Niedziela, 24 listopada 2024

imieniny: Emmy, Flory, Jana

RSS

Chińczycy przesiadają się na kolej, a Polacy na rowery

05.04.2019 19:00 | 8 komentarzy | Jan Psota, Towarzystwo Entuzjastów Kolei

List do redakcji

Chińczycy przesiadają się na kolej, a Polacy na rowery
Wiesz coś więcej na ten temat? Napisz do nas

Był sobie niebogaty staruszek. Poszedł do „Koła fortuny” i wygrał samochód. Wnuki już się cieszy­ły, że teraz będą jeździć, a tu dziadek wygarnął do­broczyńcom, że mają sobie to auto zabrać, bo on do garażu wstawił rower, co to go za trzy renty kupił, i auto już mu się nie zmieści. A może i kosiarkę so­bie sprawi, to też nie będzie moknąć...

Przełóżmy to teraz na nasz grunt. Kilka rządów temu Jastrzębie Zdrój (dalej: JZ) na fali zachłyśnięcia się transportem indywidualnym (i prywatnych inte­resów przewoźników autobusowych) pożegnało się z koleją pasażerską (1997 W-aw i Zeb., 2001 reszta świata). W owym czasie górników dowoziły autobu­sy, a w Polsce zarejestrowanych było 12 mln samo­chodów. Przyszedł rok 2019. Na naszych ulicach 2,5 raza tyle aut, a w Jastrzębiu brak przewozów kopal­nianych, więc samochodów z 10 razy tyle, co 20 lat wcześniej. A dróg nie przybywa. Ale oto z nowym rokiem i nowymi wyborami za pasem przyszła i no­wa nadzieja: rząd hojną ręką obiecał 0,5 mld na ko­lej dla JZ (ściepa po dwie dychy od każdego Polaka w wieku produkcyjnym). Dlaczego dla Jastrzębia? Bo jest symbolem. Ale co to ma właściwie wspólne­go z tamtą opowiastką? Ano nasi samorządowcy za­chowują się dokładnie jak ten dziadek: nie chcą kolei w dwóch z trzech kierunków, w których jej odtwo­rzenie obyłoby się bez kosztów ludzkich (wywłasz­czenia) i nieprzewidywalnych (szkody górnicze), bo trzy lata temu umyślili sobie, że wybudują w śladzie kolei do Wodzisławia Śląskiego i Cieszyna dróżki ro­werowe (co próbowaliśmy im już w 2016 roku wy­perswadować). Oczywiście: utopili w to, jak twier­dzą, 20 milionów złotych, ale, na litość boską (sam nie wierzę, ale tak się mówi...), jeżeli cała Polska ma się na nas składać, to trza brać! Zapomnieć o wyda­nych 20 mln i zgarnąć 20 razy tyle! Drugiej szansy nie będzie.

Jeżeli cała Polska ma się zrzucać na kolej z powo­du jednego miasta, to niech nasz niesmak z tego jaw­nego rabunku osłodzi świadomość, że to kolej dla połowy województwa i może będziemy mieć oka­zję jej użyć, choć nie znajdujemy żadnego powodu, by odwiedzać akurat Jastrzębie. Że ta kolej zmniej­szy ilość zanieczyszczeń eksportowanych ze Śląska na kraj przy pomyślnych wiatrach. A tak stanie się tylko wtedy, gdy za te pieniądze odtworzymy linie kolejowe z JZ do Cieszyna (dokładniej: z Moszcze­nicy do Zebrzydowic) i do Wodzisławia Śląskiego, na Pawłowice zaś – gdy ustabilizują się szkody gór­nicze. Bo pomysł, żeby zasypywać pieniędzmi dziu­rę, która upada po metrze na rok i bajania o tym, że pociągi pomkną tamtędy z prędkością 100 km/h, dzięki czemu dojadą do Katowic o 10 minut prędzej (to 15% czasu przejazdu), kiedy znający się na pro­blemie od razu widzą niekończący się ciąg remon­tów i autobusową komunikację zastępczą, to dywer­sja! Ale te pociągi nie dojadą prędzej. A tak dokład­nie – wcale nie dojadą, bo w większości przypad­ków pasażerowie zostaną dowiezieni na przesiadkę w Orzeszu. Bezpośrednich pociągów ze ślepego Ja­strzębia będzie mało, bo dlaczego niby Wojewódz­two miałoby płacić za ich dublowanie? Technicznie zaś: odcinek z Orzesza do Katowic jest wykorzysty­wany w stopniu niepozwalającym na „dorzucenie” wielu pociągów pasażerskich z JZ.