Kilka tysięcy litrów niemocy
Najpierw był wielki pożar na krajowej czterdziestce piątce w gminie Rudnik, później samobójstwo popełnił właściciel firmy przewozowej. Po pożarze pozostał wrak i niebezpieczny ładunek. Mieszkańcy Szonowic przez kilka miesięcy starali się o usunięcie spalonej naczepy. Osiągnęli tylko połowiczny sukces – wrak w końcu odholowano, ale niebezpieczne odpady, które nią przewożono, pozostały. Teraz mieszkańcy obawiają się rozszczelnienia zbiorników i skażenia okolicy.
Radny odbił się od ściany
W międzyczasie sprawą wraku ciężarówki i przewożonego na niej ładunku zainteresował się radny powiatu raciborskiego Artur Wierzbicki. – Uważam, że w obecnym stanie, wrak z beczkami (niektóre pełne) stanowi składowisko odpadów. Nasuwa mi się skojarzenie tego płonącego samochodu z chemikaliami, do sytuacji gdzie w Raciborzu były pożary składowisk śmieci, w tym jednego nielegalnego (...) Uprzejmie proszę o interwencję i usunięcie tego składowiska odpadów z Szonowic – interpelował już we wrześniu 2018 r.
Na początku października członek zarządu powiatu raciborskiego Andrzej Chroboczek udzielił radnemu Wierzbickiemu odpowiedzi na jego zapytanie. Poinformował go, że już 31 lipca o pożarze powiadomiono Regionalną Dyrekcję Ochrony Środowiska w Katowicach. Wspomniał też o zainteresowaniu sprawą innych służb – policji, prokuratury oraz Głównego Inspektora Ochrony Środowiska. Odniósł się również do kwestii składowania we wsi odpadów. – Zabezpieczona w wyniku akcji ratowniczej substancja znajduje się obecnie w szczelnych zbiornikach i według naszych ustaleń nie stwarza bezpośredniego zagrożenia dla życia, zdrowia ludzi oraz środowiska, jak również jest pod stałym nadzorem policji – napisał A. Chroboczek, odpowiadając na interpelację radnego Wierzbickiego.
Wrak zabrali, beczki zostawili
Naczepa stała na polu w Szonowicach, nieopodal domu weselnego, do połowy grudnia 2018 r. Na początku tego miesiąca wdowa po zmarłym właścicielu firmy transportowej otrzymała pismo z Prokuratury Rejonowej w Raciborzu, gdzie poinformowano ją, że naczepa nie stanowi dowodu w postępowaniu dotyczącym wwiezienia do Polski oraz transportu niebezpiecznych odpadów. Wdowa przyjechała do Szonowic i zabrała wrak, który od czterech i pół miesiąca był solą w oku mieszkańców. Pozostał ładunek, który pan Zgaślik do dziś przechowuje na swojej posesji.
Ustaliliśmy, że pięć pojemników o objętości tysiąca litrów każdy oraz kilkadziesiąt dwustulitrowych beczek faktycznie zawiera odpady niebezpieczne. Potwierdza to Mariusz Klekotka, zastępca Prokuratora Rejonowego w Raciborzu. – Wyniki badań wskazały, że są to odpady niebezpieczne w rozumieniu Ustawy z 14 grudnia 2012 r. o odpadach. Mamy je sklasyfikowane i określone szczegółowo co do ich rodzaju i właściwości – mówi zastępca prokuratora rejonowego. Jednocześnie w obawie o dobro prowadzonego śledztwa, odmawia podania nazwy substancji, którą wwieziono do Polski, a która obecnie jest składowana na posesji Jana Zgaślika.
Nielegalne odpady wjechały do Polski
Postępowanie prowadzone w tej sprawie przez Prokuraturę Rejonową w Raciborzu wciąż trwa. Toczy się ono w dwóch kierunkach, tj. nieumyślnego przewiezienia z Czech do Polski odpadów niebezpiecznych oraz transportu drogą krajową nr 45 odpadów niebezpiecznych w warunkach stwarzających zagrożenie.
– Kodeks rozróżnia dwie formy tego czynu. Pierwszy czyn dotyczy przywiezienia z Republiki Czeskiej na teren Polski odpadów niebezpiecznych. Paragraf 4. artykułu 183. Kodeksu Karnego penalizuje zachowania polegające na przywożeniu, wbrew przepisom, zza granicy, odpadów. Czyn drugi, który był przedmiotem rozpoznania w tej sprawie, dotyczy transportowania wbrew przepisom odpadów w warunkach, które mogą zagrozić życiu lub zdrowiu wielu osób. Dotyczy to paragrafu 1. artykułu 183. Kodeksu Karnego – wyjaśnia Mariusz Klekotka. Za popełnienie wyżej wymienionych przestępstw grozi kara od trzech miesięcy do pięciu lat pozbawienia wolności.
Ludzie:
Andrzej Chroboczek
Radny Powiatu Raciborskiego.
Artur Wierzbicki
Radny Powiatu Raciborskiego.
Piotr Rybka
Wójt gminy Rudnik.