Niedziela, 28 lipca 2024

imieniny: Aidy, Innocentego, Marceli

RSS

Piotr Dominiak: Nie lękajmy się dinozaurów!

12.12.2009 22:59 | 18 komentarzy |
W urzędzie miejskim w Raciborzu w bólach powstaje dokument o szumnej nazwie Strategia Rozwoju Turystyki Miasta Racibórz na lata 2010 - 2017. Jakie korzyści przyniesie naszemu miastu? Zapewne takie same, jak pozostałe plany i strategie Urzędu Miasta, czyli mizerne. Szczególnie gdy weźmiemy pod uwagę, że władze Raciborza zaplanowały w przyszłorocznym budżecie 30.000 zł na realizację produktu turystycznego opisanego w strategii.
Piotr Dominiak: Nie lękajmy się dinozaurów!
Wiesz coś więcej na ten temat? Napisz do nas
Całkiem niedawno miałem przyjemność uczestniczyć jako reprezentant Forum Organizacji Pozarządowych Subregionu Zachodniego w konferencji poświęconej tworzeniu partnerstw społecznych. Miejsce konferencji było nieprzypadkowe - Bałtów. Jeszcze w 2003r. w przewodniku Pascala dla osób zwiedzających ziemię świętokrzyską była informacja, że w gminie tej znajduje się 1 kiepski bar z tanim jedzeniem i lepiej omijać go (razem z całą gminą) z daleka. Wówczas liczący 700 mieszkańców Bałtów, położony we wschodniej części województwa świętokrzyskiego, borykał się z licznymi problemami, wśród których najbardziej palącym było bezrobocie na poziomie niespełna dwudziestu procent. Jego konsekwencją były liczne patologie społeczne, emigracje, zacofanie na wszystkich poziomach życia społecznego i publicznego, niedobory infrastruktury, brak pomysłu na przyszłość i jakiejkolwiek nadziei.  

W 2003 roku w Bałtowie zdarzył się cud na miarę tego, jaki Donald Tusk w ostatniej kampanii obiecał Polsce. Pewien paleontolog natrafił na ślad dinozaura pochodzący sprzed 150 mln lat. W miejscu, gdzie dziś leży Bałtów, w epoce dinozaurów było wybrzeże oceanu, zamieszkiwane przez wielkie jaszczury. Ów paleontolog podzielił się swoim odkryciem z przedstawicielami Stowarzyszenia na Rzecz Rozwoju Gminy Bałtów "Bałt". Jego działacze postanowili wykorzystać ten fakt i wykonali naturalnych rozmiarów model tyranozaura, a następnie ustawili go przed urzędem gminy. Zaczął on wzbudzać zainteresowanie turystów odwiedzających góry świętokrzyskie. Przedstawiciele Stowarzyszenia doszli do wniosku, że jeśli jeden dinozaur przyciąga turystów do miejsca, które gorąco odradza przewodnik Pascala, to jeśli tych dinozaurów będzie sto, może wydarzyć się coś niezwykłego. Jak bardzo się pomylili?

Odpowiedzi udziela dzisiejsza sytuacja Bałtowa. Bezrobocie jest na poziomie ok. 4%. Liczba mieszkańców utrzymuje się na stałym poziomie. Bałtów rocznie odwiedza pół miliona turystów i liczba ta stale rośnie. Dotychczas powstało około 40 gospodarstw agroturystycznych (a zapotrzebowanie jest dużo większe), 3 restauracje, powstaje hotelik, rozwija się sektor mikro przedsiębiorstw. Oprócz parku dinozaurów stworzono ogród zoologiczny, wyciąg narciarski z 2 szlakami zjazdowymi, rollercoaster i szereg innych, mniejszych atrakcji. To wszystko znajduje się na obszarze 4 hektarów. Obecnie budowany jest kolejny taki park, który będzie zajmował powierzchnię ponad 30 hektarów. A przedstawiciele Bałtowa stawiają sobie cel: jeśli jest jeszcze w Polsce ktoś, kto nie słyszał o Bałtowie, to w ciągu 2 lat na pewno o nim usłyszy.
Jak to się stało? Oczywiście początki nie były łatwe. Gdy udało się pokonać trudności związane ze znalezieniem prywatnych inwestorów, okazało się, że lokalne władze nie są zainteresowane projektem budowania w Bałtowie największego w Polsce parku dinozaurów. Był to dla nich pomysł mający więcej wspólnego z literaturą science-fiction niż z rzeczywistością. Wobec ignorancji władz przedstawiciele Stowarzyszenia "Bałt" nie pozostali bezczynni. Doprowadzili do referendum lokalnego, w którym odwołano urzędujące władze, a następnie w wyborach samorządowych wystawili swoją reprezentację, zdobywając niezbędne stanowiska. Po pokonaniu bariery rozwoju, jaką była władza lokalna, realizacja przedsięwzięcia nabrała rozpędu. Utworzono specjalne partnerstwo trójsektorowe (składające się z firm prywatnych, instytucji publicznych i organizacji pozarządowych), którego zadaniem jest koordynowanie wspólnej polityki turystycznej Bałtowa i sąsiednich gmin. Dinopark stale rozbudowywano i dziś znajduje się w nim ponad 70 naturalnej wielkości modeli dinozaurów. Wokół parku utworzono całą gamę innych atrakcji turystycznych, które sprzedaje się jako kompleksową, stale rozwijaną ofertę.

