00 do 75, zgłoś się – czyli policyjny nocny patrol
Mówi się, że zawsze ktoś nie śpi, by spać mógł ktoś. Powiedzenie to jak ulał pasuje do policjantów, którzy biorą udział w nocnych patrolach w Rybniku. Jak sami przyznają, to nocą właśnie poznaje się prawdziwe oblicze tego miasta.
Na komendę docieram ok. 22.00. Już na dyżurce słyszę, że źle trafiłem z terminem. - Szkoda, że nie wpadł pan w wakacje. Zobaczyłby pan, co naprawdę dzieje się na mieście nocą. Po prostu tragedia – mówi aspirant i wpuszcza mnie za drzwi. Po krótkim spacerze korytarzem trafiam do małego pomieszczenia, gdzie już praktycznie kończy się odprawa przed wyjazdem w teren.
Ruszamy w miasto
Tam podpisuję stosowny dokument. Ani ja, ani rodzina czy redakcja nie będą obarczały odpowiedzialnością za nic co się stanie Komendy Miejskiej Policji w Rybniku. Zaczynam się nieco martwić. - Raczej powinno być spokojnie. W gruncie rzeczy jest sobota, jednak w zimę nie dzieje się aż tak dużo – słyszę od siedzących obok funkcjonariuszy.
Przydzielono mnie do patrolu z st. sierż. Mateuszem Kąkolem oraz st. sierż. Miłoszem Greszlą. Obaj w służbie od 6 lat, zaczynali razem i dalej razem służą – Bielsko-Biała, Katowice, a teraz Rybnik. Szybko przechodzimy na „ty”, wymieniamy pierwsze żarty, robi się luźniej, stres mija.
Około 22.30 wyruszamy w miasto patrolową kią. - Auto służy dobrze, bo praktycznie nowe. Do komendy w Rybniku spływały partiami. Nie można narzekać. No chyba, że na serwis, bo wszystko załatwiać trzeba w Katowicach – mówi Mateusz Kąkol.
Pierwszy objazd terenu – naszemu patrolowi przydzielono ścisłe centrum – mija szybko, a jako, że w papierach teren przejmujemy od 23.00, panowie postanawiają odwiedzić meliny, w których zazwyczaj nocują bezdomni. - Robimy tak za każdym razem, gdy ruszamy w miasto – mówi st. sierż. Miłosz Gerszla. - Można powiedzieć, że sprawdzamy im obecność, bo dobrze wiemy, kto gdzie sypia i ilu powinno ich w danym lokalu być – dodaje.
Zawsze odmawiają pomocy
Odwiedziny policyjne w takich miejscach sprowadzają się do sprawdzenia, czy stali bywalcy są na na miejscu oraz czy nie potrzebują przypadkiem pomocy. - Problem w tym, że oni tej pomocy nigdy nie potrzebują. Im niczego nie potrzeba, a co najsmutniejsze, to wygląda na to, że części z nich takie życie pasuje – mówi Kąkol. Najpierw podjeżdżamy na rondo chwałowickie, gdzie zamelinowało się czterech jegomościów. W środku zrujnowanego domu walają się wszelkiego rodzaju śmieci i gruz, w jednym z pomieszczeń widoczne ślady ogniska – to tam podgrzewają posiłki. Czterech nie do końca trzeźwych panów obudziliśmy. Czterech panów i dwa koty, dokładnie. - Czy panowie czegoś potrzebują, przewozimy do Brata Alberta? Albo na Żużlową (ośrodek pomocy społecznej – dop. red.)? - pytają funkcjonariusze. Tak jak się spodziewaliśmy, odpowiedzią jest chóralne „nie”.
Druga melina to już ul. Mikołowska. Gdy podjeżdżamy, radio wzywa patrol 75. To my. Zakłócanie ciszy nocnej na osiedlu w Niedobczycach. - Nie nasz rejon, ale jechać trzeba. Widocznie drugi patrol już coś ma do roboty – mówi Greszla. Odwiedziny w drugiej melinie są więc ekspresowe. Sprawdzenie obecności – dwóch jegomościów. Niczego oczywiście nie potrzebują. Wychodzimy. - Tutaj oni mogą sobie spokojnie wypić, a to jest dla nich najcięższym zakazem w schroniskach, gdzie trzeba być trzeźwym. Dlatego wolą chować się po ruinach, ale żyć po swojemu – mówi Mateusz Kąkol, gdy jedziemy w kierunku Niedobczyc. Prowadzi Greszla. Pod koniec naszego spotkania okaże się dopiero, jak dobrym jest kierowcą.
