Sąd: Prawo nie może ustępować przed bezprawiem
Sąd Rejonowy w Wodzisławiu Śląskim uznał, że Jan Psota bijąc złodzieja torów przekroczył granice obrony koniecznej. Mieszkaniec Bełsznicy został uznany za winnego, nie poniesie jednak kary.
7 marca o godzinie 9.30 w gmachu wodzisławskiego sądu odbyła się publikacja wyroku w sprawie Jana Psoty (zgadza się na podawanie nazwiska) oskarżonego o pobicie Stefana G. - złodzieja torów, który razem z kolegami we wrześniu 2012 roku rozkręcał torowisko w Bełsznicy. Oskarżony, który od lat z innymi miłośnikami kolei chroni nieużywaną linię kolejową nakrył na gorącym uczynku trójkę złodziei torów. Mężczyzna dzwonił kilka razy na policję, jednak patrol z komisariatu w Gorzycach był zajęty. Na miejsce wysłano policjantów z odległego komisariatu w Pszowie.
Psota chciał zatrzymać jednego ze sprawców do czasu przyjazdu policji. Zanim na miejsce dojechał radiowóz, doszło do rękoczynów. Złodziej doznał otwartego złamania ręki i ran tłuczonych głowy. Poszkodowany Stefan G. i jego dwóch kompanów zostało prawomocnie skazanych w innym procesie za wspomnianą kradzież. Niedługo po tym, wodzisławska prokuratura oskarżyła Psotę.
W piątek sąd uznał Jana Psotę za winnego tego, że 5 września 2012 roku w Bełsznicy przekraczając granice obrony koniecznej, przewidując i godząc się na możliwość spowodowania u poszkodowanego obrażeń (…) poprzez kontynuowanie działań obronnych w czasie gdy pokrzywdzony zrezygnował już z zamachu i poprzez uderzanie go po całym ciele trzonkiem od kilofa spowodował u niego obrażenia ciała w postaci wieloodłamowego złamania prawego przedramienia z przemieszczeniem oraz ran tłuczonych głowy, które skutkowały naruszeniem czynności narządów jego ciała na okres dłuższy niż siedem dni. Równocześnie sąd odstąpił od wymierzenia kary oskarżonemu.
– Sąd nie ma wątpliwości, że oskarżony miał prawo do tzw. ujęcia obywatelskiego Stefana G. Oskarżony obserwował złodziei a potem w pościgu próbował jednego z nich zatrzymać – uzasadniał wyrok sędzia Paweł Stępień. Jak zauważył, zatrzymanie może się wiązać z użyciem przemocy, jednak tylko w niezbędnych granicach. Dopuszczalne jest stosowanie siły fizycznej do ujęcia, ale w stopniu który nie przekracza potrzeb zatrzymania. Pobicie do nieprzytomności, nie jest jednak ujęciem obywatelskim. – Należało złodzieja ująć jeśli było to możliwe, ale nie w sposób taki, który doprowadził do uszkodzenia ciała pokrzywdzonego – dodał sędzia.
Druga ważna okoliczność, którą podkreślał sąd to sprawa ataku butelką, którego wypierał się pobity Stefan G. – Sąd ustalił, że oskarżony został rzeczywiście zaatakowany przez Stefana G. butelką z wódką. Poszkodowany kupił wódkę, miał butelkę przy sobie i popijał z niej podczas „pracy” na torowisku. Na polecenie oskarżonego „stój” pokrzywdzony usiłował uderzyć go butelką. Tym samym Stefan G. dokonał bezprawnego i bezpośredniego zamachu na życie i zdrowie. Oskarżony w celu odparcia tego ataku na dobro chronione prawem, którym było jego zdrowie i życie miał prawo się bronić. I to uczynił. Zadał kilka uderzeń pokrzywdzonemu drewnianym narzędziem, które miał przy sobie – tłumaczył sędzia Paweł Stępień.
