Śląskie scrabble Franciszka Pieczki. Wielki aktor we wspomnieniach rodziny
23 września minęła pierwsza rocznica śmierci Franciszka Pieczki. O osiągnięciach i pracy zawodowej tego wybitnego aktora napisano i powiedziano już wiele. A jakim człowiekiem był prywatnie? Jakim był ojcem, dziadkiem, mężem? Nieco ponad miesiąc temu, w Godowie, rodzinnej miejscowości aktora, opowiedzieli o tym członkowie jego rodziny. Poniżej przedstawiamy zapis rozmowy, jaką z najbliższymi Franciszka Pieczki - córką Iloną Rutkowską, synem Piotrem Pieczką, synową Elizą oraz wnukami Alicją, Adrianem i Aleksem - przeprowadzono 29 września tego roku w Ośrodku Kultury w Godowie podczas Wieczoru wspomnień o tym aktorze.
Blaski i cienie aktorskiego żywota
Czy dziadek był dla Was, wnuków, ratunkiem np. przed zakazami rodziców?
Adrian Pieczka: Zdecydowaniem był ratunkiem, pomocnikiem, który zawsze dobrze doradził. Choć zawsze pytał czy to co chcemy robić jest bezpieczne. Nie lubił na przykład tego, że jeździłem na deskorolce. Ale generalnie dziadek zdecydowanie trzymał naszą stronę, stronę wnuków.
W jednym z wywiadów Franciszek Pieczka powiedział, że za jego sukcesem stoi również jego żona Henryka. Razem przeżyli prawie 50 lat. Jak ona radziła sobie z popularnością męża? Jaką była mamą, żoną?
Ilona Rutkowska: Mama zostawiała pole ojcu. Wspierała Go, ale wolała zostać w cieniu. Nigdy nie chciała się lansować z tatą, który zresztą sam tego też nie lubił. Oni tego typu popularności po prostu nie lubili, zresztą tata często dziękował Bogu za to, że jego kariera przypadła na czasy kiedy nie było takiego zamieszania związanego z popularnością. A mama zajmowała się domem, twardą ręką trzymała dom, pieniądze.
Czyli jak... prawdziwa śląska żona.
Ilona Rutkowska: Dziadkowie od strony mamy pochodzili z Wielkopolski, dziadek był powstańcem wielkopolskim. Rodzina lubiła porządek i mama taka była. A tata Ślązak, syn powstańca, również lubił porządek. Tata nie musiał się zajmować domem jako takim. Kiedy uczyłam się w szkole średniej, a tata wtedy grał w wielu filmach, występował w wielu spektaklach, również za granicą, mama się śmiała, że tata chyba nawet nie do końca wie, w której ja klasie jestem, albo czy maturę zdałam. Kiedyś, pamiętam, już byłam na I roku studiów, a tata pyta: "kiedy matura?", odpowiedziałam "tata, ale ja już na studiach jestem", a tata na to: "a no przecież..." (śmiech).
Ojciec w takim razie chyba nie wywierał na Was presji. A czy sugerował kim macie zostać? Bo ojciec Pana Franciszka chciał by jego syn został górnikiem. Czy Pan Franek chciał byście poszli w jego ślady?
Ilona Rutkowska: Nie, a wręcz przeciwnie, on nie chciał by ktoś z rodziny poszedł w jego ślady. Zdawał sobie sprawę z tego, że to bardzo ciężki zawód i nie wystarczy, że ktoś ma talent, bo ludzi utalentowanych jest wielu, ale trzeba mieć też łut szczęścia. I niesamowicie silny charakter, żeby się nie poddawać presji negatywnych ocen, żeby umieć się otrząsnąć z negatywnych ocen. Kiedy moja córka myślała o tym, żeby iść do szkoły aktorskiej, to powiedziałam jej, że zrobi co chcesz, ale dziadek wziął ją na rozmowę i przedstawił jej blaski małe i cienie duże tego zawodu.