Mieszkaniec osiedla w Pszowie: Prezes mnie pobił
Na jednym z pszowskich osiedli doszło do poważnej awantury. Uczestniczyło w niej dwóch mężczyzn. Jednym z nich był Jonatan Jochem, mieszkaniec bloku należącego do Spółdzielni Mieszkaniowej „Orłowiec”. Drugą osobą okazał się prezes Spółdzielni Mieszkaniowej Orłowiec, Mariusz Ganita.
Mieszkaniec bloku należącego do Spółdzielni Mieszkaniowej Orłowiec twierdzi, że został zaatakowany przez prezesa spółdzielni. - Popchnął mnie z całych sił. Odrzuciło mnie do tyłu, a pan prezes chciał mnie jeszcze uderzyć z pięści w twarz - mówi mieszkaniec Jonatan Jochem. Prezes twierdzi, że to mieszkaniec zaatakował jego. - Podbiegł do mnie i skopał mnie. Ja tego człowieka palcem nie tknąłem - podkreśla prezes.
Szczury w klatce i piwnicy
O zajściu powiadomił nas mieszkaniec bloku, Jonatan Jochem, dlatego jego wersję zdarzeń przedstawiamy jako pierwszą. Mężczyzna mówi, że wszystko zaczęło się od... szczurów. - Mniej więcej od dwóch lat zmagamy się ze szczurami, które biegają po piwnicy i klatce schodowej. Mieszka tu dużo dzieci, a szczury są niebezpieczne. Regularnie zgłaszamy problem spółdzielni Orłowiec. Dopiero po zgłoszeniu ktoś ze spółdzielni pofatyguje się, ale kłopot powraca, bo brakuje regularności - mówi Jonatan Jochem.
Mieszkaniec bloku dodaje, że 13 kwietnia również interweniował w spółdzielni w sprawie szczurów. - Już nawet powiedziałem, że poinformuję o tych szczurach media, bo mamy dość. No więc przyszedł jakiś pracownik i miał pretensje, że musiał oderwać się od innej roboty, a my mamy po prostu zamykać drzwi do piwnicy i to rozwiąże problem - dodaje Jonatan Jochem.
Wersja mieszkańca
Tego samego dnia, około godz. 13.00, mieszkaniec i jego partnerka zauważyli na osiedlu kierownika administracji. - Wziąłem dziecko na ręce i wyszedłem z małym przed blok, żeby porozmawiać o szczurach z kierownikiem - relacjonuje mieszkaniec, który w tzw. międzyczasie dostrzegł też prezesa spółdzielni. - Do tej pory byłem z prezesem na „ty”. Zostawiłem więc małego w przedsionku i zacząłem iść w kierunku prezesa. Chciałem się przywitać. Normalnie powiedzieć „cześć”. Ale jak już byłem blisko, to prezes powiedział mi „ty skurw...u, co ty sobie myślisz?” i popchnął mnie z całych sił. Odrzuciło mnie do tyłu, a pan prezes chciał mnie jeszcze uderzyć z pięści w twarz. Zostałem przez pana prezesa zaatakowany! - mówi mieszkaniec. I opisuje dalej. - Wziąłem małego do domu, bo się trochę popłakał. Po chwili znów wyszedłem z domu. Szedłem w kierunku pana prezesa normalnym krokiem. Pokrzykiwaliśmy na siebie. Kiedy byłem kilka metrów od pana prezesa, to on położył się na ziemi i zaczął wymachiwać nogami. Próbowałem złapać go za te nogi. Kopał mnie po rękach. Ja przyznaję, że jeden szlag z nogi mu założyłem, w jego nogę, ale to było wszystko. Są świadkowie, którzy widzieli całą sytuację od początku i potwierdzą, że to ja zostałem zaatakowany - podkreśla mieszkaniec. - Kiedy pan prezes położył się na ziemi, podniósł koszulkę i cały czas prowokował - mówi partnerka mieszkańca.
Obydwie strony zawiadomiły policję w Pszowie. Funkcjonariusze usłyszeli dwie przeciwstawne wersje wydarzeń. Mieszkaniec przekazał funkcjonariuszom, że został zaatakowany przez prezesa spółdzielni. Z kolei prezes spółdzielni powiedział policjantom, że został zaatakowany przez mieszkańca bloku.
