Istniało między nami pokrewieństwo dusz... Ksiądz Szywalski wspomina śp. ks. Mariana Żagana
- Mogę go nawet nazwać przyjacielem, ale takim, na którego patrzy się jakby z dołu i to nie tylko dlatego, że był wyższy wzrostem, ale dlatego, że jego osoba budziła respekt - pisze ks. Jan Szywalski o zmarłym niedawno wieloletnim proboszczu parafii w Raciborzu-Markowicach.
Sportowe zacięcie
Przede wszystkim kochał rower. Ja też, dlatego czasem wyjeżdżaliśmy razem. Ale zamęczał mnie swą kondycją! Zdarzało się, że na czeskich kopcach wyjechał szybkim sprintem w górę i czekał na mnie siedząc na kamieniu i ostentacyjnie czytając gazetę. Z Herbertem Pacharzyną wyjeżdżali dalej i częściej. Ten wspomina: „Wyjazdów było dużo; był okres, że 2 – 3 razy w miesiącu wyruszaliśmy w trasę, zawsze rano po mszy św. i wracaliśmy późnym popołudniem. Najczęściej nasze trasy prowadziły do Czech, drogi były dobre, ruch samochodowy niewielki, wspaniałe widoki. (…) Staraliśmy się, aby nasze trasy mieściły się w granicach 110 – 130 km i ograniczały się do jednego dnia. Raz jeden zrobiliśmy wyjątek i w trójkę (dołączył do nas Reiner Stawinoga) pojechaliśmy przez Bruntal, Karlową Studenkę na Pradziada (Praded 1491 m n.p.m.). Wspaniała trasa i satysfakcja, że stanęliśmy na najwyższym szczycie pasma Jesenik!”. To już nie było nic dla mnie.
Dalej: były narty. Nie, żeby był karkołomnym zjazdowcem, ale był to raczej spacer po przestrzeniach iskrzącego śniegu. Mam w pamięci wyprawę na Pradziada, albo małe wypady do Obory.
Starał się zapalić do zdrowego ruchu innych, bowiem „W zdrowym ciele zdrowy duch”, więc urządził w farskim sadzie kort tenisowy dostępny dla wszystkich, a w domu parafialnym fitnessstudio.
Umiłowanie przyrody
„Czy tu nie pięknie?” – rzekł, gdyśmy siedzieli na małym balkoniku jego emerytalnego mieszkanka i wskazał ręką na świerki, których prawie dało się dotknąć. Kochał góry, lasy, jeziora. Był chyba jedynym księdzem, który uczulał młode pokolenie na piękno przyrody. Rekolekcje szkolne kończyły się często u niego tym, że na zakończenie poświęcał sadzonki drzew i każde dziecko otrzymało jedno, aby je gdzieś u siebie posadzić. Uczulał sumienia wiernych, że niszczenie przyrody jest grzechem.