Dożywocie dla zabójcy studentki PWSZ [pełny tekst]
W niewielkim lasku gdzie znaleziono Dorotę stoi dziś krzyż. Miejscowe dzieciaki czasem wyrywają go dla żartu. Postawił go tu jej brat. Ten sam, który do ostatniej chwili wierzył, że siostra żyje. – Nie znieślibyśmy, gdyby nasze dziecko zaginęło na lata. Dziś mamy jej grób, mamy gdzie składać kwiaty – mówią rodzice zamordowanej studentki.
Stara kaseta VHS. Na niej grupa roześmianych sześciolatków. Zerówka. Wśród gromadki dzieci z boguszowickiego osiedla, sześcioletnia Dorota i jej rówieśnik Piotrek. Ona mieszka przy ulicy Sztolniowej, on przy Armii Ludowej. Normalne rodziny, dalsi sąsiedzi. Czasem ich rodzice na ulicy powiedzą sobie w pośpiechu dzień dobry. Dziś obok tej kasety, na półce leżą inne nagrania. Głównie zapisy programów interwencyjnych poświęconych zaginięciu i śmierci Doroty Kornas. Na nagraniach również mowa o Piotrku. To ten sam z kasety sprzed siedemnastu lat. Z kajdankami i paskiem na oczach w niczym nie przypomina bezbronnego kilkulatka. Sędziowie nie mają wątpliwości. Dla dobra społeczeństwa powinien jak najdłużej przebywać za kratami. – Kiedy wyjdzie będzie miał 48 lat. Tyle co ja teraz – mówi pani Jolanta, nerwowo ściskając różowy, szesnastronicowy zeszyt. Na jednej z gęsto zapisanych stron linijki skrupulatnie wypełnione niewielkimi cyferkami. To kolejne terminy rozpraw. Kornasowie, aby wywalczyć sprawiedliwość tułali się po sądowych korytarzach trzy lata. Wreszcie 21 września Sąd Okręgowy w Gliwicach skazał 23-letniego Piotra G. na karę dożywocia. Kiedy sędzia odczytywała wyrok, na wytatuowanej od niedawna twarzy oprawcy dwudziestolatki nie drgnął nawet jeden mięsień. Dziś na ulicy, jego rodzice spuszczają przed rodzicami Doroty wzrok. Od czasu tragedii nie zamienili ani słowa.
Ból i absurdy
Poniedziałek. 1 września. Godzina 3.50. Pierwsza przebudziła się pani Jolanta. – Idąc do łazienki zauważyłam, że nie ma butów córki. Dorota powinna od kilku godzin być w domu. Coś się musiało stać. Nie spaliśmy już tej nocy – wspomina poranek sprzed trzech lat Jolanta Kornas. Dorota zawsze wracała do domu. – Tak ją wychowaliśmy. Poprzedniego wieczoru zadzwoniła do nas około godziny 22.00, pytając czy może wrócić później. Nie zgodziliśmy się. Rzuciła w słuchawce to swoje charakterystyczne „dobra, jak sobie chcecie”. Zawsze tak mówiła i wracała, udając na drugi dzień obrażoną. Znaliśmy nasze dziecko bardzo dobrze – wspominają rodzice. Tego dnia pani Jolanta musiała iść na rano do pracy. W sklepie, gdzie pracuje nie ma jej kto zastąpić. Ojciec Doroty miał na drugą zmianę do kopalni Jankowice. Nie poszedł. Rozpoczęły się poszukiwania dwudziestolatki. Jedno z boleśniejszych wspomnień ojca, to moment drukowania plakatów z wizerunkiem córki, które sam przygotowywał. To właśnie dzięki nim, rozwieszanym gdzie się da, zdjęcie zaginionej jeszcze wówczas Doroty zobaczyło całe miasto. Przez cały tydzień trwały intensywne poszukiwania. Doroty szukał brat z rodzicami, jej chłopak, przyjaciele, sąsiedzi. – Przez pierwsze godziny myślałam, że ktoś ją gdzieś przetrzymuje, albo ktoś jej czegoś dosypał do napoju i jest jeszcze półprzytomna. Później już zakładałam najgorsze. Matka czuje takie rzeczy – mówi kobieta. Prowadząc poszukiwania na własną rękę, jej rodzina i znajomi nie bagatelizowali żadnej, nawet najbardziej absurdalnej informacji o zaginionej. Jedną z nich były telefony od niejakiego Patryka S., który nocą ściągnął ich na parking przed marketem Real. Tu obiecywał pomoc w ustaleniu miejsca pobytu Doroty sugerując, iż może ona przebywać w środowisku Rosjan lub Ukraińców. Przed sądem młody chłopak przyznał się do zbyt wybujałej wyobraźni. Sędzia kazała mu wyjść z sali.
