Droga, która powinna być, ale jej nie ma. A dojazd potrzebny
To, co dawniej nie przysparzało aż tak dużych problemów, dzisiaj staje się utrapieniem. Turzanin nie chce zgodzić się, aby przez jego podwórko przebiegała droga dojazdowa do dalszej posesji. Liczy na inne rozwiązania, ale tych jak tłumaczy burmistrz Kuźni Raciborskiej Paweł Macha nie ma. Pat więc trwa.
W Turzu (gmina Kuźnia Raciborska), na końcu ulicy Kościuszki znajduje się kilka domów. W jednym z nich mieszka Paweł Brzoska. Jego dom sąsiaduje z drogą gminną, więc nie ma problemu z dojazdem do posesji. Gorzej mają domy, które wybudowano za jego posiadłością. Jeden z obiektów jest opuszczony, drugi od kilku miesięcy ma nowych lokatorów (obiekt długo stał pusty, a jeszcze wcześniej rzadko ktoś potrzebował tam dojechać autem). I kiedy pojawił się temat sąsiadów, dla pana Pawła zaczęły się schody, bo coraz głośniej zaczęło się mówić, jakoby droga dojazdowa do dalszej działki, powinna być przeprowadzona przez jego podwórko.
Droga, której nie ma
Turzanin nie chce zgodzić się na takie rozwiązanie i przypomina, że dojazd do dalszej działki jest zupełnie z innej strony. To temat, któremu już w 2012 roku poświęciliśmy artykuł pt. Zbyt daleko od szosy. Wówczas przedstawiliśmy relację ówczesnych właścicieli działki bez dojazdu. Bo choć faktycznie dojazdu już nie było, to formalnie miał odbywać się wyznaczoną do tego drogą. Szkopuł w tym, że kończyła się około 150 metrów wcześniej, a dalej prowadziła wąska ścieżka wzdłuż pól i skarpy. Dziś ten obszar został już zaorany, a o tym, że droga tam była, świadczą latarnie, które obecnie oświetlają pole.
Kiedy wówczas pytaliśmy w urzędzie miejskim o rozwiązanie problemu, od ówczesnego wiceburmistrza Bogusława Wojtanowicza dowiedzieliśmy się, że ścieżka nie nadaje się do poszerzenia. – Badaliśmy tę sprawę kilkakrotnie. Ewentualne poszerzenie byłoby gigantyczną inwestycją, gdyż technicznie nie ma tam takiej możliwości – wyjaśniał nam. Urzędnik wskazywał, że ścieżka widnieje w dokumentacji jako droga, lecz nigdy nie była to szeroka droga. Gdyby nawet spróbować ją dostosować do ruchu samochodów na przeszkodzie stoi skarpa, grunty rolników i inna prywatna posesja. – Nie wyobrażam sobie, jaki byłby odbiór społeczny gdybyśmy dla jednego domu podjęli się takiej inwestycji – dodał.
„Autostrada” zamiast spokoju
Sprawa na kilka lat ucichła. Pojawia się teraz, kiedy przez podwórko, a zarazem gospodarstwo Pawła Brzoski, jest plan, aby poprowadzić drogę, bo nowi lokatorzy potrzebują dojazd. – To w ogóle nie mieści się w głowie, jak mogą tak po prostu zabrać mi moje podwórko, moją własność, bo gminie szkoda pieniędzy na zrobienie drogi – uważa mieszkaniec. Choć wcześniej była możliwość przejazdu do dalszej posesji przez podwórko pana Pawła (na co jak twierdzi, zgodził się tylko jeden raz, kiedy nowi sąsiedzi zaczęli interesować się posesją), to zdecydował się na postawienie płotu, wszak sam może stanowić o swojej współwłasności (działka ma czterech właścicieli – spadkobierców). Argumentuje, że teren ten wykorzystuje m.in. do przygotowań do pracy na roli. – A poza tym, jeśli powstałaby tutaj droga, to będzie to od okien 3 metry. Na stare lata powinno się mieć ciszę i spokój, a nie „autostradę” przed oknem – nie mogą się zgodzić w rodzinie Brzosków z odgórnymi planami.
