Gehenna lokatorów, imprezowicze bezkarni, prezes SM Marcel się boi
Danuta Kochel to jeden kłębek nerwów. Od ponad 20 lat żyje sama w mieszkaniu w bloku przy ul. Kwiatowej w Radlinie. Ostatnie 5 lat to istne piekło, jakie zgotowali jej kolejni sąsiedzi z piętra wyżej.
Nocne balangi, kłótnie, dają się we znaki wielu mieszkańcom bloku. Ale Danuta Kochel najbardziej dostaje w kość. Mając pokój z kuchnią nie ma pola manewru ze spaniem czy wypoczynkiem po pracy. Walczy o spokój prośbą, groźbą. Przez spółdzielnię, radę osiedla, policję. Jak mówi tylko w policji ma oparcie. - Pani ma pecha. Mam gorszych, dużo gorszych lokatorów – komentuje Bronisław Kutnyj, prezes Spółdzielni Mieszkaniowej Marcel.
Kłopoty pani Danuty rozpoczęły się pierwszego dnia po wprowadzeniu nowych sąsiadów. Non stop kłótnie, pijaństwo. - Tam godziny nie było bez alkoholu. Trzeźwieli, kupowali, trzeźwieli kupowali alkohol, na nowo itd. Myślałam z początku, że może coś się tam przydarzyło. Ale tam to się działo codziennie. Gehenna – opowiada radlinianka. Po 3 miesiącach nie spania, wyczerpana, zadzwoniła na policję. Funkcjonariusze tylko usłyszeli od najgorszych, ale nic nie wskórali. Następnego dnia i każdego kolejnego balangi trwały. - W końcu udałam się do prezesa Kutnyja na skargę. Wezwał do siebie tego pana. On mu powiedział, że balangi urządza zięć, co było nieprawdą – mówi mieszkanka. Nocne imprezy nie ustały. Co rusz przyjeżdżała policja. U lokatorów interweniowała też Barbara Musioł, radna osiedlowa: - Mówiłam tej pani, że obowiązuje cisza nocna. Ona pijana zwyzywała mnie i mojego męża – mówi radna.
Danuta Kochel brała udział jako świadek w pięciu procesach o zakłócanie ciszy i porządku. Zeznawali też inni mieszkańcy. W lokalu nr 13 z powodu zadłużenia zostały odcięte gaz i prąd. - Od prezesa spółdzielni nie można było się doprosić eksmisji. Zawsze coś stało na przeszkodzie. Około półtora roku temu panu z mieszkania nade mną odcięto nogę. Prezes nie chciał go eksmitować. Bał się reakcji mediów – opowiada radlinianka. - Obawiałem się dziennikarzy, że eksmituję inwalidę – potwierdza Bronisław Kutnyj.
Sąsiedzi spod trzynastki wiedzieli doskonale, że głównym motorem działań przeciwko nim była Danuta Kochel. Mówi, że obrzucali jej drzwi jajami. Skrzynkę na listy wysmarowali odchodami.
W zeszłym roku za przyzwoleniem walnego zgromadzenia członków prezes zdecydował się wytoczyć proces eksmisyjny za ciągłe zakłócanie spokoju. Pozew do wydziału cywilnego Sądu Rejonowego w Wodzisławiu wpłynął 3 września. Kiedy proces był w toku sąsiedzi z „13” przepisali mieszkanie córce. Przekazanie darowizny potwierdził notariusz sporządzając akt 30 października. W dokumencie znalazło się m.in. stwierdzenie, że wobec mieszkania nie toczy się żadne postępowanie prawne, co było nieprawdą w świetle trwającego procesu. Wyrok zapadł 14 stycznia. Sąd nakazał spółdzielni sprzedać mieszkanie w drodze licytacji. - Mija tydzień po wyroku, dwa tygodnie, balangi trwają dalej, a prezes nie wykonuje zaleceń sądu – mówi radlinianka. - Wyroku nie zdążyliśmy wykonać. Córka tych państwa sprzedała mieszkanie. Nie wnikaliśmy. Nam to było na rękę, bo chcieliśmy się ich pozbyć. Poszliśmy na wszelkie możliwe ugody. Mieliśmy ich serdecznie dość. Pan był inwalidą. Chodził do pani burmistrz, mówił, że wszystko mu się należy – mówi prezes.
