Zmartwychwstała wioska
- Jadąc z Raciborza w kierunku Wodzisławia Śl. napotkamy za Brzeziem drogowskaz: „Nieboczowy 3”, kierujący w prawo. Informacja jest mylna: nie ma już tam Nieboczów. Domy zostały zrównane z ziemią, sady zarosły chwastami, kościół został wyburzony, a miejscowy cmentarz – przeniesiony - pisze ks. Jan Szywalski.
W nowym domu
Ulica, którą jedziemy nosi imię Łucjana Wenderbergera.
– To był mój ojciec, był sołtysem w starych Nieboczowach. Ogromnie starał się, by wieś zaistniała na nowo. Z Romualdem Malym i członkami Stowarzyszenia na Rzecz Odtworzenia i Rozwoju Wsi Nieboczowy chodził od domu do domu i zbierał opinie i potrzeby mieszkańców w sprawie nowej wsi. Nagła choroba i śmierć nie dała mu zobaczyć efektów jego starań. Doprowadził jednak wszystko do końca: ulice były wytyczone, działki wyznaczone, a budowa kościoła już po pisemnych zapewnieniach ze strony Kurii Metropolitalnej. Tak jak biblijny Mojżesz prowadził lud do Ziemi Obiecanej jednak sam do niej nie dotarł. Zmarł w grudniu 2011 r., pochowany wpierw na starym cmentarzu, a potem, przeniesiony na nowe miejsce, ma swój grób na obecnym cmentarzu.
Zajeżdżamy pod dom Wendelberger – Mazurek. W drzwiach wita nas wdowa po Łucjanie Wendelbergerze, pani Róża, a na stole stoi już przygotowana kawa.
Zachęcam wszystkich do odwiedzenia tej starej – nowej wioski Nieboczowy, wyratowanej z potopu, jak arka Noego.
ks. Jan Szywalski