Każda działka budowlana musi mieć dostęp do drogi publicznej – mówi prawo. Gdy taki dostęp jest utrudniony, sąd może wyznaczyć tak zwaną drogę konieczną. I właśnie tutaj nie pojawiły się pozytywne informacje dla pana Pawła. – Asesor sądowy był na wizji lokalnej i zostało wydane postanowienie, aby rozebrać ogrodzenie i udostępnić przejazd – relacjonuje, nie dowierzając, że to dzieje się naprawdę. I zapowiada, że będzie od tej decyzji się odwoływał.
Komentarze
7 komentarzy
50.182879, 18.256282
Mówię o tym. Widok street view trzeba ustawić nieomal na północ.
A jeśli już gmina chce pomóc koniecznie wszystkim zainteresowanym, to niech zamieni to, i tak już zaorane / zaanektowane, przez rolnika, 540 m2 swojego gruntu, położonego na części pasa drogowego (część działki nr 1230/30), przyległego do parceli 1229, na nowo wytyczony, prościutki pas gruntu, o tej samej powierzchni, na styku działek 1229 i 1231. Da to prostą drogę, z prawie zerową niweletą, o szerokości nie mniejszej, niż 4 metry i o najmniejszej koniecznej długości, do wykonania utwardzenia, bo tylko 158 metrów. Żadna z posesji (nawet te mokradła nad rzeczką) nie straci przy tym dostępu do drogi, a żaden z właścicieli domów nie będzie musiał korygować płotów, ani rozbierać chlewików, ani znosićaut klientów stadninki, pod swoimi oknami. Nie będziecie też mieli już problemu technicznego z budową drogi, po długości skarpy. Wystarczy tylko uzmysłowić właścicielowi pola, na numerze 1229, o co kaman, bo na pewno będzie płakał, że to zamiana ze stratą, choć pewnie już lata sobie żniwuje i zbiera zboże z waszej "drogi".
Sołtysie, czy to braliście pod uwagę?
Poprawka, od asfaltu jest 250 metrów do stadniny.
Na jakiej podstawie orzeczono o drodze koniecznej, po gruntach posesji domu nr 25, skoro szlak drogowy, na mapach, wytyczony jest od numerów 19 oraz 20 i jest dość szeroki, żeby wykorytować i utwardzić 350 metrów drogi? Chodzi o kasę? Czy o to, że w tym pasie nr 20 pobudował jakieś budynki gospodarcze? Gmina pozwoliła zabudować swój grunt? Nikt nie chce dojazdu do biznesu pod swoimi oknami, bo to ruch wielokrotnie większy, niż dojazd do posesji mieszkalnej, Ale geodezyjnie działki wytyczone są, No chyba, że geoportal "kłamie" albo biznes nie chce inwestować swoich pieniędzy, w swój biznes i woli taniej, czyli czyimś kosztem.
Nie znam sytuacji ani położenia działek, ale na pewno na miejscu własciciela bym nie oddał swojej własności, bo tak sie komuś podoba i chce przez moje podwórko wybudować drogę. Ten kto wybudował sobie dom gdzieś w polu doskonale musiał zdawać sobie sprawę z tej sytuacji, to samo obecny dzierżawca. Teraz pretensje do Bogu ducha winnego sąsiada, że nie chce żeby jego działkę przecinała droga. Co to kogo obchodzi, że tam gdzie powinna być droga, jest zaorane pole.
Komentarz został usunięty z powodu naruszenia regulaminu
Sołtys
Jeżeli nadano numer posesji to w interesie gminy jest zapewnić dojazd do posesji a mowa o autostradzie świadczy o tym człowieku jakie ma pojęcie o autostradach
To jest karygodne że młode małżeństwo musi nosić wszystkie zakupy i elementy do remontu domu na plecach około 300metrow ten pan niech się zastanowi nad tą autostradą a dojazdem do jednej posesji
Bo życie jest różne