Wieczór zakłóceń
Pierwsza interwencja to szczekający pies. Co dzień zamykany w mieszkaniu, w którym, według zeznań wzywającego patrol, nikogo nie ma. Funkcjonariusze informują zainteresowanego o dalszym postępowaniu. - Jaka notatka? I panowie tak to zostawią, jak tam nikogo nie będzie? A co, ja jestem jakiś pedał czy gej, żeby na policję cały czas dzwonić? - denerwował się sąsiad, który patrol wezwał. - Czasem ludziom wydaje się, że patrol przyjedzie, wyważy drzwi i zastrzeli psa. Albo hycla będzie przez okno wpuszczał, żeby psa złapać. Tak nie działa system, wszystko jest w papierach, sporządzamy notatkę, otrzymuje ją dzielnicowy i przejmuje sprawę. On jest w stałym kontakcie z mieszkańcami – mówi Kąkol. - Tam nie występowało żadne zagrożenie, stąd nasza siłowa interwencja byłaby sporym nadużyciem – dodaje.
Kolejne wezwanie, tuż przed północą. - 00 do 75, na Piasta (numer), zakłócanie ciszy nocnej – mówi dyspozytor. - Przyjąłem – odpowiada Kąkol. Znowu ruszamy. - Wydaje mi się, że dziś na mieście za długo nie pobędziemy. Same domowe interwencje – mówi Greszla, gdy podjeżdżamy pod blok. Muzykę słychać już spod klatki, na domofony dzwonimy 10 minut, aż w końcu ktoś nas wpuszcza. Dudnienie w klatce staje się niemal nieznośne, gdy funkcjonariusze dobijają się do drzwi. Wreszcie otwiera nietrzeźwy lokator. Okazuje się, że nowi mieszkańcy zorganizowali domówkę. I wszystko skończyłoby się po pięciu minutach gdyby nie... lokatorka. Pijana kobieta zaczęła wykłócać się z funkcjonariuszami, pytać, na jakiej podstawie w ogóle przyjechali, czy nie mają nic innego do roboty. Prasie też się oberwało. - A co pan tu robi?! - warczy na mnie. - Ten pan współpracuje z nami, dzisiaj robi materiał o nocnym patrolu – zasłania mnie st. sierż. Kąkol. Robi się nerwowo, pani staje się agresywna, jednak pomaga zwykła sugestia skierowana do najtrzeźwiejszego z towarzystwa. - Prosimy tę panią zabrać, albo pojedzie z nami. Bo zdenerwowanie to jedno, a agresja w stosunku do funkcjonariuszy to drugie – mówi spokojnie Greszla. Właścicielka nowego mieszkania ląduje za drzwiami, a funkcjonariusze informują jej partnera, że mandatu na razie nie będzie. - Jeśli jednak przyjedziemy drugi raz, nie będziemy pobłażliwi – dodaje Kąkol. Wychodzimy, a ja pytam, dlaczego nie wlepili kary. - Bo trzeba po ludzku. Dostaliby mandat i wtedy dowaliliby muzyką tak, że obudzili by cały blok. Bo zapłacili, i teraz mogą. A w ten sposób, miejmy nadzieje, będzie cicho – mówi Greszla. - Zaostrzylibyśmy jeszcze sytuację, która już i tak była nerwowa, a kto wie, czy dla lokatorki nie skończyłoby się to nocowaniem na komendzie – dodaje. Na Piasta już tego wieczoru nie wracamy.
Trzeba lubić, co się robi
W okolicy wpół do pierwszej miasto się uspokaja. Krążymy po ulicach, radio milczy, przychodzi czas na szczere rozmowy. - Teraz imprezy się kończą, ludzie słabną. Gorąco może być tka po trzeciej, kiedy ludzie wracają do domów – mówi Greszla. Pytam o to, czy lubią patrole nocne, czy lubię pracę w policji w ogóle. - Trzeba lubić to, co się robi. Czasem jest ciężko. Ludzie nie zdają sobie sprawy, że tak naprawdę do wszystkich interwencji najpierw przyjeżdża patrol. Czy to przemoc w domu, czy awantura pijacka, czy zabójstwo, samobójstwo. Pierwszy jest zawsze radiowóz. Wydawać by się mogło, że tym zajmować się powinni już kryminalni, jednak pierwszy kontakt to zawsze my – przyznaje Kąkol. Miłosz wspomina samobójstwo na obrzeżach Rybnika. Jego patrol był tam jako jeden z pierwszych. - Denat wyglądał okropnie, czasem dalej mam to przed oczami. Zapach nawet trudno opisać. Kilka razy prałem ubranie, ale przez pewien czas dalej za mną chodził – wspomina. Mateusz Kąkol interweniował przy samobójstwie na Dworku. - Kilka razy śniła mi się ta kobieta, ale taka ta praca jest – mówi. - Ja lubię patrole, dobrze się tu czuję. Kontakt z ludźmi na swój urok – dodaje.