Wersja prezesa
Skontaktowaliśmy się z prezesem spółdzielni. Prezes podkreśla, że jest w tej sytuacji poszkodowany. - Skoczył do mnie naćpany mieszkaniec i pobił mnie. Było to w obecności rady nadzorczej, kierownika administracji oraz innych pracowników. Podbiegł do mnie i skopał mnie. Więc nazywajmy rzeczy po imieniu - to nie była bójka, tylko pobicie. Jednostronne, bo to mieszkaniec pobił mnie. Ja tego człowieka palcem nie tknąłem, tylko wycofywałem się - podkreśla prezes. Dodaje, że tego dnia był na osiedlu z pracownikami spółdzielni, ale w zupełnie innej sprawie niż szczury.
Po całym zajściu prezes wykonał obdukcję. - Cała dokumentacja, łącznie z moją obdukcją, została w czwartek złożona w komisariacie policji w Pszowie. Tam udzielą wszelkich informacji na temat zdarzenia - mówi prezes.
Każdy ma prawo złożyć zawiadomienie
Policja potwierdza, że było wezwanie przed dwie strony sporu i każda wskazywała siebie, jak osobę zaatakowaną. - W czasie interwencji strony sporu miały do siebie pretensje. Oboje mówili, że została naruszona ich nietykalność cielesna - podkreśla kom. Marta Pydych, oficer prasowy Komendy Powiatowej Policji w Wodzisławiu Śl. - Po przesłuchaniu policjanci pouczyli obydwu mężczyzn, że mają prawo złożyć zawiadomienie, jeśli czują się pokrzywdzeni - dodaje. Obydwaj mężczyźni zostali przebadani na obecność alkoholu. Byli trzeźwi.
Do tej pory (informacja z 15.04.2016 r.) zawiadomienie złożył prezes spółdzielni. Zawiadomienie dotyczy gróźb karalnych. - Policja rozpoczęła prowadzenie postępowania. Mężczyzna, który złożył zawiadomienie, dołączył kartę informacyjną od lekarza o odniesionych obrażeniach. Zostanie powołany biegły - dodaje pani rzecznik.
Mieszkaniec bloku zapewnia, że także złoży zawiadomienie. - To ja zostałem napadnięty, a teraz pan prezes robi z siebie poszkodowanego. Cały czas wyzywał mnie od ćpunów, przeklinał na mnie, robił uśmieszki, że mnie załatwi. Obawiam się o rodzinę. Boję się, że będzie się mścić - mówi mieszkaniec. Wspiera go partnerka. - Mój partner nie jest ćpunem. Jako dowód zrobił po tym zdarzeniu nawet testy, które to potwierdzają. Jeśli trzeba będzie, to je powtórzy - zapewnia.
(mak)
Ludzie:
Mariusz Ganita
Były Radny Miasta Wodzisławia Śląskiego, były prezes Spółdzielni Mieszkaniowej "Orłowiec" w Rydułtowach
Komentarze
22 komentarze
no to jo już nie wiym...może koty mi sie pomyliły z tymi z czasów wojska
haaaahhh gyniuś gyniuś...każdy mo inne zdani, to normalne. Jo widza to tak. A ty inaczyj.
@starowinda - no to ściepni te klapki i czytej to co zostało napisane ,a nie to co chcesz przeczytać ,ot,co !
gyniuś jo nic nie feruja, dyć wszystko stoi w atykule i nie trzeba być sędzią ino nie mieć klapek na oczach. ot co.
@EMIL77..... pomyliły ci się zwierzaki ,kot chodzi na czterech łapach i często się myje ,a ten co śmierdzi i rzadko się myje ,to całkiem inny zwierzak , niekiedy spotkasz takiego w autobusie lub w innym zatłoczonym miejscu .....
@starowinda - już ferujesz wyroki ,a to nie ładnie ,oj nie ładnie . Zostaw to sądowi !
wina kotów czy nie, ale dziwię się, że wziął na siebie odpowiedzialność oczerniania publicznie prezesa. Po pierwsze jest to nie do udowodnienia, a po drugie, do udowodnienia jest to że prezes, czy kim bym on tam nie był, został publicznie oczerniony - a tu już grozi za to kara bądź grzywna. Życzę powodzenia w udowodnieniu swojej prawdy panie Jochem, ale wedle artykułu to ściemnia pan w cholerę. Obawiam się, że policja też będzie tego zdania, sąd również. Żenada roku.
@EMIL77 - "..zwierze to ni ma plastikowo zabawka kiero schowiesz albo wciepniesz do worka z zabawkami,za zwierze trza mieć odpowiedzialność "
EMIL i tego sie trzymej ,a Ci dwa niech sie pierom .
