Sobota, 23 listopada 2024

imieniny: Adeli, Klemensa, Orestesa

RSS

Tworkowski młyn z duszą Franciszka

27.09.2024 09:00 | 0 komentarzy | (q)

Niczym woda od 300 lat nieustannie napędzająca tworkowskie koło młyńskie, tak nieubłaganie płynie czas dla ostatniego już rzemieślniczego młyna na Śląsku, który nadal świadczy usługi dla ludności.

Tworkowski młyn z duszą Franciszka
Wiesz coś więcej na ten temat? Napisz do nas

Malowniczy zakątek tworzony przez dwa stawy Trzeciok i Stowek stanowi niezwykłą oprawę dla osiemnastowiecznego młyna, który swą wykonaną z czerwonej klinkierki fasadą doskonale wpisuje się w krajobraz okolicy. Miejsce to jest niczym wyjęte z baśniowych opowieści o młynarzach, młynarkach i utopcach, zwanych w Tworkowie hasermonami, wciągającymi złych ludzi w otchłań wody.

Równie zabytkowy jak młyn jest 300-letni dom, należący do rodziny Pawlików, która od dziesięciu pokoleń prowadzi w Tworkowie swą firmę świadczącą usługi młynarskie. O złotych latach funkcjonowania młyna z nostalgią opowiada ostatni jego młynarz Franciszek Pawlik, dla którego szczególnie pomyślne były lata 1990 – 2000. Dziś czasy te, niestety należą już do przeszłości.

– Ludzie nie korzystają tak jak kiedyś z młyna. Nie ma w Tworkowie dużych gospodarstw, a i kobiety rzadziej pieką ciasta niż dawniej – mówi z nieskrywanym żalem pan Franciszek.

Młyn przetrwał jako jedyny spośród trzech istniejących we wsi. Dziś pozostały tylko wspomnienia, po jednym nieopodal boiska i drugiem pod lasem, który świadczył usługi dla zamku.

Zamienił budownictwo na młynarstwo

Młyn państwa Pawlików, niegdyś drewniany, pochodzi z 1703 r., a wspomina o nim w swych zapiskach znany historyk ziemi raciborskiej, tworkowski proboszcz ks. Augustyn Weltzel. Pan Franciszek przejął młyn po ojcu, panu Józefie, który pracował tam do 1980 r., a więc do emerytury, na którą przeszedł mając 65 lat. Kiedy podupadł na zdrowiu, młyn przez rok był zamknięty. Dlatego pan Franciszek postanowił przejąć schedę po ojcu i również zostać młynarzem. Musiał jednak, po 20 latach pracy rozstać się ze swą budowlaną profesją. Nadal z dumą wspomina, że jako technik budowlany wniósł znaczący wkład w najważniejsze obiekty, które powstały w Tworkowie, a więc ośrodek zdrowia, dom katechetyczny, szkołę, przedszkole, a także inne inwestycje realizowane w gminie. Po kursie czeladniczym na młynarza w Myślenicach pan Franciszek, od 1990 r. całkowicie poświęcił się młynarstwu, jednocześnie czyniąc wszelkie możliwe starania, aby zachować zabytkowy charakter swej rodzinnej firmy.

Rodzinna firma w kobiecych rękach

Młyn na przestrzeni lat zmieniał się i unowocześniał. W 1914 r. przodek i imiennik pana Pawlika, Franciszek Pawlowsky rozebrał drewniany i wybudował murowany młyn, napędzany turbiną wodną o mocy 4,5 KM. W kolejnych latach sukcesywnie pojawiały się w nim nowoczesne, jak na owe lata, maszyny: mlewnik walcowy firmy Merker & Werner Glogau, dwie pary kamieni młyńskich do śrutowania i wymiału kaszki, cylinder kurzowy, tryjer, odsiewacz cylindryczny, następnie mieszanka do mąki o pojemności 2 t. Aby powiększyć moc turbiny wodnej zamontowano tam 9-konny silnik spalinowy firmy Deutz. Wydajność młyna wzrosła wówczas do 1,5 t zboża na dobę. A 11 lat później zamontowano jeszcze napęd elektryczny o mocy 7,5 kW. Młyn do lat 60. ubiegłego wieku pracował na pełnych obrotach.

