Niedziela, 22 grudnia 2024

imieniny: Honoraty, Zenona, Franciszki

RSS

Związkowcy z Ramety nie wiedzieli o zwolnieniach grupowych w fabryce

02.10.2020 07:00 | 4 komentarze | ma.w

W procesie sądowym, który toczy się z powództwa Państwowej Inspekcji Pracy przeciwko byłemu już szefowi spółdzielni meblarskiej Rameta – Stefanowi Fichnie, zeznawali także członkowie związków zawodowych. Z ich relacji wynika m.in. jaki udział w decyzjach o zwolnieniu 30 pracowników mieli zastępcy prezesa.

Związkowcy z Ramety nie wiedzieli o zwolnieniach grupowych w fabryce
Incydent przed wejściem do fabryki w czerwcu, kiedy zwolnionemu dyscyplinarnie prezesowi Stefanowi Fichnie zabroniono dostępu do zakładu. Na parking przed siedzibą fabryki wezwano policję. Fichna poskarżył się później w PIP na formę zwolnienia i jego skargę uznano za zasadną.
Wiesz coś więcej na ten temat? Napisz do nas

W poniedziałek 21 września dokończono trzydniowe przesłuchania w tej sprawie, które odbyły się w raciborskim sądzie rejonowym. Pierwsza wezwana została Aleksandra Kalska, była wiceprzewodniczącą związku zawodowego pracowników Ramety. W spółdzielni inwalidów przepracowała 24 lata. Odeszła sama w lutym tego roku, ale wcześniej – w listopadzie 2019 roku otrzymała z rąk ówczesnego prezesa Stefana Fichny „dyscyplinarkę”, z którą się nie zgodziła. – Stwierdzono w niej, że jestem nieefektywna, zwlekam z wypełnianiem obowiązków i podburzam załogę, co nie miało miejsca – stwierdził świadek w procesie.

Zwolniona i przywrócona

W dniu zwolnienia spotkała ją na schodach biurowca Ramety pani wiceprezes. – „Jeszcze ty” usłyszałam od Aleksandry Mikoś – powiedziała przed sądem A. Kalska, wezwana wtedy do gabinetu szefa spółdzielni. – Przesunięto po blacie dokument zwolnienie dyscyplinarne. Celem zapoznania się. Zasugerowano mi, że mogę inaczej rozwiązać umowę, z mojej inicjatywy. Nie zgodziłam się – wspominała pani Aleksandra. Na jej wyrzucenie z pracy nie dała przyzwolenia rada pracownicza spółdzielni meblarskiej, przywracając związkowca do pracy. Nie było to już jednak jej wcześniejsze stanowisko. Do czasu odejścia w lutym nie świadczyła już pracy, przebywała na zwolnieniu lekarskim. Członkinię związku przesunięto na dział serwisu co odebrała jako degradację zawodową, bo stanowisko było niezgodne z jej wykształceniem i doświadczeniem. – Spodziewałam się, że i tak rozwiązana będzie umowa ze mną – przyznała A. Kalska. Sędzia Monika Mańka pytała ją w jaki sposób powzięła wiedzę o zwolnieniach w zakładzie. – Pokątnie, nieoficjalnie dowiedziałam się o tej sytuacji – stwierdziła przesłuchiwana, dodając, że pracodawca nie konsultował zwolnień z pracy z miejscowymi związkami zawodowymi.

Wybrano najsłabszych

Inspektorka PIP obecna w sądzie pytała świadka jaka była sytuacja ekonomiczna Ramety w okresie wakacji 2019 roku. – Sytuacja w firmie była trudna, krytyczna wręcz finansowo. Zwalniano pracowników niezgodnie z kodeksem pracy, stosowano zasady mocno naciągane, a wszystko to robiono żeby nie wypłacać pieniędzy – skomentowała członkini związku. Według niej, zwalnianych dobierano według klucza. – Kto jest najsłabszy, kto niepełnosprawny. Zwolnień dokonywano bez głębszej analizy – zaznaczyła A. Kalska. Mecenas Krzysztof Grad reprezentujący w sprawie zwolnionych pracowników spytał o szczegóły zwolnienia świadka. Ta powiedziała, że moment wręczania dokumentu przebiegał bez jakichkolwiek negocjacji, a ona sama była zaskoczona sytuacją. – Otrzymałam dokument znienacka, zaraz po dniu gdy inspektorzy PIP odczytali w firmie protokół z kontroli. Napomknięto mi, że jakoby miałam coś nieodpowiedniego podpowiedzieć PIP-owi – relacjonowała Kalska.

Czy wśród zwolnionych byli członkowie związku zawodowego? – pytał radca prawny. – Były takie przypadki – przyznała pani Aleksandra. Przekazała też, że wiele zwolnień nie było konsultowanych z kierownikami działów czy ich przełożonymi. – Oni byli zaskoczeni decyzjami zarządu – stwierdziła.