Anna Dymna czyta biografię Janusza Świtaja
Autobiografia Janusza Świtaja pt. „12 oddechów na minutę” zostanie wydana w formie audiobooka. Książkę przeczyta aktorka Anna Dymna.
Janusz Świtaj, to jastrzębianin, który w 1993 roku uległ wypadkowi komunikacyjnemu. Miał zmiażdżony rdzeń kręgowy i złamane kręgi szyjne, doznał paraliżu. Dziś Janusz Świtaj robi studia podyplomowe i pracuje w fundacji Anny Dymnej „Mimo Wszystko”. Prowadzi również wirtualny gabinet psychoterapeutyczny dla ofiar wypadków. Jego książka „12 oddechów na minutę” została właśnie opublikowana w formie audiobooka. Kolejne odcinki można znaleźć w portalu YouTube.
– Od chwili wydania autobiografii zostało nadanych do mnie i fundacji sporo e-malii od czytelników z podziękowaniami za jej napisanie. Te osoby bardzo chętnie dzieliły się swoimi wrażeniami i opisywały, co im dało przeczytanie tej lektury. Tłumaczyły, że dzięki tej książce bardziej zaczęły doceniać swoje życie, oraz możliwości, które posiadają, a także odnajdywały w swoim życiu utracony sens. Od wydania minęło już 11 lat i książka od dawna nie jest dostępna w sklepach, dlatego Anna Dymna postanowiła w porozumieniu z wydawnictwem zrobić wersję audiobooka dostępnego dla wszystkich, bez ograniczeń – tłumaczy Janusz Świtaj.
Jak w nagraniu zapowiadającym wydanie audiobooka opowiada Anna Dymna, audiobook nieprzypadkowo wychodzi w pandemii.
– Walczymy o normalność. Żyjemy w ciągłym strachu i niepewności. Strachu o życie nasze i naszych bliskich. […] Nie wiemy, jak to będzie dalej i ta niepewność nas zabija, więc wpadamy w czarne dziury. Ja mam łatwiej, ponieważ znam takich ludzi od wielu lat, których życie zawsze tak wyglądało, że musieli walczyć o każdy oddech, o każdy krok, o każdy dzień. Pomyślałam sobie, że skoro ten czas dał mi parę wolnych godzin, to usiądę i będę czytała słowa ludzi, którzy odbili się od cierpienia, od przeciwności losu i są królami życia. Jednym z takich ludzi jest Janusz Świtaj – tłumaczy Anna Dymna.
Janusz Świtaj swoją książkę napisał, trzymając w ustach ołówek, którym wystukiwał litery na klawiaturze. Nie miał wówczas jeszcze specjalistycznego sprzętu, który pozwalałby mu normalnie pracować na komputerze. „12 oddechów na minutę” stanowi wstrząsającą autobiograficzną opowieść o tym, jak tragiczny wypadek zmienił życie młodego mężczyzny. Tytułowe 12 oddechów to rytm wyznaczany przez respirator, z którego nadal musi korzystać.
Komentarze
18 komentarzy
Nie mogę uwierzyć, że część osób, która tutaj napisała negatywne komentarze, z niezbitą pewnością jest świadoma i przekonana co do swej opinii. Janusz Świtaj jest przykładem ogromnej siły, dzięki której ma szczęście udowadniać jak wiele każdy może osiągnąć, mimo przeciwności losu. Zaraża walką o własne życie tych, którzy stracili całkowicie sens, w jakimkolwiek położeniu by się nie znaleźli. Mam nadzieję, że nawet jeżeli zdarzyło mu się przeczytać takie podłe słowa, to nic sobie z nich nie robi, bo jeśli ktokolwiek jest w stanie coś takiego napisać w obliczu czyjegoś nieszczęścia, to lepiej zbyt długo nie zastanawiać się nad motywami postępowania takiej jednostki. Wielu jest mu wdzięcznych za to, że spisał swoją historię i pokazuje, że nie ma rzeczy niemożliwych.
Jeździłem spokojnie czoperkiem pięć sezonów i... już nie jeżdżę.
Ilość ślepców bez wyobraźni kierujących autami mnie przeraża. Ilość tępych owiec wbiegających bezkrytycznie na jezdnię jest straszna. Ilość "ambitnych" jełopów co to muszą pościgać się z jednośladem to już plaga. Nie wspomnę o damskiej części "kierowniczek", których mentalna autonomiczność motoryzacyjna to już inny świat.
Z ciężkim sercem sprzedałem motorek. Rozsądek wziął górę nad pasją.
