Kupują auto żeby nie stać pod Częstochową
Czy nie można wstrzymać się z kupnem nowego auta służbowego? - pytano prezydenta Lenka. Ten odparł, że potrzebuje narzędzia pracy.
Robert Myśliwy powątpiewał w zasadność wydatku 100 tys. zł w czasie kryzysu i oszczędności. - Jak się panu podoba pańskie auto? Czy jest z nim aż tak źle by kupować nowe? - zapytał prezydenta miasta.
Mirosław Lenk odparł, że samochód służbowy traktuje jako narzędzie pracy. - Urząd jest jak każda firma, specyfika pracy powoduje, że trzeba podróżować. Obecny pojazd ma 7 lat i 200 tys. km przebiegu. Ponosimy koszty, serwis jest oryginalny - tłumaczył prezydent. Dodał, że sam nie przepada za kształtem służbowej toyoty.
- Mogę jeździć starym samochodem, ale nie chciałbym zatrzymywać się awaryjnie pod Częstochową a to już się zdarzało - zauważył Lenk. Dodał na koniec, że w innych urzędach w regionie są i po 4 pojazdy służbowe, a ich szoferów jednostki te nie wykazują nazywając ich po prostu urzędnikami.
Przewodniczący rady Tadeusz Wojnar słysząc, że prezydentowi zdarzało się stawać w Częstochowie, żartobliwie skomentował, że "to nie pora na modlitwy".
Ludzie:
Mirosław Lenk
Przewodniczący Rady Miasta Racibórz, były prezydent.
Robert Myśliwy
Dyrektor Powiatowego Centrum Sportu w Raciborzu
Tadeusz Wojnar
samorządowiec, prezes SM Nowoczesna
Komentarze
26 komentarzy
Lenku Leksusa se kup a co przecież to my płacimy więc se nie żałuj.
już mój post usunięty, bo na konkurencyjnym portalu jak i w dzisiejszym DZ pisze w jakim to opłakanym stanie jest ta Toyota, niech się władza bawi
VW sa wytrzymale? Czy byly wytrzymale? Chyba raczej to drugie. Mi w tym nowym pasacie (to bylo w kwietniu) przy stanie licznika cos ok. 200 km (dwiescie!) zawiesilo sie turbo. Ja z zasady nie kupuje nic z grupy VW (VW, Seat, Skoda, Audi) choc w porfolio maja tez dobre marki, ale na te mnie nie stac (Bentley, Porsche i Bugatti)
a moze lepiej by bylo kupic uzywana skode ocatvie? , napewno by taniej wyszlo , wtedy by to byl koszt 30-40 tys a jak wiadomo skody maja silniki od volkswagena wiec sa to wytrzymale samochody :)
aaa-od tych 130 musisz odjac te 29 tys, co daje 101 tys.
W bogatej Norwegii o ile mi wiadomo mają tylko dwa samochody służbowe, dla premiera i prezydenta. W biednej Polsce byle wioska ma kilka samochodów służbowych. np RAcibórz ma kilka. W całej Polsce jest to liczba liczona w tysiącach. Nie powinno być samochodów słyżbowych, a już na pewno nie na tym szczeblu władzy. Jak komus się nie podoba to nie musi być prezydentem. Mało że zarabia kilkanasście tyś na miesiąc to jeszcze wozi dupsko w aucie za moje podatki. Co za komuna, TFU....
myślę, że Pan Lenk nie zdąży tego auta zamortyzować
Stary samochód się już zamortyzował (20% rocznie). Zanim zaczniesz swoje mądrości o amortyzacji wyrzucać to weź pod uwagę, że teraz za ten nowy samochód będzie się doliczać amortyację przez 5 lat... taki prezent od prezydenta dla podatnika... był kiedyś niejaki alf, który również jakieś niestworzone historie o amortyzacji wymyślał...
nie masz racji cena samochodów nowych 130 tyś minus 29tyś stare co deje ile muszą dopłacić ale mi się wydaje że zrobili dobry interes aha i jeszcze oba samochody mają po dwa komplety kół na lato i zime
chyba jakies 130 tysięcy za dwa samochody + oddają im dwa stare co pewnie wyjdzie na 170tys. ale mogę się mylić
zobaczcie w starostwie w wodzisławiu kupili dwa samochody za 100 tyś musieli dostać fajny rabat i jednak można taniej
A co do tematu głównego raz jeszcze: Jeżeli kupno nowego auta będzie bardziej opłacalne niż użytkowanie starego to jestem za, ale prezydentowi Raciborza wystarczyłaby Skoda Fabia, gdyż dysponuje publicznymi pieniędzmi, czyli naszymi. Takie działania przypominają mi budowanie pałacyków ZUSowskich, czyli marnowanie publicznych pieniędzy. Co innego gdyby prezydent otwierał strefę ekonomiczną w Raciborzu i chlubił się rozwojem miasta - na razie wystarczy mu skoda fabia lub fiat panda. Tylko w Polsce wydaje się pieniądze na bzdury, nie stać nas na to - to głos rozsądku, bo idiotów nie brakuje.