Lokatorzy się zmienili, ale hałas trwał dalej. Teraz sprawcami był młody mężczyzna, który podnajmował mieszkanie od właścicielki i jego znajomi. Mieli remontować mieszkanie. Niby zrozumiałe, ale dlaczego codziennie do 3 rano? - Zapukałam, mówię, że nie można pracować tak długo w nocy. Nie mogę spać. Odpowiedział grzecznie, że to rozumie, że zaraz skończą, itd. Kolejne dni – i to samo – opowiada radlinianka. Następnym razem wybrała się do nich z radną osiedlową Barbarą Musioł. Widząc nocą imprezę zapowiedziała, że wezwie policję. Towarzystwo rozbiegło się. Nawet najemca uciekł z mieszkania. Kiedy przyjechał patrol, mieszkanie było puste. Ale wewnątrz stały szklanki, butelki, jak na imprezie. Nocne hałasy trwały dalej. Radlinianka mówi, że kiedy pukała, za każdym razem przedstawiał się inny właściciel. Potem przestali otwierać. - Pani Kochel zgłaszała nam problem z lokatorami. Wezwałem właścicielkę, bardzo grzeczną panią. Przepraszała za lokatorów, którym podnajmuje. Ma do tego prawo. To mieszkanie własnościowe – mówi prezes spółdzielni.
Niedawno Danuta Kochel wróciła z pogrzebu matki. Nie było jej w domu kilka dni. Wraca, widzi na wycieraczce psią kupę. Nie wytrzymała. Zdecydowała się opowiedzieć o wszystkim „Nowinom Wodzisławskim”. - Za co, pytam się, za co takie życie. Nigdy przez ponad 20 lat nie zalegałam spółdzielni ani złotówki czynszu. I co mam z tego. Kupy na wycieraczce. Od pięciu lat nie mogę spokojnie spać, bo prezes boi się dłużników? Co mu stało na przeszkodzie wykonać wyrok. Może ktoś godny przyszedłby na to mieszkanie - opowiada załzawiona.
Dwukrotnie w ubiegłym tygodniu, w czwartek i sobotę próbowaliśmy się skontaktować z lokatorami mieszkania nr 13. Nikt się nie odezwał. - Nikomu nie otwierają. Nawet policji. Nocami siedzą po ciemku – naszym bezskutecznym próbom nie dziwi się Danuta Kochel.
Bronisław Kutnyj podczas rozmowy z dziennikarzem Nowin Wodzisławskich powiedział, że polecił rozeznać prawnikowi sprawę wytoczenia procesu w związku z zakłócaniem spokoju.
Komentarze
23 komentarze
Po pierwsze cisza nocna jest o 22 wienc wzywa się policję jeśli po interwencji dalej jest głośno wzywa się ponownie policję i tak w kółko potem zgłasza się to spółdzielni i oni powinni dzialas
Coś tu nie gra. Nawet policja nic nie może a Pani chce by Prezes załatwił sprawę. Właścicielka powinna zostać ukarana. Natychmiast powinna wypowiedzieć umowę podnajmu. Niestety tak już mamy. A może wszystko rozbija się w myśl zasady: Jak Kuba Bogu tak Bóg Kubie.
ja też wyprowadziłem sie z osiedla z powodu sasiadów - ale masz rację "lokator" prezes sółdzielni "Kutny\" nic nie wskóral nic nie pomógł, policja mnie kazała podać sąsiadów do sądu, a spółdzielnia nigdy nie pomogła, nigdy, nawet jak libacje trwały do 3 nad ranem przez 2 lata a w domu malenkie dziecko.. jak wywiesili kartki z zalegającymi za czynsz to do godziny zerwali - to bandyta a nie prezes, a pani Kochel to się należy odszkodowanie od spółdzielni, wspólczuję Pani, chyba że sama sie stamtąd pani wyniesie.
@Piastów,współczuję, też miałam wrednych sasiadów ,mieszkali bezpośrednio nad moim mieszkaniem.dziewęć lat męki z tymi chamami,ale wyprowadziłam się i teraz mam święty spokój,też mieszkam w bloku i nawet na tym samym osiedlu,ale sąsiedzi są w porządku i mieszka się bdb.
