Sobota, 23 listopada 2024

imieniny: Adeli, Klemensa, Orestesa

RSS

Wspomnienia o ks. Ludwiku Dziechu – śp. proboszczu z Pietrowic Wielkich

26.11.2017 06:30 | 0 komentarzy | red

Dzięki niemu drewniany kościółek jest taki wyjątkowy... Kapłana z Pietrowic Wielkich wspomina ks. Jan Szywalski.

Wspomnienia o ks. Ludwiku Dziechu – śp. proboszczu z Pietrowic Wielkich
Wiesz coś więcej na ten temat? Napisz do nas

Kapłan

Wikarym był tylko na jednej parafii św. Józefa w Zabrzu, gdzie pracował sześć lat. Biskup opolski Franciszek Jop musiał mieć do niego wielkie zaufanie, skoro posłał go (dwukrotnie) do „gaszenia” parafialnych konfliktów. Najpierw do Chróściny Nyskiej, gdzie parafianie usunęli proboszcza, a wikarego więzili na plebanii, a później do Pietrowic Wielkich.

Zbuntowani parafianie w Chróścinie trzy razy odprowadzili ks. Dziecha z powrotem na dworzec kolejowy, ale on był uparty i ciągle wracał, aż przybył mu na pomoc ks. Rutyna z Koźla, który był proboszczem tych ludzi na wschodzie i swoim autorytetem wprowadził spokój.

Po dwóch latach ks. Dziech zachorował na astmę i biskup posłał go na leczenie do Zakopanego. Niedługo jednak odpoczywał; po paru tygodniach biskup wysłał go do Pietrowic Wlk. Tutejszy proboszcz Gołębiowski został uwięziony. Sprawa dotychczas pozostała niejasna. Po trzech miesiącach jednak ks. Gołębiowski niespodziewanie został zwolniony i chciał na powrót objąć parafię. Jednak duża część parafian sprzeciwiała się temu; młody ksiądz Dziech był już przez lud akceptowany i bronił nawet dawnego proboszcza, aby mu umożliwić odprawienie mszy św. Po tych zajściach biskup zadecydował, że proboszczem w Pietrowicach będzie ks. Dziech, a ks. Gołębiowski otrzyma inną parafię. On jednak zniknął, prawdopodobnie wyjechał za granicę. Powiadają, że tam objął parafię.

Proboszcz w Pietrowicach Wielkich

Ks. Dziech jako nowy proboszcz pietrowicki szybko zdobył sobie serca parafian. Pięknie mówił – jego kazania miały coś z kwiecistego baroku, ładnie też śpiewał i był autentycznie pobożny. Atutem było też to, że pielęgnował tradycje parafialne. Na procesje konne w II święto wielkanocne zapraszał znakomite osobistości; sadzał ich do bryczki, sam zaś dosiadał konia.

Przede wszystkim jednak zajął się pątniczym kościółkiem św. Krzyża. Drewniany budynek był w bardzo złym stanie, a jako cel pielgrzymek prawie zapomniany. Tymczasem zbliżała się 300–letnia rocznica tego zabytku, na odrestaurowanie pozostały zaledwie trzy lata. Poradził sobie. Sprowadził górali z Chyżn, którzy fachowo i szybko przeprowadzili kapitalny remont: wymienili podgniłe belki, na dach założyli nowe gonty, a ściany oparli o suchą podmurówkę.

Na odpust Znalezienia Krzyża Świętego, 4 maja 1967 r., wszystko było gotowe: ks. bp Wacław Wycisk mógł odprawić pontyfikalną sumę odpustową. Odtąd w każdy piątek i w każdą niedzielę odprawiano tu msze św., a miejsce stało się znowu atrakcyjnym punktem pielgrzymkowym i turystycznym. Od 1991 r. ks. Dziech mógł wznowić trójjęzyczność modlitw na tym miejscu. Słowo Boże czyta się w języku polskim, niemieckim i czeskim (dawniej morawskim). Pod koniec swej działalności ks. Dziech postarał się o to, by teren obok kościoła obsadzić drzewami, tak, że wokół jest liściaste arboretum.