Równocześnie sąd zwrócił uwagę, że część ciosów zostało zadanych już po przełamaniu ataku pobitego a opinia biegłych i zeznania kompanów świadczą o tym, że Psota bił złodzieja również gdy ten leżał. Tu mieszkaniec Bełsznicy przekroczył granice obrony koniecznej, gdyż bił nadal, choć zagrożenie ze strony Stefana G. ustąpiło. Złodziej nie mógł machać butelką, gdyż jeden z ciosów Psoty złamał mu rękę. Mimo winy Psoty sąd postanowił odstąpić od wymierzenia oskarżonemu kary, ze względu na znikoma szkodliwość społeczną czynu. – Ważny jest cel, jaki przyświecał oskarżonemu. Oskarżony działał przynajmniej na początku w warunkach obrony koniecznej i w stanie silnego wzburzenia. Prawo nie może ustępować przed bezprawiem. Sąd doszedł do przekonania, że absolutnie nie można zgodzić się z prokuratorem i wymierzyć oskarżonemu karę za to co się stało. Sąd odstąpił od tego uznając, że w tym wypadku nie jest to celowe a wręcz niepożądane z punktu widzenia prewencji ogólnej – mówi sędzia.
Stefan G. domagał się od Jana Psoty 10 tysięcy złotych, chciał również zwrotu za aparat słuchowy i za protezę. Sąd nie uznał za stosowne aby z urzędu orzekać o odszkodowaniu dla poszkodowanego. – Jeżeli pokrzywdzony uważa, ze należy mu się odszkodowanie, powinien wystąpić o nie na drodze postępowania cywilnego i tam dochodzić swoich praw. Pokrzywdzony złożył pewne rachunki, jednak z tych dokumentów nie wynika w żaden sposób czy ten aparat został zniszczony w trakcie zdarzenia – dodał na koniec sędzia. Jan Psota z racji stałego dochodu będzie musiał uregulować koszty sądowe, w sumie 306 złotych. – Wyrok jest salomonowy, jednak nie mogę się zgodzić z tym, że biłem leżącego – dodał już na korytarzu Jan Psota. Stefana G. nie było w sądzie na ogłoszeniu wyroku.
Adrian Czarnota
O sprawie czytaj także tutaj:
http://www.nowiny.pl/patrol/96946-zlodziej-kontra-milosnik-kolei-juz-po-pierwszej-rozprawie.html
http://www.nowiny.pl/patrol/97643-koniec-procesu-w-sprawie-pobicia-w-belsznicy-w-piatek-wyrok.html
Komentarze
49 komentarzy
@koło - jest jedno ale, jasiu sam przyznał, że przyłożył mu w łeb licząc, że straci przytomność. zatem jego działanie było w pełni świadome. niech się lepiej jasiu cieszy, że tak się to skończyło. teoretycznie może go jeszcze czekać sprawa cywilna, ale to tylko raczej teoria.
Jednak sie pomyliłem. "§ 5. W razie odstąpienia od wymierzenia kary, zatarcie skazania następuje z mocy prawa z upływem roku od wydania prawomocnego orzeczenia." Czyli po roku będzie czysty jak łza.
teraz pozostanie jasiowi opracować nową strategię "zatrzymywania" bo jak widać po wyroku ta poprzednia się nie sprawdziła w praktyce - uznany za winnego pomimo, że wielu w poprzednich artykułach twierdziło inaczej.
a złodziei nie było na ogłoszeniu wyroku , bo byli w ,,pracy"
Nie ma kary, nie będzie karany.
Zresztą znając życie, to prokuratura w Wodzisławiu pewnie też apelację napisze, wiec warto aby i Jasiu to zrobił.
Ja bym pisał apelację, skoro sąd słusznie zauważył że Jan Psota działał "w stanie silnego wzburzenia." to zgodnie z prawem nie ponosi konsekwencji jeśli była to obrona konieczna a przecież nie da się wyeliminować tego stanu po obezwładnieniu przeciwnika. To tak jak ktoś cię napadnie, to napieprzasz pięściami, aż sił ci zabraknie, tak działa człowiek. Skoro Jasiu Psota został zaatakowany, to był pod silnymi emocjami i odczuwał strach, wiadomo że wtedy racjonalna obrona nie wchodzi w grę, bo to nie policjant że jest w tym szkolony, nawet policji często zdarza się podczas takich akcji przywalić parę razy za dużo, niż to konieczne. A skoro sąd przyznał że na początku Jasiu działał w obronie koniecznej i w stanie silnego wzburzenia, to ten samym powinien zostać uniewinniony, bo niby jak sąd stwierdził że strach mu przeszedł i już potem nie działał w stanie silnego wzburzenia. Jak by nie patrzeć, to pal licho te trzy stówki, ale będzie już w papierach że jest skazany.
Brawo dla Sędziego, wykazał się mądrością i wyczuciem.
dobrze zrobił ze skopał złodzieja nawet jak by go zabił to należy mu się medal
Dyskusja: