie specjalistów, jego życie wyglądałoby inaczej - podkreślają. Z drugiej jednak strony muszą troszczyć się o swoje bezpieczeństwo. - To jest nieprzewidywalny człowiek. Nie możemy spokojnie czekać na to, aż dojdzie do tragedii i jakiemuś dziecku albo osobie dorosłej stanie się krzywda. To jest nasze wołanie o pomoc. Informowaliśmy o problemie już różne instytucje i nie wiemy co dalej. Mamy nadzieję, że nasz głos zostanie usłyszany - puentują.
Magdalena Kulok
Kilka dni po spotkaniu w OSP Kokoszyce - w którym wzięli udział mieszkańcy i przedstawiciel policji, żeby rozmawiać o sprawie Mariusza B. - doszło do niebezpiecznego zdarzenia. 20 stycznia Mariusz B. zaczął obrzucać kamieniami samochody poruszające się ulicą Pszowską w Wodzisławiu. Później zdemolował wiatę przystankową. Na miejsce została wezwana policja. Przyjechało też pogotowie. Mężczyzna został przewieziony do szpitala psychiatrycznego. Jak się dowiedzieliśmy, w dalszym ciągu tam przebywa. Mieszkańcy nie wiedzą jednak, jak długo będzie trwał jego pobyt w lecznicy i czy po powrocie mężczyzny ich kłopoty nie zaczną się na nowo.
Komentarze
5 komentarzy
Niech się sąsiedzi zrzucą na bilet do kina na "Lincz"
Komentarz został usunięty z powodu naruszenia regulaminu
Kilka lat temu była taka sytuacja, że sąsiedzi się zebrali i zatłukli sąsiada- świra. Sam nie wiem, jak bym się zachował w takiej sytuacji
Ciekawe co powiedzą wszystkie poinformowane instytucje jak dojdzie do jakieś tragiedi. Podziwiam najbliszych sąsiadów że tak długo już muszą tolerować jego wystepki. A jak to u nas bywa wszyscy wszystko wiedzą ale nikt nie podejmuje właściwych decyzji
Nie szło wprost napisać Zezem a nie jakiś Mariusz B