Sobota, 5 października 2024

imieniny: Igora, Apolinarego, Placyda

RSS

Plaga pożarów sadzy. Idziemy na rekord

21.02.2019 07:00 | 22 komentarze | mak

Pożary sadzy w kominach to istna plaga. Od początku tego sezonu grzewczego wodzisławscy strażacy wyjeżdżali do tego typu zdarzeń już ponad 50 razy! Jeśli prześledzi się statystyki, to gołym okiem widać, że wcześniej takich wezwań było mniej. Pytamy ekspertów, co stoi za lawinowym wzrostem.

Plaga pożarów sadzy. Idziemy na rekord
Wiesz coś więcej na ten temat? Napisz do nas

Pełne ręce roboty

– Trudno podać jedną przyczynę tak lawinowego wzrostu. Nakłada się na to kilka czynników - mówi o pożarach sadzy w kominach st. asp. Czesław Honisz z Państwowej Straży Pożarnej w Wodzisławiu. Są dni, że wodzisławscy strażacy pędzą kilka razy do tego rodzaju zdarzeń. Na miejscu spędzają nawet kilka godzin! A już półtorej godziny to minimum. Ale wszystko zależy od skali pożaru. W pomoc jest zaangażowanych kilka zastępów i sprzęt wysokościowy. - Część strażaków pracuje na górze, część na dole. Trzeba wykorzystać sito kominowe, sprawdzić kamerami termowizyjnym m.in. cały przewód kominowy. Są sytuacje, że trzeba odsuwać meble, zrywać boazerie czy inne elementy. Pracy jest dużo - podkreśla Czesław Honisz z PSP. A do dalej? - Po zakończeniu naszych działań wzywany jest mistrz kominiarski, który ocenia sytuacje. Jeśli szkody są duże, wydaje zakaz użytkowania komina. A trzeba wziąć pod uwagę, że pożary wybuchają w sezonie grzewczym, kiedy temperatura na zewnątrz jest niska. Powstaje problem, bo mieszkańcy danego obiektu pozostają bez ogrzewania - zaznacza Czesław Honisz. A do tego rzecz jasna koszty naprawy.

Paląca się w wysokich temperaturach sadza może spowodować pęknięcia i nieszczelności w przewodzie kominowym. Strażacy uczulają, by nie gasić pożarów sadzy na własną rękę, tylko zaczekać na ich przyjazd. Oni wiedzą, jak w takich sytuacjach pomagać. Niestety zdarzało się, że niektórzy mieszkańcy próbowali gasić samodzielnie - wodą. Nie dość, że wtedy można narazić swoje zdrowie, to jeszcze gwałtownie wzrasta ciśnienie w kominie i efekt stanie się opłakany - komin popęka, ulegnie większemu uszkodzeniu.

Strażacy doradzają też, by w domostwach - gdzie doszło do pożaru sadzy - koniecznie instalować czujniki tlenku węgla.

Kominiarz o powodach

Często pożary sadzy spowodowane są zwykłymi ludzkimi zaniedbaniami. Podstawowym błędem jest brak czyszczenia przewodów dymowych. Komin sam się nie wyczyści. Zawczasu należy wezwać kominiarza. Jednak to nie wszystko. Powodów jest więcej. - Problem jest dość złożony. Składa się na niego kilka czynników, takich jak pogoda, sposób palenia oraz sposób eksploatacji urządzeń grzewczych - mówi Rafał Badura z zakładu kominiarskiego w Marklowicach. On sam kilka razy w tygodniu jest wzywany do oceny stanu kominów po pożarach.

Pogoda za oknem

Łagodne zimy nie są sprzymierzeńcem. - Mieliśmy ciepły październik, podobnie wyglądała połówka listopada. Siłą rzeczy wiele kotłów było eksploatowanych na niskich temperaturach. A to niedobrze - stawia sprawę jasno kominiarz Rafał Badura. Dlaczego? - Węgiel jest paliwem, które lubi wyższą temperaturę. Osadzanie substancji smolistych jest wtedy mniejsze - wyjaśnia. Dodaje, że głównym zagrożeniem nie jest sama sadza, ale dosłownie „smoła”, która osadza się w kominie.

Po ciepłym październiku i części listopada przyszły chłody. Ludzie zaczęli mocniej palić. - Zwiększyło się zapotrzebowanie na energię, ogień jest większy. Wszystkie te osady smolne, które wytworzyły się wcześniej, zapalają się - tłumaczy łańcuch zależności.