Wtorek, 19 listopada 2024

imieniny: Elżbiety, Seweryny, Salomei

RSS

08.01.2023 12:26 | 35 komentarzy | Miejski Kruk

Miasta, miasteczka, wsie to nie tylko prezydenci, burmistrzowie, czy wójtowie. To przede wszystkim mieszkańcy, czyli – my. Dlaczego więc tyle hejtu przelewa się przez strony internetowe, kiedy te publikują relacje z imprez, uroczystości i innych wydarzeń? Czy naprawdę to takie budujące pluć na własne miasto, czy wieś?

Dlaczego plujemy na nas samych?! [FELIETON]
Wiesz coś więcej na ten temat? Napisz do nas

Miasta tworzą ludzie. To rzecz oczywista i powszechnie znana. Jest też tak zwana władza, która tym wszystkim zarządza. Ale uwaga! Władza ta nie jest przysłana z jakiejś odległej planety, czy narzucona, jak to było w czasach słusznie minionych, ale WYBRANA przez społeczeństwo. Wiadomo - jednym się ona podoba bardziej, innym mniej.  Jeszcze inni, mówiąc delikatnie, czują do niej nieskrywaną niechęć. Tak to już jest w demokratycznych wyborach, jedni wygrywają - inni przegrywają. I mamy tak zwaną normalność pomiędzy głosowaniami. No właśnie, jak  wygląda owa normalność?

Portale internetowe informują o tym, co w miastach się dzieje, jakie zadania zostały zrealizowane, ale też, co nie wyszło lub nawet zostało zaprzepaszczone głupimi decyzjami władzy. Nigdy rzeczywistość nie jest czarno-biała. A jak to wygląda w komentarzach pisanych przez odważnych, bo anonimowych BOHATERÓW?

Z internetu dowiadujemy się, że na przykład Jastrzębie-Zdrój to miasto na wymarciu, gdzie nic się nie dzieje, podążające do upadku, najgorsze w całym regionie lub nawet Polsce, ba może nawet w Europie. A co tam będą sobie hejterzy żałować!  Prezydent nic nie robi i w ogóle jest do bani. Jakby zapominają o drobnym szczególe, że przecież to osoba, która dwukrotnie wygrała wybory - w tym raz rozjechała przeciwnika już w pierwszej turze.

Można przeczytać też, że miasta naszego regionu się wyludniają, bo tu nie ma warunków do życia. Kamieniem obrazy był fakt, że nie odbyły się zorganizowane imprezy sylwestrowe (Mały szczegół: Kraków i Warszawa też bez imprez). A jarmarki bożonarodzeniowe to syf, dno i czarna rozpacz. (Dlaczego więc przyszło na nie tylu ludzi?). W korowodach trzech króli uczestniczyła grupka fanatyków (Trochę ich dużo było). Urzędnicy to lenie i nikomu niepotrzebne pasożyty (Po co zatem korzystamy z ich usług?). Dni Miasta to już całkowicie żenada z góry skazana na klapę, choć szczegóły programu nie zostały jeszcze opublikowane (Jak na klapę to, co roku cieszącą się dużą popularnością).  I tak można by wymieniać i wymieniać. Jak się nic nie dzieje to źle, jak się dzieje - jeszcze gorzej.

Zwykle jest tak, że hejterzy, bo w żaden sposób nie można zaliczyć ich do bacznych i krytycznych obserwatorów życia codziennego, dominują w mediach. Gdyby oprzeć się jedynie na ich ANONIMOWYCH opiniach, można by pomyśleć, że w naszych miastach panuje SODOMA i GOMORA, a urzędnicy, burmistrzowie i prezydenci osiągnęli taki upadek, że dziwne, że jeszcze nie siedzą w więzieniu.

Zastanawia mnie tylko, czy to tak fajnie pluć na wszystko, co w naszych miastach się dzieje? Przecież to nie tylko efekt pomysłowości i pracy tych na górze – władzy, ale całej rzeszy ludzi z miejskich lub gminnych ośrodków kultury, sportów i rekreacji, bibliotek publicznych, różnych stowarzyszeń i instytucji. To przecież nierzadko ludzie, których znamy, nasi sąsiedzi, członkowie rodzin. To przecież oni, ale wraz z nami, tworzą nasze społeczności.

To prawda, że jak wszędzie, wiele rzeczy można zrobić lepiej, inaczej, ale czy to usprawiedliwia mieszania miasta i wszystkich zaangażowanych osób z błotem? Jak zachęcić młodzież do włączenia się we wspólne działania, jeśli codziennie może ona przeczytać, że nic nie ma sensu, a miasto za niedługo upadnie?

Poza tym to chyba nie jest tak do końca normalnie i wytłumaczalne, że każda aktywność, impreza, przedsięwzięcie, modernizacja - zanim zostanie ukończona, już jest określana, jako niepotrzebna i zbędna.

I na koniec ostatnia refleksja. Prezydenci i burmistrzowie mijają. Miasto trwa. Raz skłóconym ludziom, trudno jest potem zbudować wspólnie coś pozytywnego, trwałego. Są rzeczy, które nie powinny dzielić – to dziedzictwo miasta, jego historia, tożsamość. Tu nie ma miejsca na cieszenie się, aż komuś coś nie wyjdzie, żeby potem triumfalnie skrytykować go w necie. Może to staromodny slogan, ale powtórzę: Są rzeczy, które dzielić nie powinny. Da się wprawdzie toczyć prywatne wojenki dla satysfakcji własnej ich uczestników, ale czy ta „satysfakcja” da naszym miastom coś dobrego, wniesie jakiś wkład w ich rozwój? I z tym pytaniem zostawiam Czytelników na początku Nowego Roku 2023.