Krew na sznurówkach
Z czteropiętrowego bloku gdzie mieszkają Kornasowie widać niewielki lasek w pobliżu ulicy Braci Nalazków. Przez całe wakacje w namiocie mieszkał tu Piotr G. Ojciec postawił mu warunek. Albo przestaje pić i popadać w konflikty z prawem albo nie ma się po co pokazywać w domu. Mieszkańcy pobliskiego blokowiska nie raz prosili policję o interwencję skarżąc się na libacje i głośne imprezy nie pozwalające im zasnąć. Sześć dni po zaginięciu, w sobotę około godziny 10.00 w mieszkaniu Doroty pojawił się Krzysiek, chłopak Doroty. Razem z jej ojcem po raz kolejny poszli przeszukiwać wspomniany lasek. Krzysiek sprawdzał namiot, a ojciec zaginionej okolice pobliskiego ogniska. Kilka metrów od namiotu Zdzisław Kornas zauważył charakterystyczne trampki córki, wystające spod usypanej sterty. Tego co wydarzyło się później nie pamięta. Krzysiek podniósł tropik z namiotu, którym były przykryte zwłoki. – Wiem, że spojrzałem w kierunku twarzy, jednak dziś to dla mnie czarna plama – wspomina mężczyzna. Wkrótce na jednym z blokowisk zatrzymano właściciela namiotu – Piotra G. Przeszukano jego szafkę w Rybnickich Służbach Komunalnych. Na sznurowadłach zabezpieczonych butów znaleziono krew Doroty. W szafce był też jej telefon. W namiocie znaleziono szereg dokumentów, między innymi druk z sądu, z którego wynikało, że Piotr G. powinien odsiadywać od kilku tygodni zaległy wyrok.
Zamordował i zasnął
Co dokładnie wydarzyło się feralnej nocy? Ustalenia śledczych nie pozostawiają wątpliwości. Tragedia rozegrała się tuż obok bloku gdzie mieszkała Dorota. Mieszkanka Boguszowic wyszła z domu około godziny 16.00. Dwie godziny później spotkała się w lokalu Żelazna ze swoją koleżanką ze studiów w raciborskiej PWSZ. Obie studiowały pedagogikę resocjalizacyjną. Około godziny 22.20 pojechała do Boguszowic, gdzie na przystanku umówiła się ze swoim chłopakiem Krzyśkiem. W tym czasie dzwoniła również do domu prosząc o zgodę na późniejszy powrót. Na przystanku pomiędzy parą doszło do sprzeczki. Poszło o rozmowę Krzysztofa na komunikatorze gg z jego byłą dziewczyną. Dwudziestolatka sama z przystanku poszła do baru Piwnica na boguszowickim osiedlu. W pobliżu lokalu spotkała znajomego sąsiada Piotra G., który tego wieczoru bawił się w tym lokalu. G. tego samego dnia pozbył się fiata 126p. Świętował. Mimo to, zdaniem świadków, nie sprawiał wrażenia osoby pijanej. Później Dorota i Piotr G. mieli pić piwo pod miejscowym gimnazjum. To tu albo na pobliskich łąkach doszło do dramatu. Podczas awantury Dorota uderzyła dwudziestolatka w twarz. Piotr G. wpadł w furię. Uderzył dziewczynę z łokcia łamiąc jej nos. Następnie uderzał ją jeszcze pięściami i czołem w głowę. Ranna kobieta zaczęła intensywnie krwawić, krztusiła się własną krwią. Piotr G. kilka razy podczas śledztwa nazwał to „charczeniem”. Jak zeznawał, bał się, że ktoś z bloków to usłyszy. Półżywą przeciągnął w rejon swojego namiotu. Tam próbował kneblować ranną dwudziestolatkę jej paskiem i przyduszać jej szyję butami. Gdy to nie pomogło włożył jej w usta kilkudziesięciocentymetrowy pręt i mocno pchnął. Ta kłuto-szarpana rana doprowadziła do uduszenia własną krwią. Piotr G. po wszystkim położył się w namiocie i spokojnie zasnął.
