Kilka tysięcy litrów niemocy
Najpierw był wielki pożar na krajowej czterdziestce piątce w gminie Rudnik, później samobójstwo popełnił właściciel firmy przewozowej. Po pożarze pozostał wrak i niebezpieczny ładunek. Mieszkańcy Szonowic przez kilka miesięcy starali się o usunięcie spalonej naczepy. Osiągnęli tylko połowiczny sukces – wrak w końcu odholowano, ale niebezpieczne odpady, które nią przewożono, pozostały. Teraz mieszkańcy obawiają się rozszczelnienia zbiorników i skażenia okolicy.
***
Formalnie niebezpieczne odpady, które trafiły do Szonowic, są własnością czeskiej firmy, która zleciła ich transport firmie z powiatu rybnickiego (tej samej, której właściciel popełnił samobójstwo). Korespondencję w sprawie odbioru odpadów prowadzi ze stroną czeską Główny Inspektorat Ochrony Środowiska w Warszawie. Czekamy na stanowisko tej instytucji.
– Proszę zostawić pełny kanister na benzynę (może być z wodą) koło jakiegoś urzędu, to przyjadą saperzy i będą chcieli to zdetonować. A tu są beczki z niebezpieczną substancją i jest spokój – gorzko komentuje to wszystko radny Artur Wierzbicki. Trudno nie przyznać mu w tym punkcie racji.
Wojtek Żołneczko
Ludzie:
Andrzej Chroboczek
Radny Powiatu Raciborskiego.
Artur Wierzbicki
Radny Powiatu Raciborskiego.
Piotr Rybka
Wójt gminy Rudnik.