Czas wojny i powojnie nie było jednak łatwe dla rodziny tworkowskich młynarzy. – Przez pięć lat młyn prowadziła wraz z babcią moja matka. Dwaj jej bracia – młynarze zginęli na wojnie. Ojciec trafił do niewoli i wywieziony na Kaukaz wrócił dopiero w 1949 r. – opowiada pan Franciszek o okresie, gdy ster działalności w rodzinnej firmie przejęły kobiety.

Młyn z tradycją

Na młynarzowanie pana Franciszka, które dziś bardziej jest pasją niż zawodowym wyzwaniem, łaskawym okiem patrzy żona, pani Monika, która jest emerytowaną pielęgniarką Stacji Caritas w Tworkowie.

Pan Pawlik dopóki może, stara się dbać o swój młyn doceniając jego zabytkową, a jednocześnie sentymentalną wartość. Podejmując wycieczki dzieci i dorosłych, a także zainteresowanych starymi technikami młynarskimi gości z różnych zakątków Polski i z zagranicy, potrafi ze swadą opowiadać o swym pokoleniowym biznesie.

– Woda napędzająca młyn płynie do nas z Czech, przez Píšť i Bolesław. Należy przypuszczać, że kierowana była specjalnie pod napęd trzech młynów, które kiedyś istniały w Tworkowie – przypomina.

Wszystko, co dziś znajduje się w tworkowskim młynie ma swoją tradycję. Przez wiele lat pan Franciszek objeżdżał okoliczne miejscowości, w poszukiwaniu urządzeń i części, które zachowały się w nieczynnych już starych młynach. Posłużyły mu one do remontu, odnowienia i rozbudowy swojej firmy. Przykładem jest chociażby mała mieszarka do maki pochodząca z Ligoty Książęcej.

– Nasz młyn ma międzynarodowy charakter: elastyczne trzcinowe kije zamontowane w odsiewaczu pochodzą z Afryki, maszyny – z Niemiec, woda – z Czech, połączenia pasów napędzających urządzenia są angielskie, zboże – śląskie, a prąd – polski – wymienia z rozbawieniem tworkowski młynarz.

Ocalić od zapomnienia

Zadbane, utrzymane w drewnie wnętrze młyna robi ogromne wrażenie. Cały wystrój, łącznie z urządzeniami, których praca niemal zagłusza rozmowę, są nie z tej epoki. Prawie sto lat liczy sobie mieszarka do mąki z 1918 r. a odsiewacz płaski firmy Hipkow, który zajął miejsce odsiewacza cylindrycznego pochodzi z 1937 r. Sporo części pan Franciszek sprowadził również z Czech. Tworkowski młyn, który potrafi obecnie przerobić 3 t zboża na dobę, został gruntownie odnowiony. Kapitalny remont przeszły mlewniki, ustawione na nowej konstrukcji i odnowionej drewnianej podłodze. Znajdują się tam również nowe mieszarki do otrąb i maki.

Kiedy młyn staje na trzy miesiące, ponieważ jest czyszczony i odkażany, wtenczas pan Franciszek zajmuje się pracami stolarskimi. Jego pomysłu jest na przykład własnoręcznie zrobiony zbiornik na zboże. Natomiast w 2005 r. wraz z synem zbudowali koło młyńskie o dwumetrowej średnicy z świerkowego i sosnowego drewna, które wytrzymało osiem lat. W setną rocznice istnienia młyna, 16 października 2014 r. odbyła się uroczystość poświęcenia nowego, dębowego koła młyńskiego, w zakupie którego państwa Pawlików wsparła gmina, pozyskując na ten cel środki unijne. Koło jednak nadal napędzane jest prądnicą z 1914 r., a wytworzony prąd 110 V potrafi rozświetlić żarówkę sprowadzoną aż z Meksyku. – To dobry przykład jak można wykorzystać energię odnawialną – śmieje się pan Franciszek i dodaje, że w latach. 60., kiedy zdarzały się częste przerwy w dostawach prądu, jego ojciec energię z wody napędzającej koło młyńskie wykorzystywał do oświetlania domu.

Wspominając świetlaną przeszłość rodzinnej firmy, pan Franciszek z niepokojem mówi o przyszłości młyna. Pomimo, że państwo Pawlikowie mają czworo dzieci i dziewięcioro wnucząt, raczej żadne z nich nie podejmie się kontynuowania pokoleniowej tradycji. Być może wkrótce zatrzyma się na dobre młyńskie koło starego tworkowskiego młyna, a wtedy nie posypie się mąką wymielona z miejscowego zboża i już nikt nie zakosztuje wypieczonego z niej chleba.

Ewa Osiecka