Biłem się
1 sierpnia nad ranem, kiedy w pobliskim bloku rodzice Doroty odchodzili od zmysłów, on upewniał się, że kobieta nie żyje. Rozebrał ciało a następnie przykrył je tropikiem z namiotu, gałęziami i ziemią licząc na to, jak później zeznawał, że ciało szybciej „zgnije”. Jeszcze rano umył się na pobliskim cmentarzu i pojechał do Rybnika. W autobusie znajoma zwróciła uwagę na stróżki krwi na jego skarpetkach. Piotr G. tłumaczył, że bił się poprzedniej nocy. Na dowód pokazał w plecaku zakrwawione spodnie i telefon skradziony rzekomemu przeciwnikowi a w rzeczywistości należący do Doroty. Zabójstwo nie zrobiło na nim większego wrażenia. – Przez sześć dni brał udział w spotkaniach towarzyskich, odwiedzał znajomych i cały czas przebywał na osiedlu gdzie były prowadzone intensywne poszukiwania a nawet przebywał wśród osób, którzy te poszukiwania prowadziły.(...) Dodatkowo sam ciągle nocował w namiocie, który był rozbity w lesie dokładnie kilka metrów od miejsca, gdzie ukrył zwłoki zamordowanej kobiety – uzasadniała pierwszy wyrok sędzia.
Bije współwięźniów
Kluczowa dla całego dochodzenia była wizja lokalna przeprowadzona z udziałem Piotra G., na miejscu zdarzenia. Podejrzany wówczas dwudziestolatek przyznał się do morderstwa a następnie dokładnie opisał przebieg tragicznej nocy. Później swoje zeznania odwołał. Skazany początkowo na 25 lat więzienia nie życzył sobie robienia zdjęć i jak ognia unikał mediów. Na wniosek rodziców zamordowanej i prokuratora Sąd Apelacyjny w Katowicach przekazał sprawę do ponownego rozpoznania. Sędziowie mieli wątpliwości czy „orzeczona względem Piotra G. kara 25 lat pozbawienia wolności w takim kształcie(...) ma charakter eliminacyjny i czy w należyty sposób zabezpiecza społeczeństwo przed ewentualną przyszłą agresją i zdemoralizowaniem ze strony oskarżonego”. 21 września rybnicki wydział Sądu Okręgowego w Gliwicach wydał kolejny wyrok, tym razem najsurowszy jaki przewiduje polskie prawo – karę dożywotniego pozbawienia wolności. Piotr G. będzie mógł się starać o przedterminowe zwolnienie dopiero po 25 latach. W więzieniu przebywa od 2008 roku. Stara się zdobyć tam pozycję – wytatuował sobie twarz, znęca się nad słabszymi współwięźniami. Dla relaksu skleja modele z wykałaczek.
Adrian Czarnota
21 września Sąd Okręgowy w Gliwicach skazał na karę dożywotniego więzienia Piotra G. oskarżonego o zamordowanie 20-letniej studentki PWSZ. Dwudziestolatka mieszkała na stancji w Raciborzu, studiowała pedagogikę resocjalizacyjną.
To już drugi wyrok przed rybnickim wydziałem okręgówki w tej sprawie. W sierpniu ubiegłego roku ten sam sąd skazał go na karę 25 lat pozbawienia wolności. Rodzice zamordowanej i prokurator odwołali się od wyroku do Sądu Apelacyjnego w Katowicach domagając się dożywocia dla sprawcy. Potężne dowody świadczące o winie Piotra G. spowodowały, że katowicki sąd rozpatrywał jedynie wysokość kary. Sprawa wróciła do rybnickiego wydziału okręgówki, gdzie była ponownie rozpatrywana. W środę Piotr G. został skazany na kare dożywotniego więzienia. – O warunkowe zwolnienie będzie mógł się ubiegać dopiero po 25 latach odbywania kary. Rzadko w sądzie orzekane są tak wysokie kary – mówi sędzia Agata Dybek-Zdyń, rzeczniczka Sądu Okręgowego w Gliwicach. Podczas procesów biegli psychiatrzy zwracali uwagę na dyssocjalne cechy jego osobowości. Ich zdaniem "to taki typ zaburzeń osobowości, który nie poddaje się żadnym terapiom i dlatego, w ich ocenie, ludzi o takich cechach należy po prostu izolować od społeczeństwa". – Jesteśmy zadowoleni z wyroku. Nie zamierzamy się odwoływać – mówi prokurator Jacek Sławik, szef Prokuratury Rejonowej w Rybniku.
