Strażacy na pierwszej linii obrony przed koronawirusem
Za organizację punktu kontroli sanitarnej Gorzycki na autostradzie A1 na wysokości Krostoszowic odpowiada wojewoda śląski, natomiast czynnościami na punkcie kieruje Straż Graniczna. Oprócz niej w działanie punktu sanitarnego zaangażowane są służby medyczne, Straż Pożarna, Policja, Inspekcja Transportu Drogowego, Krajowa Administracja Skarbowa oraz Wojska Obrony Terytorialnej. W pierwszych dniach na pierwszą linię obrony wysunięci zostali zwłaszcza strażacy. I budziło to pewne kontrowersje.
POWIAT Według wytycznych MSWiA podczas kontroli sanitarnej w pierwszej kolejności służby medyczne dokonują pomiaru temperatury. Po stwierdzeniu, że żadna z osób w pojeździe nie ma podwyższonej temperatury, funkcjonariusze służb odbierają karty lokalizacji pasażera i kierowcy oraz weryfikują zawarte w nich dane z dokumentami tożsamości. Karta kierowcy zawiera dodatkowe dane, m.in. numer rejestracyjny pojazdu i trasę przejazdu.
Dlaczego strażacy?
Kontroli pomiaru temperatury na punkcie Gorzyczki dokonują strażacy. Dlaczego oni, a nie służby medyczne, jak stanowią wytyczne? - To prawda, w Gorzyczkach wytypowani do pomiaru temperatury są strażacy. Wytypowani zostali do tego ci funkcjonariusze PSP, którzy jednocześnie są ratownikami medycznymi. To oni jako ratownicy medyczni pełnią zadania służby medycznej – mówi major Służby Granicznej Katarzyna Walczak. Jak zaznacza, tylko strażacy mają bezpośredni kontakt z pasażerami autobusów i busów. - Strażacy są wyposażeni w środki ochrony osobistej, czyli kombinezony, maski, okulary, rękawice i gumowe buty – mówi major Walczak. Rzecznik prasowy Wojewody Śląskiego, Alina Kucharzewska wyjaśnia, że decyzja, by to strażacy, będący ratownikami medycznymi zajmowali się obowiązkami przeznaczonymi dla służb medycznych, wynika z tego, że pracownicy służb medycznych są potrzebni gdzie indziej. - Oni po prostu są potrzebni w szpitalach i karetkach – mówi Kucharzewska.
Działania strażaków zabezpieczają funkcjonariusze Straży Granicznej, wyposażeni w maski, którzy jednak w czasie kontroli stoją przy autobusie i do niego nie wchodzą. Z kolei funkcjonariusze Policji, ITD i KAS zajmują się typowaniem pojazdów, które poddawane są kontroli i kierowaniem ich na miejsce kontroli. W punkcie działają jeszcze żołnierze Wojsk Obrony Terytorialnej, którzy odpowiedzialni są za logistykę (np. dostarczyli namioty). Jak wyjaśnia major Walczak, podział obowiązków pomiędzy służbami wynika z decyzji wojewody.
Dwie jednostki zaangażowane
Tymczasem od początku otwarcia punktu kontroli sanitarnej pojawiło się wiele wątpliwości dotyczących tak samego udziału strażaków sprawdzaniu pasażerów autobusów, jak i tego czy są oni w odpowiedni sposób zabezpieczeni, tak by zminimalizować ryzyko zakażenia się od ewentualnego chorego.
– Jeśli już ma tam stać straż pożarna, to dlaczego nie oddelegowano tam kadetów ze szkoły pożarniczej z Częstochowy? Dlaczego walka z koronawirusem odbywa się kosztem bezpieczeństwa mieszkańców powiatu wodzisławskiego? – pytał nas mieszkaniec powiatu wodzisławskiego, który przyznał, że jest emerytowanym pracownikiem służb ratowniczych.
Z wyjaśnień Komendy PSP w Wodzisławiu Śl. wynika, że w pierwszych dniach działania punktu kontroli sanitarnej, do pracy przy kontrolach zadysponowano czterech strażaków. - Nasze jednostki, zarówno w Wodzisławiu, jak i w Rydułtowach pracują pełną parą. Nie ma obaw o zabezpieczenie rejonu – mówił bryg. Jacek Filas, oficer prasowy KP PSP w Wodzisławiu Śląskim i jednocześnie dowódca JRG nr 1 w Wodzisławiu Śląskim.
Na zmianie pracuje 12 strażaków plus dowódca zmiany w każdej z Jednostek Ratowniczo-Gaśniczych (JRG nr 1 w Wodzisławiu i JRG nr 2 w Rydułtowach), czyli łącznie 26 mundurowych, zabezpieczających cały powiat. Zgodnie z procedurami na służbie w jednej JRG musi być minimum 8 strażaków. Dodatkowo, w przypadku większych zagrożeń stosowane są dodatkowe procedury, np. odwoływanie strażaków z urlopów, aby stan osobowy jednostki pozwalał na zabezpieczenie. Na punkt kontroli sanitarnej co 4 godziny wysyłani byli dwaj strażacy z JRG Wodzisław i dwaj z JRG Rydułtowy. Po kilku dniach komenda zaczęła wysyłać do punktu trzech strażaków, delegowanych zarówno z Wodzisławia, jak i Rydułtów.
Komentarze
2 komentarze
A podczas pierwszych dni "paraliżu granic", to ITD nawet nie chciało podbijać wydruków z tacho kierowcom - więc zapytuję PO KIEGO GRZYBA TAM BYLI? A tak - pan funkcjonariusz sprawdzał "przez szybę" czy kierowcy i pasażerowie mieli wypisane te powalone karty kierowcy/ pasażera....
Ciekawe komu była potrzebna ta makulatura - w dobie 21wieku....
Całe szczęście ktoś się chyba połapał i z tego zrezygnowano, otwarto mniejsze przejścia dla osobówek i jakoś chyba sprawniej to ruszyło....
wojsko, kadeci, w koszarach, biurowi w pracy zdalnej. A policja i straż lokalna ma robić czarną robotę. Policja powinna działań na terenie powiatu i kwarantanny pilnować, a straż gasić pożary. Od ochrony granic są inne służby MSW i WP.