Co do kota to można poczytać TU : http://www.e-lecznica.pl/artykul/pochodzenia-i-historia-kota-domowego
@EMIL77 -W świecie zwierząt domowych trudno jest znaleźć drugiego takiego czyściocha, jakim jest kot.
Dla każdego mruczka dbałość o higienę to sprawa priorytetowa, nie mniej ważna, niż wyprawa w nieznane czy polowanie zwieńczone sukcesem. W ciągu doby mycie się zajmuje mu około 1/3 nieprzespanego czasu.
Czysty kotek
Czemu się często myjesz? – pytano raz kota.
Bo czystość – odpowiedział – jest to piękna cnota.
Mył się prawie co godzina.
Chętnie mu do pokoju wchodzić pozwalano,
Powszechnie go kochano,
Doznawał wszelkich pieszczotek:
A czemu? Bo czysty był kotek.
O Homo Sapiens ,czyli o istotach "myślących " nie zawsze to można powiedzieć !
Co do istoty tego incydentu ,można by powiedzieć ,że czym bardziej poznaję ludzi ,to tym bardziej kocham zwierzęta !
Powiem tak sytuacja co najmniej dziwna osobiście wątpię w to by Pan Prezes ze swoim wykształceniem pozycją robił by z siebie pośmiewisko bo kto z nas by sie tak zachował
EMIL77 -Jak już to koci mocz śmierdzi podczas tzw godów, czyli w okresie wiosennym, kocury obsikują swoje tereny, same koty nie śmierdzą, są wręcz mega czystymi zwierzętami, bardziej psy śmierdzą niż koty. Nie wiem czy kotów jest za dużo, moim zdaniem za dużo jest myszy i szczurów, kiedyś w każdym domu kot to był podstawa a nawet kilka kotów, szczególnie jak się miało kury czy króliki, dziś widać że masa jest myszy czy szczurów, bo mało kotów.
gyniuś,z całym szacunkiem do Ciebie ,ale koty strasznie śmierdzom...ktoś kto żyje na blokach w towarzystwie kotów lub ma z nimi styczność to tego nie wyczuje....ale jak jo wleza do klatki na bloku abo jak kot wyjszcze sie mi pod mojom chalupom to to od razu wyczuja...tu jest problem w tym że koty sie bzykajom i kocom a po tym nikt tego nie pilnuje bo tych kotów je za dużo...ludzie chcą mieć zwierzątko,nie mają dla niego czasu,a ze sie bzyka i są z tego skutki w wyniku szczeniaków czy kotek i tego podobnym to ich nie interesuje...tu je problem w homo sapiens,bo przestali my nimi być...zwierze to ni ma plastikowo zabawka kiero schowiesz albo wciepniesz do worka z zabawkami,za zwierze trza mieć odpowiedzialność
Pan prezes jest swoją drogą ciekawym człowiekiem...Uważam że traktuje mieszkańców jako ciemną masę. On pewnie będzie cały czas "kręcił z niedowierzaniem głową", "dziwił się" i tak dalej. Zapomina chyba jednak w całym tym interesie kto jest jego szefem. I prędzej czy później, ta sama siła która go wyniosła na to stanowisko, go z tego stanowiska odwoła i pewnie się to stanie z wielkim hukiem. Takiego buca jeszcze na oczy nie widziałem.
gyniuś-Tzw dachowce pochodzą od Żbika, Żbik to nasz kot leśny, trudno powiedzieć ile go jest, bo żbika trudno odróżnić od tzw dachowca. Koty są dobre nie tylko w bloku, ale także na zegrodach, mie karczownik (tako mega wielko nornica) podgryzała drzewka, umiała zjeść całe korzenie kilkuletniego drzewa, no ale koty to wyczuły i na moii zegrodzie polowania się zrobiły, co chwila w pysku jakigoś karczownika mieli. Koty sa pożyteczne, jak chycą ptoka, to je słaby, stary albo chory, zdrowego ptoka kot nie chyci, najwiekszymi zabójcami kotów są zasrani gołębiorze, oni jak widzą kota to od razu chcą go zbijać, albo z luftbiksy do niego szczylać, wiym co ci h..e umeją z kotem zrobić, bez to jak słysza gołębiorz, to mi się nóż w kapsie otwiyro.
