W pierwszej kolejności myślę o pacjencie, a dopiero później o konsekwencjach, które mogę ponieść
- Gdyby sytuacja wymagała natychmiastowego działania, czyli ratowania życia kobiety lub nie, na pewno byśmy to życie ratowali - mówi Nowinom Krzysztof Dąbrowski. Z kierownikiem oddziału ginekologiczno-położniczego Wojewódzkiego Szpitala Specjalistycznego nr 3 w Rybniku rozmawiamy o nieprzewidywalności i niebezpieczeństwach, jakie towarzyszą kobietom w ciąży, a także o lekarzach, którzy przeciwdziałają tym zagrożeniom, choć prawo nie zawsze im to ułatwia.
- Staracie się o podwyższenie stopnia referencyjności.
- Tak, hierarchia jest taka, że na drugim stopniu referencyjności będziemy mogli zajmować się pacjentkami z ciążami zagrożonymi powyżej 32. tygodniu ciąży. Poszerzymy kompetencję o te cztery tygodnie. Przeskok z pierwszego na drugi stopień referencyjności uzależniony jest od pracy i wyposażenia w stanowiska intensywnej terapii oddziału neonatologicznego. Wraz z oddziałem neonatologicznym jesteśmy na to gotowi.
- A jak to wygląda w przypadku szpitali o trzecim stopniu referencyjności?
- W stopniu trzecim przeprowadzane są procedury, których nie robi się w innych ośrodkach. To procedury skoncentrowane na perinatologii, czyli na opiece nad kobietą w ciąży. Np. jeżeli trafi kobieta w ciąży bliźniaczej, powikłanej zespołem podbierania (przetaczania krwi między płodami), który to zespół nieleczony najprawdopodobniej doprowadzi do zgonu obu płodów, to w takim ośrodku robi się laserową redukcję tych naczyń, żeby przywrócić równowagę i umożliwić dalsze trwanie ciąży.
- Nie chcielibyście robić takich rzeczy w Rybniku?
- Referencyjność numer dwa jest najbardziej skalibrowana na potrzeby naszego regionu,. Mieszkamy na terenie aglomeracji śląskiej, w promieniu kilkudziesięciu kilometrów mamy kilkanaście szpitali, w tym kilka ośrodków o najwyższym stopniu referencyjności. Dlatego zawsze mamy możliwość przekazania pacjenta do ośrodka o wyższym stopniu referencyjności.
- Jak często to się zdarza?
- W ostatnim miesiącu przekazaliśmy cztery pacjentki do ośrodków o wyższym stopniu referencyjności. One trafiły do nas, zaopiekowaliśmy się nimi na tyle, ile mogliśmy, a potem przekazaliśmy je dalej.
- Co z rejestrem ciąż? Istnieje coś takiego, czy nie? Bo pewne środowiska straszą tym rejestrem, a ministerstwo mówi, że nie ma niczego takiego.
- Najprawdopodobniej dotyczy to poradni dla kobiet w ciąży, które mają podpisaną umowę z Narodowym Funduszem Zdrowia. Prowadzę również prywatną praktykę, która nie ma żadnych koneksji z NFZ. Mam karty ciąży, w których od niedawna pojawiła się rubryczka rozpoczęcie ciąży, rozpoczęcie prowadzenia ciąży. Ja to tam wpisuję, ale nikt mnie nie zmusił ani nie zmusi, żebym wysyłał anonse ciążowe do jakiejś instytucji. W szpitalu jako tako nie prowadzimy ani nie rejestrujemy ciąż, bo najczęściej trafiają do nas pacjentki z rozpoznaną ciążą. Ktoś je już prowadzi, mają założoną dokumentację. Rzadko zdarza się, że mamy pacjentkę, która nie wie, że jest w ciąży. Za niedługo będziemy mieć poradnię dla kobiet w ciąży przy szpitalu, ale póki co to jest pieśń przyszłości.
- W tym wszystkim przewija się również kwestia tzw. klauzuli sumienia.
- Ze względu na naszą referencyjność, do nas prawdopodobnie nie trafi pacjentka z wadami letalnymi u płodu. Do tej pory nie mieliśmy takiej sytuacji, że zgłosiła się pacjentka z taką ciężą, która prosiłaby o jej zakończenie.
- Jak pan postąpiłby w takiej sytuacji?
- Wcześniej mówiłem o sytuacjach, w których na szali leży życie pacjentki. Ze względu na pilność sytuacji, nagłą potrzebę - działałbym. Natomiast z racji ograniczeń prawnych na pewno nie mógłbym pomóc kobiecie celem zakończenia ciąży z powodu wad letalnych. Tego nie możemy robić. To jest usankcjonowane prawnie. Za to grozi więzienie.
Ludzie:
Krzysztof Dąbrowski
Kierownik oddziału ginekologiczno-położniczego WSS nr 3 w Rybniku.