Co dalej z nieczynnymi liniami kolejowymi?
Czy samorządy z naszego regionu przejmą przeznaczone przez PKP PLK do likwidacji linie kolejowe 176 (Racibórz-Olza) i 192 (Syrynia-Pszów)?
O taki ruch apeluje Towarzystwo Entuzjastów Kolei, podkreślając walory terenowo-widokowe obu linii. Na prośbę samorządów PKP Polskie Linie Kolejowe przesłały informacje dotyczące kosztów remontów i utrzymania obu linii. Szanse na to, że ponownie pojawi się tam ruch kolejowy są niestety mizerne.
Spore koszty napraw
W przypadku linii 192, czyli Syrynia-Pszów, koszty naprawy infrastruktury oszacowano na 6,7 mln zł, z czego 5,1 mln zł dotyczy obiektów inżynieryjnych. - Ewentualne prowadzenie ruchu bez remontu obiektów inżynieryjnych wymagałoby zlecenia stosownych ekspertyz - informuje PKP PLK. Koszty bieżącego utrzymania linii wyliczono na 30 tys. zł rocznie bez amortyzacji. Jeśli chodzi o linię 176 A, czyli Racibórz Markowice-Syrynia, to przywrócenie na niej przewozów wymaga poniesienia szacunkowych kosztów w wysokości ok. 1 mln zł (na naprawę istniejącej infrastruktury kolejowej umożliwiającej przewozy turystyczne). Uruchomienie przewozów na odcinku B Syrynia-Olza wymaga dodatkowych środków w kwocie ok. 10 mln zł na naprawę uszkodzonej skarpy. Bieżące koszty utrzymania szacuje się na 67 tys. zł rocznie. - Poprosiliśmy PKP o ponowne oszacowanie kosztów, bo wydaje nam się, że są one nie do końca realne – mówi Daniel Jakubczyk, wójt Gorzyc.
Do Raciborza tą linią pociąg nie dojedzie
Ale nawet te, które wstępnie przedstawiły PKP PLK zniechęcają samorządowców. - Już Adam Mickiewicz mówił „Mierz siły na zamiary, nie zamiar podług sił”. Doceniam zapał Towarzystwa Entuzjastów Kolei i przyznaję, że sama idea jest piękna, ale wójt musi posługiwać się rozumem i dbać o interes całej gminy - stawia sprawę jasno wójt Lubomi, Czesław Burek. Wójt podkreśla, że trudno oczekiwać od gmin, że przejmą majątek PKP PLK, który nie dość, że wymaga wielomilionowych nakładów finansowych, to później jeszcze będzie generował duże koszty utrzymania. Czesław Burek dodaje również, że w okolicach nieczynnego przystanku kolejowego Brzezie Dębicz w Raciborzu linia kolejowa będzie w kolizji z planowaną Drogą Główną Południową. - W związku z tym dojechalibyśmy do Brzezia i na tym koniec. Nie ma też mowy o żadnych przewozach komercyjnych - zaznacza wójt.
Liczą na entuzjastów
Z kolei Pszów byłby zainteresowany nie tyle przejęciem linii kolejowych, które wymagają kosztownych remontów, co terenem, przez który linie biegną. - Można by pomyśleć o ścieżkach rowerowych - mówi burmistrz Pszowa, Katarzyna Sawicka-Mucha. - Na pewno odbędzie się jeszcze jedno spotkanie pomiędzy samorządowcami a Towarzystwem Miłośników Kolei. Oczekujemy, że członkowie TEK przedstawią nam biznesplan, z którego będzie wynikało, jak wyobrażają sobie prowadzenie działalności na liniach. Dopiero wtedy będziemy mogli podjąć ostateczną decyzję – dodaje burmistrz Pszowa. - Musimy wiedzieć czy partner zewnętrzny daje rękojmię tego, że jest w stanie sprostać temu zadaniu – precyzuje Daniel Jakubczyk.
(mak), (art)
Ludzie:
Czesław Burek
Wójt Gminy Lubomia
Komentarze
17 komentarzy
Nawet jezeli linia jako linia nie jest oplacalna to powinna funcjonowac jako bocznica stacji Olza z punktami zaladunkowymi Bukow i Syrynia. Okolice Wielikatu czy Pszowskich Dolow sa z kolei bardzo urocze krajobrazowo. Ciekawe co kombinuje nowy wlasciciel Anny z Pszowa, moze kolej mu sie przyda?
@bystrzak - nie do końca patologia. Są linie które w dzisiejszych czasach faktycznie mogą nie pełnić już żadnej roli. Chociaż zgadzam się z tobą że likwidacja linii nadzalewowej o dużym potencjale ludnościowym i turystycznym (Elbląg-Braniewo) czy linii Olza-Markowice w sytuacji kiedy super nadawałaby się do wywozu kamienia - to absurdy.
Nadzór nad torami powinien być tego rodzaju jak nad przestrzenią powietrzną nad krajem.
Wbrew pozorom wcale tych torów tak dużo nie mamy, a państwo powinno to uważać za swój zasób strategiczny a nie zło konieczne. Wczoraj czy przedwczoraj w radiu usłyszałem, że chcą likwidować tory do Fromborka, Swieradowa Zdroju i Karpacza. Patologia, w PLK chyba jakieś dzieci pracują.