Ulicami miasta na sygnale – bezcenne
Gdy wydawało się, że na przerwę – o 1.30 – zajeżdżać będziemy planowo i bez przeszkód, nagle z letargu wyrywa nas radio. - 00, wzywam posiłki! Ulica Kominka (numer)! - nerwowo melduje jeden z patroli. - Jedź, jedź! - pogania Kąkol, zapalając sygnał świetlny i włączając syrenę. Greszla rusza, prujemy Kotucza w dół, później Budowlanych, w końcu trafiamy na Kominka, miasto odbija się w szybach. Adrenalina pulsuje w żyłach, gdy podjeżdżamy pod blok. Jesteśmy czwartym patrolem. Kilku policjantów obezwładnia w dużym transicie zatrzymanego.
Zaczęło się od zakłócania ciszy nocnej. Interwencja policji przerodziła się w awanturę, rozpylono gaz, by obezwładnić napastników. Żona zatrzymanego lamentuje przed klatką, nie wie co się dzieje. Drugi z uczestników zamieszania, który również był w mieszkaniu ma czerwoną twarz, także dostał gazem, teraz szamocze się z policjantami przed wejściem do klatki. - Tam jest dziecko, na górze zostało dziecko, rozumiesz?! - krzyczy do policjanta. Funkcjonariusze puszczają oboje na górę. Transport z zatrzymanym odjeżdża, a my kierujemy się do samochodów. Wtem z jednego z okien bloku słyszymy krzyk. - Policja, pomoc! Ten drugi się włamuje do mojego mieszkania! Kopie w drzwi! Pomocy! - krzyczy kobieta. Wbiegamy do klatki, widna, piąte piętro i spokój. Wystraszona lokatorka otwiera drzwi. - Ten drugi pan, który także był w mieszkaniu, gdzie była ta awantura kopał w nasze drzwi – mówi i pokazuje zniszczona klamkę. Wersję tę potwierdza sąsiadka. Po interwencji u potraktowanego gazem podejrzanego wracamy do samochodów. - Moglibyśmy go zgarnąć – mówi Greszla. - Jednak niebezpieczeństwo ustało, ten pan jest spokojny. Sąsiadka została powiadomiona o swoich prawa, sporządziliśmy notatkę, ona będzie dochodzić swoich praw. Zresztą, w mieszkaniu faktycznie było dziecko, ten pan się nim zajmował – dodaje. Przed drugą wracamy pod komendę. Po akcji, która de facto była dwoma interwencjami naraz. Wspólny papieros, podziękowania i obietnice, że jeszcze się zobaczymy. Ja wracam do domu, Miłosz i Mateusz wypiją kawę i wracają na miasto.
To nie jest praca dla zwykłych śmiertelników. Trzeba uzbroić się w czasem nadludzką cierpliwość i wyczucie. Ocena sytuacji, stalowe nerwy, a czasem nawet poczucie humoru może uratować niejednego od mandatu, czasem od zatrzymania. - Najważniejsze, by nie zaogniać już i tak nerwowej sytuacji, po prostu trzeba być człowiekiem – mówi Kąkol, dopalając papierosa. Tym, którzy już z policją mieli przyjemność i tym, którzy jeszcze nie mieli, warto powiedzieć jedno. Policjant – też człowiek.
Komentarze
18 komentarzy
obywatel_rac- Jo też mom kompla z klasy w policji, pamiyntom jak my go w liceum tępili, rychtyk był ofiarą losu, aż gańba się przyznać jak my go tępili, a teraz je policjantem, a dziwnym trafem jego ujec też je w policji... Nie wiem jakim cudem tyn synek jakikolwiek testy przeszoł, w szkole ani bić się nie umioł, z w-f to mioł zawsze dostateczne, psychika niesamowicie słabo, no ale jak się mo ujca w policji, to nima żodnych barier aby tam robić. Uwierz mi że w policji to większość je po znajomościach, tak jak na grubie czy w urzędach.