Gdybyś bardziej wytężył wzrok to zauważyłbyś, że podałem mocno uproszczone przykładowe dane, więc logicznie twoja wypowiedź napotyka na błąd i jest fałszywa. Dyskusje sprowadziłem do twojego poziomu, w normalnych okolicznościach tzn dyskutując z osobą, która podaje merytoryczne dane, a nie pobożne życzenia i ułudne poglądy, dyskutowałbym o poziomy wyżej - niestety sprowadziłem się do poziomu niewartego dyskusji, a jak wiadomo nie jestem zbyt bardzo doświadczony w rozmowie na takim poziomie, toteż zdaję sobie sprawę, że łatwo mnie pokonać. Cóż co do słowa z pseudonimy "touareg", w tejże konwencji rozmowy "plebejsko-samochodowej" pierwsze moje skojarzenie zostało powiązane z marką auta i prawdę mówiąc nawet teraz ciężko mi powiązać koczowników z tego rodzaju tonem wypowiedzi, który epatuje ogólnym brakiem kultury na miarę mocno przesiąkniętego intelektualną degrengoladą plebsu. Nie zwracam uwagi na niemieckie samochody poza porsche i ewentualnie bugatti, reszta jest zbyt powszechna żeby się jej przyglądać. Jeżeli miałbym dojść do wniosku, że wszyscy użytkownicy mercedesów prezentują taką buńczuczność w internetowym wyróżnianiu swojego zakompleksionego ego to byłoby mi przykro, że muszą ku temu pisać posty w internecie i kupować tego rodzaju samochody - niewdzięczna byłaby to opinia dla posiadaczy mercedesów. Na przyszłość radzę zachowywać się bardziej roztropniej na internetowych forach, gdyż przykro się czyta ludzi, którym wydaje się, że w jakiś sposób: finansowy lub intelektualny stoją wyżej niż ich drugi internetowy dyskutant.
Gdyby skreslic kazde zdanie, w ktorym nie masz nic merytorycznego to okazaloby sie, ze zostana ci dwa krotkie zdania. Ludzie, ktorzy nie moga obronic swoich racji przechodza do ataku, to tzw. argumentum ad personam, obrazajac wszystkich dookola, tak jak ty uzytkownikow VW. I wiesz co jest najsmutniejsze? Ze touareg, to w pierszej kolejnosci walczeny nomad na saharze. To auto nazwano na czesc tych ludzi, a nie na odwrot. Mogles o tym nie wiedziec bo w serialach ta tematyka pojawia sie rzadko. Czy bardzo cie rozczaruje kwietniowa c-klasa? Uwazasz uzytkownikow mercedesa za pedalska zydomasonerie? W zasadzie jest mi to obojetne, pewnie przejezdzajac obok ty zwrocisz uwage na moje auto, ale ja nie zwroce na ciebie, pojade dalej. To robi dosc spora roznice. Prezydent jesli dochodzi do wniosku, ze auto jest juz zawodne, powinien je zmienic. I jeszcze dlugo bedzie to sol w oku osob, ktore nie potrafia ogarnac swoich finansow (wtedy powinny skorzystac z rad innych). Szalom
Człowieku lecz swoje kompleksy gdzie indziej, bo widzę, że jesteś mocno ograniczony, a twoja kariera jeżeli Touareg to nazwa samochodu to przykro mi że jeździsz takim wieśniackim VW - samochodem dla ludu. A matematyka to jak widać dla ciebie wyzwanie, perspektywa 4 lat, koszt eksploatacji dajmy na to 30 tys złotych, choć wątpię żeby aż tyle, w końcu to toyota, a nie VW. Kupno nowego auta, koszt eksploatacji przez 4 lata 10 tys złotych plus utrata wartości 40tys złotych. Przez ten czas toyota będzie tańsza o 8tys złotych. Nowe auto będzie kosztować 50tys złotych, stara toyota przy założeniu, że będzie kosztowała 30tys w co szczerze wątpię, bo nikt z wydatkami na auto się nie chwalił: 38tys. W praktyce pewnie połowę mniej. Lepiej przejeździć jeszcze jakiś czas toyotą niż wydawać pieniądze na niepotrzebny samochód, kupi się go za 4 lata, jak toyota dojdzie do 300.000 km. Zmień ksywkę, bo nie wierzę, że przy tak ograniczonym myśleniu jeździsz quasi terenowym VW, inaczej niż na budowie chyba byś się go nie dorobił.