27 stycznia 2012 roku Sąd Apelacyjny w Katowicach utrzymał w mocy wyrok Sądu Okręgowego w Gliwicach. Wyrok jest prawomocny
(acz)
Czytaj więcej w najnowszym numerze Nowin Raciborskich
Czytaj więcej we wtorek w Tygodniku Rybnickim
Komentarze
35 komentarzy
Do,,Obrońcy" Nigdy nie pogodzimy się ze śmiercią córki. Ojciec i Matka
kara śmierci!!!!!!!!!!!!!
napiszę tak nie komentujcie tego wszystkiego bo nie wiecie jak czuje się jego rodzina . Rodzice Doroty pogodzą się ze śmiercią córki ale matka Piotra za każdym razem na widzeniu będzie patrzyła mu w oczy i myślała boże mam syna morderce dla niej to również ogromny ból jak i dla rodziców Doroty ! A On w więzieniu nie ma się źle bo jest dobrze ustawiony więc nie piszcie że będzie prosił o śmierć bo to żenada jest wiem swoje !
od razu na stołek elektryczny z takim gadem !!!!!
nie cale zycie tylko 25 lat a potem bedzie szukal nowej ofiary za zrujnowane zycie
gdy człowiek zabija to napewno jest z nim cos nie tak...
A My będziemy go utrzymywać
z nim tak zrobić
w takich wypadkach jestem za przywróceniem kary śmierci, teraz do końca życia będzie utrzymywany i karmiony za nasze pieniądze
od dzisiaj gnojek niebedzie mial zycia w kiciu.
wytatuował sobie twarz, znęca się nad słabszymi współwięźniami,,,,,Polska to bardzo dziki kraj....to w tym chorym kraju dopuszcza się znęcanie się współwiężniów nad sobą...a gdzie jest personel więżienia się pytam....no gdzie,,,,na wakacjach...opłacani ci goście są z budżetu państwa i do tego sieją taką patologię.....
Dokładnie ,pokazówka aby innym się odechciało!
A klient powinien "napiepszać" w kamieniołomach przez 25 lat by zarobić na swoje żarcie,światło w celi,klawisza,który go pilnuje i odszkodowanie dla rodziny jakieś 5 tyś czyli 2 zmiany w kamieniołomach-non stop piątek,świątek,365 dni w roku.
Zaraz by był porządek,a cwelowanie to już nie nasza sprawa (mam na myśli ludzi prawych a nie kryminalistów)
Wszystkim tym cwelą którzy tu gryzmolą z powodu braku zajęcia proponuję pobyt roczny pod celą . Bedą mieli telewizory plazmowe i inne dobra o jakich tu piszą . Śmierć człowieka to nie rozwiązanie problemu ,największą karą dla skazańca to brak wolności ,a prespektywa spędzenia za kratkami połowy życia odbija się na człowieku na całe życie . Piszący tu cwele nie macie zielonego pojęcia o polskim systemie więziennictwa i panujących tam rygorach ,tam nawet bez pozwolenia nie możesz sobie bąka puścić .Pobicia gwałty to normalka dnia codziennego ,taki skazaniec jak ten pod celą będzie zwykłą szmatą i męską prostytutką . I nie raz sam będzie prosił o śmierć . Dla niego taki wyrok to powolne konanie .
Arqen ty jakiś porąbany jesteś.Mówisz że w czasie wojny oddawali życie za wolność ,to on może oddać swoje i będzie wolny.Ciekawe czy jak by to dotyczyło twojej rodziny to też miałbyś tyle wspaniałomyślności.Nie wierzę że ktoś kto ma już jakąś pozycję w kryminale zmieni się chyba że na wadze.
ten wyrok to żenada ... żal mi ich za dużo !! oni są chorzy czekam bracie !
Jeśli jest udowodniona w 100% wina, gość sam się przyznaje to powinna być wykonywana kara śmierci. Podejrzewam, że po wykonaniu kilku wyroków liczba morderstw spadłaby znacząco. Tak trafi taki do pierdla, ubrać go trzeba, nakarmić, do roboty zagonić nie można .... totalna głupota
powinna być kara śmierci.