Ja tam do gościa nic nie mam, nawet darzę go szacunkiem, bo gdybym się znalazł w jego sytuacji, a każdemu z nas może się przytrafić wypadek, to chyba nie dał bym rady w takim stanie.
Ostatni czytałem, że wylicytował mistrzowski złoty medal naszych hokeistów w aukcji charytatywnej a pieniądze z licytacji zostały przekazane na leczenie bardzo chorej dziewczynki z Jastrzębia. Osobiście kiedyś go widziałem w galerii jak kwestował ze swoimi kumplami motocyklistami na rzecz dzieci z domu dziecka.
Na temat tego pana jak i fundacji p.Dymnej która pomagała wjechać na kopiec Kościuszki jakoś były pieniądze a jak się zwróciłem z pytaniem o możliwość pomocy w uzyskaniu protezy dla syna to mi odpisano ,że się tym nie zajmują ale pieniądze na fundację mogę wpłacać nawet przesłano mi nr. konta. Od tamtej pory wpłacam jedynie na WOSP
@Ada
Ale to są niewygodne dla pana Janusza fakty. Zatem wszyscy bez wyjątku powinniśmy się umówić, że nic takiego nigdy nie miało miejsca. Pan Janusz jest świętą osobą. Gdyby to zależało ode mnie to - Santo subito!
Ludzie nie osądzają tylko przypominają fakty.
Pan Janusz jest w takim stanie na własne życzenie. Cud że nikt przez niego nie zginął.
To co go spotkało to sprawiedliwa kara. Żaden sąd takiej kary by nie wymierzył, ale życie bywa sprawiedliwe.
Nie osądzajmy, bo sami zostaniemy osądzeni.
Masakra, kto z was jest bez winy niech pierwszy rzuci kamień ... sam hejt jak można komuś napisać /dobrze mu tak
Do pani Ela;Tak dla zrozumienia i z całym szacunkiem do pana Janusza,to cały sztab ludzi pomaga panu Januszowi itd
Kto to ? Gwiazda TVN ??
Gość przewrócił się na motorze jak uciekał ze stacji że skradzionym paliwem i wielki bohater teraz.
Wypadek miał na własne życzenie , a teraz wielki celebryta cud , że nikt przez niego nie stracił życia kiedyś wiariat dzisiaj wielki poszkodowany który opowiada jak to życie go pokrzywdziło...
@Do Anny Dymnej
O nieobecnych i panu Januszu mówmy tylko dobrze, albo wcale. To złoty człowiek. Był ministratem, walczył z okupantem, odbudowywał powojenną Polskę, podczas strajków był represjonowany i więziony w esbeckich aresztach. Potem dał się zapamiętać jako wybitny kierowca jednoślada. A że wypadek się zdarzył... zdarza się.
Janusz Świtaj sam sobie zaszkodził szalejąc na motorze. Jest bardzo dobrym przykładem na dramat jaki go czeka do końca życia. WE jego życiu niema niczego optymistycznego. Może tylko to, że można jakoś żyć uzależnionym od rodziców. Każdy, kto chce jeździć na motorze powinien poznać historię Janusza i, jeśli potrafi wyciągnąć wnioski dla siebie na przyszłość. Jazdy na maksa można spróbować na całkowicie pustym odcinku autostrady bez zakrętów. Najwyżej z niego zostaną flaki.
Jesteśmy okrutni, dlatego popieramy flaki. Motocykliści zabiją również ludzi przypadkowych.
Wanda Szczepionkowska
Dziś o 11:20
Proszę nie mierzyć wszystkich swoją miarą, w moim domu książki czytało się i czyta odkąd pamiętam
Wszyscy książki piszą. Celebryci, politycy, sportowcy. Pisać każdy może, ale jaka idzie za tym jakość?
Może dajcie sobie z tym spokój i zostawmy to zawodowcom.
Zresztą społeczeństwo i tak nie czyta.
Proszę się dowiedzieć jakim był człowiekiem Pan Janusz nim uległ wypadkowi.
Większość jak nie wszyscy mieszkańcy bloku mówili jednym zdaniem, doigrał się, dobrze mu tak.
Teraz.... teraz mogę mu współczuć, ale zawsze będę pamiętała jak musiałam uciekać z wózkiem idąc po chodniku bo Pan i Władca na motorze jechał.
Super. A p. Januszowi życzę wszystkiego dobrego. Cieszę się, że mimo tak trudnej sytuacji po wypadku znalazł cel w życiu i pomaga innym. Tak trzymać:)