Sobota, 23 listopada 2024

imieniny: Adeli, Klemensa, Orestesa

RSS

Magda Gessler w Pszowie krytykuje pierogi. "Smakują jak bełt". Co jeszcze się działo?

30.11.2017 22:20 | 20 komentarzy | mak

W finałowym odcinku tego sezonu "Kuchennych rewolucji" Magda Gessler odwiedziła Pszów i zajęła się naprawą restauracji "Esencja&Smak". Zamieniła ją na "Szynk w Pszowie". Zgodnie z przewidywaniami mieszkańców słynna restauratorka osłupiała na widok wystroju lokalu. - Wygląda jak wielka, różowa, kiczowata bomba - oceniła.

Magda Gessler w Pszowie krytykuje pierogi. "Smakują jak bełt". Co jeszcze się działo?
Wiesz coś więcej na ten temat? Napisz do nas

Na samym początku odcinka widzowie mogli zobaczyć widoki z Pszowa. - Jeszcze kilka lat temu działała tu kopalnia "Anna". Dziś węgla w Pszowie się nie wydobywa. Życie toczy się wokół elegancko odnowionego rynku - poinformował lektor.

Magda Gessler przyjechała do Pszowa, by pomóc młodemu małżeństwu - Patrykowi i Żanecie, właścicielom restauracji "Esencja&Smak". Patryk, mimo że skończył szkołę gastronomiczną z najwyższymi ocenami, to żonie pozostawił prowadzenie lokalu. Sam zaś podjął współpracę z siecią sklepów spożywczych, których prowadzenie pochłaniało go bez reszty. - Przez długi czas szło dobrze. Wystarczało na opłaty, personel i jeszcze zostawało - mówił w programie Patryk.

Niestety nagle właściciel sieci sklepów spożywczych rozwiązał umowę z Patrykiem, a ten został z wielkimi długami. Mężczyzna bez końca rozpamiętywał stratę. Żaneta postanowiła pomóc mężowi i na nowo zaangażowała go do działania. Patryk został szefem kuchni. W karcie znalazły się tradycyjne śląskie potrawy. Niestety do restauracji prawie nikt nie przychodził. - Zdarza się, że utarg na dzień to 80 albo 100 zł - martwiła się Żaneta. - Były miesiące, że nie było dzieciom na chleb - żalił się Patryk.

Właścicielom restauracji nie pozostało nic innego, jak poprosić o pomoc Magdę Gessler. - Jestem na Śląsku, w miejscowości Pszów. Zaproszono mnie do restauracji "Esencja&Smak". Patrząc przez okno wygląda to jak jedna, wielka, różowa bomba - skrytykowała wystrój gwiazda stacji TVN.

Zgodnie z wcześniejszymi przewidywaniami mieszkańców Pszowa Magda Gessler niemal osłupiała na widok wnętrza restauracji. - Rzym połączony ze sztuką ludową w postaci kokard z firan. Straszne to jest. Mury rzymskie, a posadzka prosto z kibla. Krzesełka takie weselne. Całość mamy taką, że jak się patrzy, to chce się rzygać - mówiła z nietęgą miną.

Obsługą ważnego gościa zajęła się Żaneta. Nie miała łatwego zadania. Zaproponowała dania dnia, czyli zupę ogonową i spaghetti carbonara. Magda Gessler zdecydowała się na zupę. - To są ogony wieprzowe, prawda? Ja lubię wołowe. Świńskie kojarzą mi się z ogonami szczura - narzekała.

Egzaminu nie zdały pierogi "włoskie", czyli ze szpinakiem i serami. - Mrożone. Smakują jak bełt. Szpinak jest poklejony jakimiś serami. Kompletnie do wyrzucenia - komentowała oburzona Gessler. Nie smakował też placek ziemniaczany. - Ani soli, ani pieprzu, ani cebuli. Spalony i za dużo mąki. Jest jak dykta. Naprawdę źle - ocenił "niekwestionowany autorytet kulinarny".