:Najniższa pensa od stycznia to 1500zł utrzymanie więznia 3000zł
czytając te wszystkie wasze posty stwierdzam że poniektórych trzeba by tu też leczyć. Fakt tragedia jest Straszna i nie pochlebiam temu typowi, jednak dziwie się że cywilizowani ludzie zabili by drugiego człowieka ponieważ ten zrobił to pierwszy! Opanujcie się lepiej, a później się postarajcie coś napisać, bo teraz piszecie że kary śmierci, że do robót, a gdy w USA został wykonany wyrok śmierci ( słuszny bądź niesłuszny nie wnikam ) to ilu znalazło się przeciwników takiego rozwiązania i znajduje się za każdym razem! Fakt nie popieram polskiego prawa odnośnie warunków jakie panują w więzieniu, ale wierzcie mi te 25lat w niewoli skruszy nawet najcięższe przypadki. Mówicie że nie macie tego czy tamtego, ale macie wolność! W czasach wojennych ludzie oddawali za nią życie, a wy tylko o materialnych dobrach myślicie.
Pozdrawiam i życzę więcej opanowania dla poniektórych, bo taka impulsywność prowadzi do takich przypadków.
rośnie we mnie nienawiść gdy to czytam!
jak to jest że osoba dostaje wyrok dożywotniego więzienia, a po 25 latach może starać się o zwolnienie? jak dożywocie to do usranej tej osoby śmierci...
mily ten klusii
klusi brak słów jesteś........lepiej się p,,,,ś bo czeka cię podobny los
czekamy na cb !
Smarkaty gnojek który nie zasługuje na miano człowieka. Na dożywocie i owszem ale ciężkich robót o chlebie i wodzie...a nie do luksusowego więzienia.
Ladny chlopaczek czekamy na niego ale bedzie kochanie
z nieg to juz nic nie będzie
adi by sie przydal
@może - byś się wzięła za naukę - na wszystko jest czas - nic tylko narzekać i czekać aż mi ktoś coś da ,jak robiłaś dzieci to zapewne wiedziałaś że twoim obowiązkiem jest zapewnienie im utrzymania .Jeżeli brakuje ci na jedzenie toś albo niezła kombinatorka albo do potęgi nieudaczniczka . Na bezmyślne walenie w klawiaturę cię stać ,a na jedzenie brakuje !!! Co do meritum sprawy (art ) dostał dożywocie bo widocznie na tyle zasłużył . Nikt nikomu nie powinien życia odbierać bo staje się taki sam jak ten morderca .
Dokładnie tak jak "Poldek" napisał facet wyjdzie z więzienia i jeszcze kasę będzie dostawał, podczas gdy my na tą emeryturę musimy sobie ciężko zapracować. Taka ta nasza Polska :/ ludzie to sumienia nie mają ehh szkoda nerwów każdego jednego bym potraktowała tak samo jak oni traktowali swoje ofiary.
no właśnie. może ktoś z więźniów się zlituje i go nam z ziemi usunie. jeżeli ma już opinię zwyrodnialca, którego nie ma sensu resocjalizować to po co go trzymać? przecież ludzie będą mu płacić za jego jedzenie, książki do czytania, zajęcia, siłownię, prąd, wodę....
ja nie mam pracy. nikt się mnie nie pyta czy mam co jeść, czym nakarmić dzieci, w co się ubrać, czy mam czym zapłacić za wodę , gaz, ogrzewanie. nikogo nie zabiłam i ledwo wiążę koniec. butów na zimę nie mam od 3 lat. często brakuje na jedzenie. może uczciwość to błąd? może powinnam też tak wygodnie sobie urządzić życie:ciuchy, jedzenie, opieka medyczna, książki, telewizor...
nie, nie będę zabijać komuś dziecka. Nadal będę szukać pracy.
Po tych 25 latach jeszcze emeryturę dostanie!!! Masakra ten kraj. Do piekła z gnojem.
Dopiero kiedy ma się własne dzieci człowiek jest sobie w stanie wyobrazic ból rodziców, Boże a moja roczna córeczka też ma na imię Dorotka, juz drże, aby na swojej drodze nie spotkała takiego zwyrodnialca.... a swoją drogą chciałabym poznac psychikę mordercy, ponoc najwięksi psychopatyczni mordercy byli w dzieciństwie bici i poniżani
Dokładnie! Oko za oko. Facet nic sobie z tego nie zrobił, w więzieniu będzie żył lepiej niż nie jeden człowiek. A po 25 latach wyjdzie za dobre sprawowanie.
Przepraszam znajomych i rodzine za wulgaryzmy nic nie wróci życia ale nie wyobrażam sobie żeby takie coś co teraz bedzie siedziec do końca życia bezpiecznie w celi opłacanej przez podatników taniej by było kupić sznur powiesić