Jest szansa na uratowanie linii do Pszowa! http://www.rynek-kolejowy.pl/wiadomosci/plk-nie-mamy-listy-linii-kolejowych-do-likwidacji-75956.html
Jak sięgam pamięcią to jest to policzone.
należało by też pomyśleć o umożliwieniu dojazdu do Żwirowni Roszków, która miała kiedyś bocznicę do Olzy. Wystarczy udrożnienie ok. 1300 metrów bocznicy i żwir mógłby jeździć koleją do Olzy.
oto link do kopalni żwiru http://www.utex-terra.pl/index.php?id=24
jeszcze jedno. koszt naprawy skarpy 10 000 000 złotych to jedna wielka ściema na odczepne, koszty utrzymania podane przez PLK też są zawyżone, bo traktują ten odcinek jako linię kolejową a nie jako bocznicę towarową Olza-Syrynia/Żwirownia. Wtedy jeśli jest to bocznica koszt znacząco spada, bo całość jest obsługiwana z nastawni Olza - OLA a na bocznicy może znajdować się jeden tylko pociąg. Koszty na pewno dało by się obniżyć w ten sposób. Trzeba jednak pamietać o zniszczonych drogach w powiecie i spalinach. Może TEK ma dane i wyliczenia ile żwiru z powiatu wodzisławskiego mogło by być transportowane koleją.
@bystrzak jak takie słowa: "W związku z tym dojechalibyśmy do Brzezia i na tym koniec. Nie ma też mowy o żadnych przewozach komercyjnych - zaznacza wójt." mówi Czesiek wójt gminy w której przez najbliższe kilkadziesiąt lat będą wydobywane tony żwiru to ręce opadają!!! On powinien być pierwszy w Warszawie i starać się o transport żwiru z niecki Raciborza Dolnego koleją do Olzy. Do tego nie jest potrzebna stacja Markowice i przejazd przez drogę Racibórz-Pszczyna. Odcinek Olza-Syrnia- zbiornik Racibórz Dolny może być z wyjazdem tylko w jedną stronę, jako bocznica żwirowa.
ZXC ale to w zasadzie Ty powinieneś powiadomić kogoś na poziomie województwa. Władze lokalne mają to w nosie. Jeszcze zarobią przy okazji przy okazji przyszłych remontów dróg.
Trzeba jak najszybciej udrożnić do ruchu odcinek Olza-Syrynia- żwirownie
http://www.rynekinfrastruktury.pl/wiadomosci/wiekszy-popyt-na-kruszywa-to-wieksze-przewozy-51608.html
Gdyby nie złodziejstwo przez tak zwanych "złomiarzy", to dla ruchu drezynowego gminy by nie musiały ponosić praktycznie żadnych kosztów dla funkcjonowania takich niechcianych linii kolejowych. Brak odpowiednich uregulowań prawnych powoduje takie a nie inne widzenie tego problemu i wyliczenia kosztów. Bo są to wyliczenia pod normalny ruch kolejowy. Typowa ścieżka rowerowa też nie wygląda jak autostrada czy chciażby droga gminna, więc koszt utrzymania to nie kwoty jak za autostradę. Tylko ruch rowerowy jest prawnie usankcjonowany.
Żadnej ścieżki rowerowej w miejscu tak ładnej krajobrazowo linii jak ta z Pszowa! Jeśli są pasjonaci którzy chcieliby z niej zrobić profesjonalną linię drezynową to samorządy powinne wspierać takich społeczników bo w przypadku smętnego i nudnego Pszowa taka kolej to mogłaby być atrakcja ściągająca ludzi nie tylko ze Śląska. Rudy - wiele lat temu senna i zapomniana stacyjka dzisiaj gości po kilkaset osób dziennie, a w czasie Industriady po kilka tysięcy. Do Pszowa nikt nie zagląda bo tam nic nie ma. Kolej drezynowa mogłaby ożywić to miasteczko turystycznie wraz z innymi atrakcjami (grodzisko, arboretum, Wielikąt itd).
Chętnie bym tam zobaczył jakieś turystyczne przewozy, może i komercyjne do Olzy, ale niestety twarda ekonomia utwierdza mnie w przekonaniu, że pożegnamy się z tą linią i nawet zapał entuzjastów tu nic nie zmieni. Skończy na skupie złomu. A szkoda. Pamiętacie wąskotorówkę z Markowic? Wiele się mówiło o jej rewitalizacji, przewozach turystycznych. Nastała cisza. Linia na Głubczyce to zapomniany temat, dobrze że jeszcze Kombinat Rolny w Kietrzu prosperuje i jakieś zboże tą linią zwozi bo inaczej już dawno zaorane.
Panie wójcie Burek, gdybyście umieli doprowadzić do tego aby były odpowiednie zapisy iż cały żwir z żwirowni od Nieboczów po Olzę ma być transportowany koleją lub wyłącznie małymi samochodami do kilku ton, to wtedy większkość wydobycia szła by koleją i nie niszczyła dróg w gminie Lubomia, Wodzisław, Racibórz czy Gorzyce. Niestety o takie rzeczy nikt nie walczył podczas projektowania zbiornika Racibórz czy wydawania licencji na wydobycie żwiru. Te 67 tyś. rocznie zwróciło by się z opłat pociągów jadących z Olzy do Syryni, a w samej Syryni powstało by centrum przeładunkowe dla żwirowni i miejsca pracy w tym centrum. Zbyt piękne, żeby było prawdziwe? Nie, tylko nikt w tym celu nic nie robi!
Wszelkie bajania o ścieżkach rowerowych powinny być tępione. Praktyka wygląda natomiast tak, że po _nieodpłatnym_ przejęciu linii do gminnej/miejskiej kasy wpływa solidny zastrzyk gotówki ze sprzedaży setek ton złomu minus koszty zrywki toru, a o zagospodarowaniu terenu się "zapomina" lub "brakuje pieniędzy". Wyrastają krzaki, z których pożytek jest co najwyżej dla pszczół i to wtedy, gdy akurat miododajne się trafią. Przykładów nie trzeba daleko szukać, tak właśnie stało się z odcinkiem Polska Cerekiew-Koźle.