Jestem z policji, muszę cię aresztować. Złamałeś prawo, nie ja je spisałem. Nie zawsze się z nim zgadzam, ale będę je egzekwował. Jeśli uciekniesz, będę cię ścigał. Jeśli stawisz opór, użyję siły. Jeśli do mnie strzelisz, odpowiem ogniem. Prawo nie pozwala mi stać bezczynnie. Jestem konsekwencją, niespłaconym rachunkiem. Przeznaczeniem z odznaką i bronią. Za tą odznaką kryje się serce, jak twoje. Krwawię... myślę... kocham. I mnie też można zabić. A choć jestem tylko jeden, mam tysiące braci i sióstr do mnie podobnych. Oddadzą za mnie życie, a ja za nich. Wspólnie stoimy na straży, niczym cienka niebieska linia. Strzegąc ofiarę przed drapieżnikami, dobrych - przed złymi. Jesteśmy policją.
hahah przy dziennikarzu i pisaniu artykuł to te psy sie zachowuja a tak naprawde to są dziady!!!!!Policja to same zło
"prowda" w d... byłeś nic nie widziałeś, do policji nie trzeba znajomości, tylko sprawność fizyczna i pod kopula pookładane, żeby testy przejść. Mam znajomych co są w policji i to nie są plecaki. A co do artykułu to świetnie napisany i oby było więcej takich realcji np. z wakacji letnich.
A artykuł jest świetny, przeczytałem go jednym tchem w Tygodniku Rybnickim. Pokazuje nam pracę policji od środka, pozwala zobaczyć prawdziwą służbę a nie stereotypowy wizerunek Gliniarza... A dla wszystkich wiecznie narzekających mam środkowy palec:). Resztę pozdrawiam.
Ten artykuł to propaganda z rodu PRLowskiego, kiedy to naród z uśmiechem pracował na dobrobyt wsi i miast i był świadomy socjalistycznej misji...
nie glina- Oni się użerają z nimi jakieś dwa razy na służbie. W większości czasu to siedzą na odprawach, wracają z odpraw, albo sobie jeżdżą autem po mieście i zarabiają za to 3000 tys zł, a po 25 latach emeryturka, było nawet po 15 ale im to chyba cofli. U prywaciarza zapieprzali by po 12 godzin za 1500 zł i tam by takiej laby nie mieli.
Moim zdaniem ostatnie zdanie tego artykułu jest najważniejsze i każdy powinien mieć tego świadomość. Policjant to taki sam człowiek jak my wszyscy i chyba za często słyszy rzeczy których nikt z nas nie chciał by słyszeć wogóle.
A teraz proszę się zastanowić czy to taki miód ja tu poniektórzy sobie myślą . Za dwa koła miesięcznie użerać się przeważnie z, pijakami z lumpami i innym elementem, bo niestety z takimi ludźmi policja ma przeważnie do czynienia. Żaden miód, to po prostu chyba trzeba lubić, bo dla kasy to do tej formacji raczej nikt nie wstępuje. Tak mi się przynajmniej wydaje .
Dobry artykuł, może otworzy oczy wszystkim, którzy tak na Policję narzekają (policjantem nie jestem)
co nie których Policja i panstwowa posada tu żywi
Żeby iść do państwówki, to trzeba mieć znajomości, nikt nie dostanie sie na kopalnię, do policji, urzędu, wojska itp. bez znajomości, zbyt dobre posady, aby dla wielu ludzi wystarczyły, więc aby nie musieć się przepracować u prywaciarzy, to trzeba mieć znajomości, aby dostać państwową posadę, dodam że nawet znajomości już nie wystarczą, bo jest mniej mniejsc wolnych, od samych znajomości, prawdziwy kryzys nadchodzi... Fajnie że usuwacie moje posty, mimo że nie łamią regulaminu, ani przeklenstw ani nazwisk, nic, a wy je usuwacie...Widać że moderator też chyba musi być synem naczelnego, albo prezesa, bo inaczej takiej roboty by nie dostał, pewnie usunie ten post, wiec dalej się już nie produkuję...
też kiedyś zostane policjantem
zdarzało mi się pisać głupie komentarze tak jak wy pod spodem do momentu gdy zastanowiłem sie nad życiem i tym co naprawde jest wazne polecam zakładkę Lubomi i reportaz z dzisiejszego dnia wiele daje do myślenia
Rybnik to nie tylko Rynek , zapraszam na na Chabrowa
każdy sądzi według siebie
to możesz w każdej chwili zgłosić swoją kandydaturę do państwówki. Nikt ci nie broni. Ale taki Polaczek jak ty to tylko narzekać potrafi, sądzę że masz podstawowe wykształcenie, skoro jeszcze tam nie pracujesz.
Hehe chciałbym też kiedyś się przjechać z taką akcją. Może policja powinna zrobić otwarte dzrzwi o od czasu do czasu organizowac coś takiego sla zwykłuch obywateli. Może wtedy jeszcze bardziej policja bedzie ok