Całe to przedsięwzięcie wymagało ogromnych nakładów finansowych (liczonych w dziesiątkach milionów złotych), organizacyjnych, ludzkich. Opłacał się jednak trud podjęty w celu stworzenia śmiałej wizji, przekonania inwestorów, zapewnienia obsługi administracyjnej i wsparcia realizacji całego przedsięwzięcia przez gminę. Zatem owe 30.000 zł, które planują wydać władze Raciborza na rozwój produktu turystycznego w przyszłym roku to niezły dowcip.

Jak pisze Jacek Żakowski dla "Polityki", prezydent Wrocławia Bogdan Zdrojewski (kulturoznawca i filozof, obecnie minister kultury) w latach 90. zaczął coraz więcej wydawać na kulturę, ponieważ zobaczył w niej inwestycję. Wrocław wydawał wówczas duże pieniądze m.in. na prace Normana Daviesa nad socjologiczną monografią miasta czy na ściąganie kosztownych festiwali (których dziś Wrocław ma ponad 50 rocznie), koncerty, spektakle, wystawy. Oponenci pytali po co to wszystko, skoro drogi są nieprzejezdne, kamienice należy remontować, a autobusy się psują? Kiedy po dziesięciu latach Zdrojewski odchodził, Wrocław był już metropolią. Eksplozja kultury przyciągnęła studentów z całej południowo-zachodniej Polski. Dzięki temu Wrocław stał się miastem z licznymi, młodymi i wykształconymi kadrami specjalistów. W mieście chciało się żyć, a stale zwiększane inwestycje w kulturę zaczęły zwracać się z okładem. Inwestorzy zobaczyli potencjał miasta - wykształconych i zadowolonych z życia w mieście ludzi (czyli takich, którzy z dużym prawdopodobieństwem nie wyjadą). Zobaczyli także tak prozaiczne rzeczy, jak możliwość korzystania z rozrywki na poziomie odpowiednim dla ich menadżerów. W specjalnej strefie ekonomicznej zaczęły tworzyć swoje oddziały przedsiębiorstwa technologiczne, powstawały firmy usługowe z różnych branż (informatyka, finanse) i knajpy pełne młodych ludzi. Obecny prezydent Wrocławia Rafał Dutkiewicz, będąc konserwatystą, sprowadza do miasta imprezy, które przyciągają młodzież, która nosi irokezy i dredy. Nie robi tego po to, żeby zapewnić dochody tanim hotelikom czy fastfoodom, ale - zdaniem Żakowskiego - by wstrzyknąć do miasta więcej nonkonformizmu. Bo - wbrew pozorom - to oni, a nie zdyscyplinowani i harujący od świtu do nocy pracownicy korporacji, kwestionując status quo wprowadzają zmiany, które pozwalają uzyskać przewagę nad konkurencją. I to właśnie kultura, która promuje wartości nonkonformistyczne, a zarazem tworzy społeczne więzi jest motorem gospodarki Wrocławia.

Co łączy niespełna tysięczny Bałtów z kilkusettysięcznym Wrocławiem? Okazuje się, że całkiem sporo. Od przedstawicieli Bałtowa usłyszałem, że - z ich punktu widzenia - dla inwestorów ważne jest to, czy społeczeństwo, w którym mają inwestować, jest dobrze zorganizowane czy nie, czy funkcjonują w nim obywatelskie struktury organizacyjne (czytaj organizacje pozarządowe), z którymi współpracuje samorząd, czy więzi społeczne pomiędzy mieszkańcami są dostatecznie rozwinięte, aby byli oni w stanie podejmować zbiorowy wysiłek, czy mieszkańcy miejscowości i jej reprezentanci są dostatecznie kreatywni i zdolni aby przełamywać myślowe schematy potrzebne do wprowadzania innowacji.

Co łączy kilkudziesięciotysięczny Racibórz z kilkusettysięcznym Wrocławiem? Niestety bardzo niewiele. Chyba głównie to, że z Raciborza do Wrocławia wyjeżdża bardzo dużo młodych ludzi, bo trudno oprzeć się magnetyzmowi tamtego miejsca. Na ostatniej sesji Rady Miasta Prezydent Raciborza powiedział, że nasze miasto od Wrocławia różni przede wszystkim to, że wrocławianie nie narzekają tak bardzo, jak raciborzanie na swoje miasto. Kilka miesięcy temu Prezydent Raciborza Mirosław Lenk zaprosił mnie i kilku moich przyjaciół do rozmów na temat dróg rowerowych. Na jedną z moich propozycji prezydent odpowiedział, że Racibórz nie jest gotowy na takie innowacje. I niestety to jest ta druga różnica pomiędzy Wrocławiem a Raciborzem. Kiedy Prezydent mówił, że Racibórz nie jest gotowy na innowacje zrozumiałem, iż miał on na myśli to, że on i jego koledzy z koalicji rządzącej nie są na nie gotowi. A użył określenia "Racibórz", ponieważ jest przekonany, że Racibórz to on i jego współtowarzysze władzy. I to jest kolejna różnica między Raciborzem a Wrocławiem. Tych różnic jest znacznie więcej i mają one zdecydowanie większe znaczenie i oddziaływanie od tego, czy mieszkańcy narzekają czy nie.

Piotr Dominiak
Raciborskie Stowarzyszenie Samorządowe
NASZE MIASTO