święta prawda, w radlinie widać, które bloki należą do Kutnego a które do spóldzielni rybnickiej... gołym okiem... no cóz żal mi was .... sorry ..ale macie chyba cos do powiedzenia...
najgorsze w tym wszystkim jest prezes - jak go tu nazwano kutnyja? hahaha fajnie, .....jak on dalej siedzi na tym stolku, czy ktoś widział takiego prezesa spółdzielni, który się boi każdej patologii? cześc osiedli w radlinie a moze bloków podlega spółdzielni z rybnika - i co? można? czyste klatki, wymalowane elewacje zewnętrzne, nowe okna, cisza w nocy - a tam gdzie "KUTNYJA" - syf, grzyb, pomazane elewacje, wyrwane drzwi - dawno trzabyło tego prezesika od jacuzzi zmienić - każde osiedle radlinskie za chwile zamieni w śmietnik, bo za nic nie bierze odpowiedzialności, nawet za tych, którzy nie płacą czynszu i nadal srają w mieszkaniach, niszcząc je i demolując - czy tak powinna wygladać odpowiedzialność prezesa spółdzielni mieszkaniowej?
tak to niestety wygląda - naskludzali na Śląsk ludzi z całej Polski i teraz mają problem na tych osiedlach. Jak ich widziałem, jak przyjeżdżali w 70 latach, to już wtedy wiedziałem, że to się tak skończy
Nie przeczytałaś dokładnie, wzywam policję średnio kilka razy w miesiącu, tzn. po każdym kilkudniowym/nocnym graniu, bo normalnie musiałabym dzwonić codziennie/ co noc. Wiedzą, kto wzywa, bo zaczęłam od rozmowy, napadł mnie pijany tatuś tego gnojka. Jestem bezradna, na sąd też trzeba czekać, a zastraszeni sąsiedzi raczej nie przyjdą, prosto z mostu powiedzieli, że się boją. Menda zapłaciła kilka mandatów, ma to gdzieś, ostatnio już nie wpuszcza patroli i wrzeszczy, że i tak będzie robił, co chce.
dlaczego nie powiadomisz policji?,pomogą,nie raz korzystałam w takiej sytuacji z pomocy policji,nie obawiaj się ,nie powiedzą kto poprosił o interwancję,
Jest 23.30, właśnie wrócili i już jadą, 9 noc z rzędu, a ja wstaję o 5.00 do roboty. Dżek, traktuję sprawę śmiertelnie poważnie, jeżeli potrafisz wytłumaczyć małolatom na czym polega szacunek dla bliźnich bez "dawania w ryj", to podaj cenę za tłumaczenie.
to nic innego jak złe prawo,na Zachodzie osoby ,które są uciążliwe i nie przestrzegają regulaminu spółdzielni są eksmitowani,dlaczego u nas tak nie jest?,
w ryj i tyle! Ja bym im dała kupę na wycieraczce! Dżeku jestem z Tobą!
2m wzrostu 120kg dziennie siłownia i kwk, czarne punto- jestem do dyspozycji...z kolegami zrobimy porządek. Pełna kultura (ubiór itd) gwarantowana.
Problem w tym, że nie znam "kogo trzeba" :-( a pomysł już mi przemknął
wynająć kogo trzeba i nastraszyć .To działa!
Właśnie mam wątpliwą przyjemność w słuchaniu dudnienia z subwoofera, imprezowicze potrafią tak 20 godzin na dobę, 7 dni w tygodniu. Z zasady zaczynają o 22.00, 10 minut przerwy po przyjeździe patrolu i od nowa. Mnie już napadli, sąsiedzi boją się zgłaszać, bo "dzieci", "auto na parkingu", a chuligani robią co chcą. Ciekawe, czy doczekamy się stref ciszy wokół budynków mieszkalnych? Zagłosuję na partię, która to skutecznie (z karaniem tych skunksów włącznie) załatwi. Spółdzielnia oczywiście "nic nie może". Ma ktoś jakiś pomysł?
współczuje, znałam ten ból na szczęście do czasu.....ludzie trochę kultury wobec sąsiadów, imprezowicze imprezują i na nikogo nie patrzą, a jak np. urodzi się im dziecko to oczekują wtedy ciszy od innych..... nigdy nie wiesz co cię czeka, więc traktuj innych, jak chciałbyś być traktowany...!!!
a tak a propos: gdzie jest mąż tej pani?
no ale kto tam pije ? chyba wszyscy, a na alkohol nie ma rady!!
Prawda jest taka, jak opisano. Niby tacy biedni, nie płacą za nic, eksmitowac nie wolno, a pić 24 godz. na dobę to potrafią i maja za co. Szkoda dla takich mieszkania i zżartych nerwów.
ten artykuł to jest żenada. Nie oddaje nawet w połowie prawdy, nie wiadomo komu służy
A mieszkańcom szczerze współczuję , też to przechodziłem...
Uwaga na oferty sprzedaży mieszkań w tym bloku...