Zamiast iść za blok, seblyc koszula i dać se po mordach, to oni sie nawzajem kapują. Normalne chopy, to by padały "poć za blok na solo" i problem był by rozwiązany ewentualnie na piwie mogli by dali się dogadywać, a oni jak dziewczynki w przedszkolu, czyli "powiem pani". Normalne chopy to by se po pyskach dali i żodnymu by do głowy nie przyszło, aby iść z tym na psy. Świat schodzi na psy.
Skąd bierze się powszechna niechęć do kotów w naszym kraju? Koty wolno żyjące stanowią element miejskiego krajobrazu w Londynie, Rzymie, Paryżu. Są tam dobrze odżywione, nikomu nie przeszkadzają i - co charakterystyczne - nie boją się ludzi. Jeśli mają swobodny dostęp do ciepłych pomieszczeń, to w nich nie brudzą. Jeśli są wysterylizowane- to w ogóle nie znaczą swoim zapachem. U nas nie tylko koty boją się ludzi, ale również ich niezbyt liczni opiekunowie i żywiciele, którzy często spotykają się wręcz z agresją. Ci ludzie najczęściej z własnych środków karmią, ale również leczą, chore i sterylizują. Może wydz. ochrony środowiska Urzędu Miasta Rydułtowy ,Pszów,( wiem że SM-Orłowiec daje karmę dla wolno żyjących kotów ) zorganizowałby, wzorem kilku innych polskich miast, system wspomagania osób zajmujących się kotami? I może w ramach akcji "Nie wyrzuca się przyjaciół" warto podjąć próbę zmiany świadomości mieszkańców również jeśli idzie o koty wolno żyjące?
Można zamiast biegać do SM z pretensjami o szczurach zająć się pielęgnacją i dokarmianiem wolno żyjących kotów ( otworzyć okienko w piwnicy zimą ,także i latem ) na pewno koty się odwdzięczą !
Kot jest naturalnym wrogiem szura i myszy ! Stary szczur nigdy nie założy gniazda tam gdzie mają dostęp koty i jeże i tu jest rozwiązanie tego problemu , czego nie załatwią żadne trutki czy zamykanie drzwi . Co do samego zajścia to jest słowo przeciw słowu i nie mnie to oceniać . Jako prezes Ganita moim zdaniem jest OK chociaż z samą SM ,mam sporadyczną styczność ( widać że dba o SM - ocieplone ,odmalowane budynki ,solary ,posieczone trawniki czego za poprzedników nie było ).
"on położył się na ziemi i zaczął wymachiwać nogami" - trudno mi uwierzyć, że coś takiego miało miejsce. ganita jest za poważny na takie numery.
To prawda. Na Nowinach są bezpańskie koty (nie wiem czy są dokarmiane, do grubych to one nie należą) ale i szczurów brak.
Uważam że sprawę powinno się załatwić polubownie.Tłumaczenie prezesa że rada nadzorcza była świadkiem oprócz kierownika oraz pracownicy spółdzielni (skąd ich tyle w jednym miejscu ?) jest dla mnie bardzo dziwne i mało wiarygodne.Gdybyście mieli parę kotów na osiedlu to byście szczurów nie mieli to taka podpowiedź dla mieszkańców i władz spółdzielni.
Zgadzam się z poniżej komentarzem ,dodam jeszcze ,na blokach żle traktowani są ludzie którzy posiadają lub dokarmiają koty , wiem jak niektórzy lokatorzy latają ze skargami do administracji a nawet posuwają się do ich trucia a potem się dziwią że są szczury, tam gdzie szanują koty problemu z szczurami nie ma ,taka jest prawda i powiedzieć mogą o tym mieszkańcy gdzie koty są szanowane , ( ale są ludzie którzy powinni mieszkać na bezludnej wyspie bo im wszystko przeszkadza - założę się jak mały szczur przeszkadza to kot o wiele większy przeszkadzał by jeszcze bardziej )
Słowo przeciwko słowu. Pszów spotkał się z Orłowcem, wiadomo o co tak naprawdę poszło. Wersja pana Jochema jakby była przekoloryzowana, pełny opis ze szczegółami, aż za dobrze to brzmi, w dodatku po co robił testy na obecność narkotyków? Żeby przewidzieć czy go oskarżą że był pod wpływem? Totalna bzdura nie do udowodnienia. Myślę, że gość w garniaku nie zrobiłby z siebie aż takiego debila w obecności innych ludzi na osiedlu. Druga sprawa to spółdzielnia ma rację. Gdybyście zamykali drzwi do klatki i piwnicy, problemu by nie było. Można robić deratyzację, ale ile razy?! Do tego trzeba regularności, czyli po prostu zamykać.