Poniedziałek, 23 grudnia 2024

imieniny: Sławomiry, Wiktorii, Iwona

RSS

Czy chrześcijaństwo potrzebuje "postu" od kazań?

08.12.2024 06:50 | 5 komentarzy | red

Francuska myślicielka przyjechała do Polski i wprawiła w zdumienie słuchaczy. Mówiła m.in. o tym, że kaznodzieje (i szerzej - chrześcijanie) nie dość, że zbyt dużo mówią, to jeszcze tylko mówią... Jej wykład stał się przyczynkiem do rozważań ks. Łukasza Libowskiego.

Czy chrześcijaństwo potrzebuje "postu" od kazań?
Konstantin Yegorovich Makovsky (1839-1915), „Kaznodzieja”, 1870.
Wiesz coś więcej na ten temat? Napisz do nas

1.

Będąc przed kilkoma dniami w Lublinie, zapoznałem się z wykładem „Misja i osoba świadka”, jaki miesiąc temu, 20 października, wygłosiła profesor Chantal Delsol w mojej «alma mater», a więc w Katolickim Uniwersytecie Lubelskim, odbierając przyznany jej przez tę uczelnię doktorat «honoris causa». Jak wiadomo, okolicznościowe wystąpienie Delsol wzbudziło niemałe kontrowersje. Ale o nich mówić tu nie chcę. Wszystkich nimi zainteresowanych odsyłam do tekstu ks. Andrzeja Draguły pt. „Kaznodzieje i świadkowie. Glosa do wykładu prof. Chantal Delsol”, w którym, jak mi się wydaje, najistotniejsze z tych kontrowersji zaprezentowano. W tym zaś miejscu zamierzam wydobyć i skomentować, a być może nawet w jakiejś skromnej mierze rozwinąć, jedną z myśli filozofki, którymi podzieliła się ona z uczestnikami dostojniej akademickiej ceremonii uhonorowania jej tytułem doktorskim.

Otóż w kilku przynajmniej miejscach swoich rozważań Delsol, by tak to delikatnie ująć, krytycznie wypowiada się o rzeczywistości słowa jako takiej. O rzeczywistości słowa i o tym wszystkim, co z rzeczywistością tą się wiąże. Oto stosowne cytaty. „Słowo uległo zbrukaniu, ponieważ przekształciło się w dominację. Cała instytucja [kościelna] stała się despotyczna”. „Chrześcijanie nie godzą się już na to i masowo odchodzą. Zwykłe słowa autorytetu im nie wystarczają. […] Nie możemy dalej wyobrażać sobie misji jako głosu autorytetu panującego nad ciałami i duszami. Nie możemy już być autorytarnymi kaznodziejami, ponieważ ludzie już nas nie słuchają. Misja musi się zmienić. Musi przestać być podbojem, a stać się zwyczajnym świadectwem. Chodzi o dokonanie zasadniczego zwrotu”. „Wierzę, że skoro chrześcijaństwo przetrwało przez minione stulecia, to dzięki istnieniu świadków (wielkich świętych i wszystkich nieznanych świętych), a POMIMO istnienia kaznodziejów”. „Jeśli nadal chcemy żywić szacunek dla naszego powołania misyjnego, to liczy się tutaj jedynie świadek, prosty, pokorny, zwyczajny, chcę powiedzieć: zwykły świadek. Nawracać powinien on jedynie poprzez swoją własną osobę, swoje własne postępowanie. Niech nie otwiera ust, przynajmniej na razie. O wiele za dużo już mówiliśmy i zbyt często TYLKO mówiliśmy. Potrzebujemy długiego okresu wstrzemięźliwości – mam na myśli wstrzemięźliwość od słów, od kazań. Pozwólmy ujrzeć, pozwólmy ukazać żywą postać dobrej nowiny”. „Właśnie w ten sposób przesłanie misji jest prawdziwie przekazywane: nie poprzez przemówienia, w których wszystko zostało zaprogramowane i w najdrobniejszych szczegółach obudowane teorią, lecz poprzez żywe wydarzenia, w których niespokojna i niebezpieczna egzystencja, jeszcze niespisana, a nawet nieznana, niesie swoje przesłanie, przesyłkę bez załączonego do niej adresu”. Tyle błyskotliwa Delsol.

W odniesieniu zatem do kształtu czy to misji chrześcijańskiej, czy też świadectwa chrześcijańskiego, tj. w odniesieniu do sposobu, w jaki wierzący wprowadzać mają ludzi w arkana chrześcijańskiej tajemnicy, francuska myślicielka formułuje następujący postulat. Ewangelię głosić należy życiem. Tak, dobrą nowinę tym, którzy są obok nas i jej nie znają albo znają ją, lecz nie na tyle dobrze, nie na tyle głęboko, by rozświetla ona ich codzienne funkcjonowanie, przekazywać trzeba egzystencją. Przykładem. Egzystencją, przykładem, ale nie słowem. W żadnym razie słowem. Nigdy, przenigdy słowem.