Oczywiscie, jesli czyjas nauka matematyki po tylu latach skonczyla sie na dodawaniu i odejmowaniu to p. Darek ma racje. Obliczenie amortyzacji itd to juz duzo wieksze wyzwanie. Wkladanie do auta 10,000 rocznie, ktore warte jest od 15-25 tys pl.... Pardon, moze podzielisz sie z innymi jak dochodzi sie do tak madrych wnioskow? Nie chcialbym byc nieuprzejmy, ale teraz rozumiesz, dlaczego twoja kariera skonczyla sie zanim sie porzadnie zaczela.
Ale z was manipulanci! Skoro serwis tego auta jest tak drogi i ciągle się psuje to proszę bardzo niech dadzą rachunki i faktury ile co kosztowało i wtedy będzie wiadomo, czy warto kupować nowy czy nie. Jeżeli ceny napraw nie przekraczają 10.000 rocznie to znaczy, że nie opłaca się nowego auta kupować i lepiej po 5 latach kupić nowe.
A czy ci mechanicy ogródkowi wystawiają Tobie faktury za naprawy? Pojazdy urzędowe muszą mieć wydatki fakturowane. Tobie Liczydło nie są potrzebne faktury, urząd miasta jest prawnie zobligowany do pobierania faktur za wydatki.
Otóż inne wypowiedzi mnie jakoś nie zdziwiły, ba, nawet tego tonu się spodziewałem. Jazda przelatanym haszplem wśród domorosłych automechaników urasta to rangi kultu, nie zaradności i przezorności. Wiem trochę o autach, ale doszedłem do wniosku, ze specjalistami od tego powinni być inni. Pamietam wizyte u jednego z mechanikow kolo stacji Shella. Facet poogladal, zdiagnozowal i stwierdził, ze naprawa będzie kosztowac tyle i tyle. Oburzony domorosły automechanik od razu rzucil, co i ile powinno kosztowac. Odpowiedziec mechanika? Pewnie tak – zanim wlozyl pan w to swoje lapy (chodzi o sens wypowiedzi). Bez urazy poprzednicy, jezdzice haszplami bo i tak na nic wiecej was nie stac, a nie dlatego, ze jest to uzasadnione ekonomicznie. Auto=narzedzie pracy powinno byc traktowane w innych kategoriach niz merytoryczna praca p. Lenka.
Ja mam benzyniaka 225 000 km, i to gorszej marki, serwisowanego w garażu albo u innych mechaników ogródkowych i jakoś sobie spokojnie daję radę. I wydaję rocznie 2 tysięca, a nie 100 000...
Mysle, ze gdyby Lenk jezdzil Maybachem to Raciborz by przyciagnal duzo inwestorow
Jezusiczku, jaki ten Tadeusz jest błyskotliwy ze swoimi uwagami, niczym karetka na sygnale. błeeee....
Lenku proponował przesiąść się na rower i tego mu życzę. Mirek, na rowerze mogę. Lenk.
200 000km to nie tak dużo, przypuszczam że diesel, serwisowany w ASO, to jeszcze duuużo pojeździ. Ja autem z silnikiem diesla zrobiłem 500 000km, bez napraw silnika.
Grzecznie pozwolę sie zapytać, czy p. Myśliwy jest automechanikiem posiadającym własny zakład, który prowadzi z powodzeniem od 20 lat? Czy raczej demagogiem dla - bez urazy - mas, posiadających neostrade, komórki, i brak pracy? Na mój gust 7 letnie auto służbowe oznacza więcej wkładania w nie, niż wyciąganie z niego. Temat jest nośny, jak widać poniżej już rodzą się pierwsze spekulacje co stanie sie z legendarna siedmioletnia toyota z dużym przebiegiem. W domyśle chodzi o to, ze prezydent pewnie sprzeda ja członkowi rodziny, który będzie ja eksploatował kolejne 30 lat. Otóż p. Myśliwy, auta maja to do siebie, ze wymagają po czasie napraw, które sa kosztowne. W kwestii merytorycznej, jeśli p. Lenk będzie rownie sprawny i niezawodny jak nowy samochod – z mojego powodu może „sobie” kupic nawet nowego mercedesa – przyznam, ze te nowe sa bardzo przyjemne w jeździe! Gorzej, jeśli nowy samochod będzie sluzyl szukaniu nabywcy resztek nieruchomości w miescie.
a co będzie ze 'starym' samochodem? Zorganizują jakiś przetarg, czy będą rzucać losy o to kto go zabierze? przypuszczam że zainteresowanie by było.