Na stół podano też roladę, kluski i kapustę. - Ta kapusta to jakaś taka nie modra, tylko trochę trupia. Sina - krytykowała kolejne danie. Porażką okazał się kotlet devolay. Między innymi dlatego, że kucharz go przekroił i tak podał na talerzu. Obroniły się za to buraczki.

W kuchni, mimo krytyki, panowały iście szampańskie nastroje. Głośny śmiech było słychać aż na sali. Magda Gessler postanowiła pokazać, co myśli o takim zachowaniu. Wpadła do kuchni, rzuciła talerzem i wyszła. - Kuchnia niejadalna, ja się przejmuję, właścicielka płacze, a kuchnia się bawi. Sytuacja jest nieznośna - podsumowała pierwszy dzień słynna restauratorka.

Drugiego dnia ekipa z kuchni przeprosiła za swoje zachowanie. Kucharki tłumaczyły, że była to reakcja na stres.  

Gessler namówiła na zwierzenia właściciela restauracji. Patryk opowiedział o swoich bolesnych doświadczeniach. - To, co mi powiedziałeś, jest bardzo dramatyczne. Ale musisz odłożyć tamtą sprawę. Tu jest następne życie, za które musisz się wziąć - namawiała.

Wreszcie Magda Gessler ogłosiła zmiany. Zaproponowała nazwę "Szynk w Pszowie" z wystrojem nawiązującym do tradycji i z kuchnią śląską.

Ogłosiła też menu na uroczystą kolację. Na grubym żytnim pieczywie miał być podany pieczony boczek z buraczkiem w occie. Do tego zupa na rosole z ogonów wołowych z grzybami. Na danie główne bitki wołowe z sosem na piwie, pieczywie i z grzybami.  

Żeby zintegrować załogę, Magda Gessler zaprosiła wszystkich do Miejskiego Ośrodka Kultury w Pszowie na próbę zespołu "Mix Orchestra" działającego w ramach Fundacji Orkiestry KWK Anna. Próbę prowadził Adam Bober. Nastąpiło wspólne śpiewanie i "egzamin na Ślązaka". Później tańce na śląską nutę.

Nadszedł dzień kolacji. - Najważniejsze, żeby kupić dobry towar - podkreślała Magda Gessler. Produkty okazały się jednak wątpliwej jakości. - Boczek nie nadaje się, malowany. Grzyby mrożone. Co ja mam podać? Mrożone grzyby jesienią? - bulwersowała się Gessler. Trzeba było zmienić menu. Zamiast grzybowej - żurek. Zamiast pieczonego  boczku - pasztet na chlebie. Jakby tego było mało, przypaliły się bitki. Udało się je jednak uratować. Magda Gessler nie szczędziła słów krytyki. Oberwało się głównie Patrykowi.

Kolacja rozpoczęła się z opóźnieniem, ale okazała się udana. Goście zasiedli na nowych krzesłach. Chwalili nowy wystrój. - Fajny pomysł, taki typowo śląski. Myślę, że mieszkańcom się spodoba - oceniła burmistrz Pszowa, Katarzyna Sawicka-Mucha. - Żurek na naturalnym zakwasie, bardzo smaczny - dodała.

Po pięciu tygodniach Magda Gessler przyjechała sprawdzić, czy poziom, który pozostawiła po rewolucji, udało się utrzymać. - To była jedna z trudniejszych rewolucji. Patryk nie chciał korzystać z moich rad. Zobaczymy, czy oprzytomniał - zastanawiała się restauratorka.

Gessler skrytykowała wprawdzie wygląd nowej karty, ale podane dania jej smakowały. Nie szczędziła pochwał i słów uznania. - Żur jako żur śląski super. Bitki na piątkę z plusem - chwaliła. Zamówiła też gęś z kaszą. Stwierdziła, że pyszna. Podobnie jak szarlotka. - Lekcja odrobiona. Naprawdę jest pysznie. Patryk stał się moim pilnym uczniem - podsumowała rewolucję. Uściskom nie było końca.