W pierwszej kolejności myślę o pacjencie, a dopiero później o konsekwencjach, które mogę ponieść
- Gdyby sytuacja wymagała natychmiastowego działania, czyli ratowania życia kobiety lub nie, na pewno byśmy to życie ratowali - mówi Nowinom Krzysztof Dąbrowski. Z kierownikiem oddziału ginekologiczno-położniczego Wojewódzkiego Szpitala Specjalistycznego nr 3 w Rybniku rozmawiamy o nieprzewidywalności i niebezpieczeństwach, jakie towarzyszą kobietom w ciąży, a także o lekarzach, którzy przeciwdziałają tym zagrożeniom, choć prawo nie zawsze im to ułatwia.
- To się zmieniło po orzeczeniu TK. Jak było wcześniej?
- Do niedawna można było indukować poronienie w ciąży do 22. tygodnia na podstawie uzyskanej dokumentacji medycznej potwierdzającej wady letalne u płodu. Jeżeli ciąża była chora i ta choroba była chorobą nieuleczalną, która dawała duże szanse na to, że w trakcie ciąży, porodu lub krótko po porodzie dzieciątko nie będzie w stanie żyć, to mogliśmy taką ciążę zakończyć. Pacjentka przyjmowała odpowiednie lekarstwa i dochodziło do poronienia. To się działo. Natomiast od dłuższej chwili to się nie dzieje, bo nie mamy takiej możliwości.
- Rozumiem, że to właśnie wtedy, gdy zgłosiła się do niego pacjentka w takiej sytuacji, lekarz mógł powołać się na klauzulę sumienia.
- Tak. Są lekarze, którzy jasno i definitywnie deklarują swoje decyzje.
- Jeśli jeden lekarz nie chciał tego zrobić, to robił to drugi?
- Tak.
- Różnice w poglądach zdarzają się.
- Jesteśmy po to, żeby ludziom pomagać. Natomiast każdy ma swój punkt widzenia i swoją etykę zawodową. Taką sytuację też należy zrozumieć i uszanować. Nie można kogoś zmuszać do działania wbrew woli.
- Dziennik Gazeta Prawna pisał niedawno, opierając się na danych m.in. NFZ, że nieco ponad 14% kobiet w ciąży ma możliwość skorzystania ze znieczulenia w trakcie porodu. W większości szpitali anestezjologów nie ma dla kobiet w ciąży. Jak to wygląda w przypadku Rybnika?
- WSS nr 3 w Rybniku udowadnia, że można mieć oddział o pierwszym stopniu referencyjności, w którym bardzo pięknie pacjentki to znieczulenie mają, praktycznie na życzenie. Chylę czoła przed naszymi anestezjologami, robią to świetnie. W ciągu tych kilku miesięcy w Rybniku widziałem więcej porodów ze znieczuleniem niż przez całą moją karierę zawodową. Natomiast trzeba pamiętać, że w pubicznej służbie zdrowia liczba personlu jest nieadekwatna do liczby pacjentów. Może zdarzyć się sytuacja, że w danym momencie, kiedy rodzi pacjentka, nie możemy jej tego znieczulenia zagwarantować, bo np. był poważny wypadek, do szpitala zwieziono rannych, muszą być operowani i anestezjolodzy są właśnie tam potrzebni. Ale to jest sytuacja skrajna. Najczęściej - jestem pod przeogromnym wrażeniem jak to wszystko tutaj funkcjonuje.
- Da się to jakoś procentowo wyrazić?
- Nie sięgając do twardych danych mogę powiedzieć, że na pewno jest więcej porodów ze znieczuleniem niż bez znieczulenia. W obrębie całej naszej aglomeracji śląskiej jesteśmy rodzynkiem. Dlatego biorąc pod uwagę, gdzie już jesteśmy, gdzie za chwilę będziemy (aktualnie trwa remont traktu porodowego i neonatologii - red.), myślę, że jesteśmy w stanie stworzyć tutaj ośrodek przyjazny dla kobiet rodzących.
Wywiad przeprowadził Wojciech Żołneczko
Ludzie:
Krzysztof Dąbrowski
Kierownik oddziału ginekologiczno-położniczego WSS nr 3 w Rybniku.