Czy z Lubomi wyniosą się rolnicy?
Sprzeczne interesy rolników i mieszkańców domków jednorodzinnych.
Zmiany w planie zagospodarowania przestrzennego gminy Lubomia, który czeka na uchwalenie budzą kontrowersje. Gmina planuje rozwijać budownictwo jednorodzinne. To uderza w lubomskich rolników, którzy należą do największych w powiecie wodzisławskim.
W zmienionym planie zagospodarowania przestrzennego ilość gruntów budowlanych ma wzrosnąć z obecnych 200 hektarów do ponad 600. Władze Lubomi chcą również uporządkować przestrzenne zagospodarowanie gminy. Zgodnie z proponowanymi zmianami rolnicy będą mogli budynki o charakterze rolniczym budować tylko na obrzeżach gminy w dwóch wyznaczonych strefach – w Lubomi w kierunku Tajchowa, oraz na Grabówce w kierunku na Buków.
To zalewowe tereny
– Tam wyznaczyliśmy miejsce pod zabudową zagrodową. Chcemy uniknąć budowania rolniczych obiektów w pośród domów bo nie życzą sobie tego nasi mieszkańcy – podkreśla Czesław Burek, wójt Lubomi. Nie ukrywa, że chce by Lubomia stała się atrakcyjnym miejscem dla przybyszów z miasta, szukających działek pod budowę domu. A widok chlewów pod osiedlem mógłby ich zrazić. Rolnicy jednak ani myślą korzystać z zaproponowanych miejsc. – Tereny wskazane w planie pod zabudowę zagrodową znajdują się na terenach zalewowych. Wiem doskonale bo w zeszłym roku szacowałem tam szkody wyrządzone przez powódź. A poza tym musiałbym najpierw wykupić tam ziemię, a więc ponieść dodatkowe obciążenie finansowe na co mnie najzwyczajniej nie stać – nie kryje zdenerwowania Łukasz Jastrzębski, rolnik z Lubomi. Odpowiedź wójta zaskakuje. – Na Paprotniku też jest mokro. Niech rolnicy wskażą inne miejsca – mówi Czesław Burek.
Nie wytrzymał emocji
Przypadek Jastrzębskiego jest wyjątkowy. Młody, wykształcony rolnik, gospodarujący na ponad 100 hektarach ziemi planował budowę nowej obory dla 100 sztuk bydła. Chciał ją wybudować na Paprotniku, gdzie ma swoje grunty rolne. Tu zaczyna się jego dramat. Zgodnie z zaproponowanymi w przyszłym planie zmianami jego ziemie nie będą miały możliwości zabudowy. To dlatego, że nieopodal znajduje się ciągle rozbudowujące się osiedle domków jednorodzinnych. Rolnik wnioskował więc o zmianę zapisów planu. Jego wniosek został jednak odrzucony. Do gminy trafił bowiem również inny wniosek – złożony przez 64 mieszkańców o pozostawienie planu bez zmian. Oni nie chcą by rolnikowi umożliwiono budowę obory. – No ale gdzie ja mam gospodarować jak nie na wsi? W mieście? – pyta retorycznie Jastrzębski. I też zebrał podpisy mieszkańców, którym budowa obory nie będzie przeszkadzać. Na liście znajduje się ponad 30 nazwisk. Wójt zdania jednak nie zamierza zmieniać. – Rozumiem rolnika. Z jednej strony jest jego racja, ale z drugiej strony jest też racja mieszkańców. Jakąś decyzję trzeba podjąć. Przyszły plan zagospodarowania ma umożliwić funkcjonowanie na terenie gminy zarówno rolnikom jak i mieszkańcom, którzy z rolnictwem nie mają nic wspólnego - mówi Burek. W tej sprawie w gminie odbyło się kilka spotkań. Emocje były tak duże, że w czasie jednego z nich Jastrzębski zesłabł. Konieczne było wezwanie pogotowia ratunkowego.
Mieszkańcy mają złe doświadczenia
- Przecież ta obora nikomu nie będzie przeszkadzać. Do najbliższych domów będzie ze 300 metrów. Zostanie wybudowana według unijnych standardów. Nic nie będzie śmierdzieć. Może ze dwa razy w roku, przy wymianie obornika. Przecież nie będę hodował tu świń. Chcę tu hodować w sposób ekologiczny bydło – załamuje ręce Jastrzębski. W gminie odpowiadają, że owszem na razie domy znajdują się kilkaset metrów od planowej obory, ale linia zabudowy na której ma się zatrzymać rozbudowa osiedla znajduje się zaledwie 100 metrów od miejsca, w którym chce budować Jastrzębski.
Nie sposób odnieść wrażenia, że rolnik obrywa rykoszetem za przykre doświadczenia mieszkańców z miejscowymi producentami mięsa. – Niekiedy tak śmierdzi, że okna nie można otworzyć. Ja rozumiem pana Jastrzębskiego, że chce się rozwijać bo sami prowadzimy działalność gospodarczą. Wolałabym jednak, żeby oborę wybudował gdzie indziej. Niby zapewnia, że nie będzie hodował w niej świń, ale kto wie czy za kilka lat nie zmieni profilu działalności – obawia się jedna z mieszkanek Paprotnika, która kilka lat temu wybudowała tu dom. – Ludzie obawiają się, że będzie jeszcze gorzej niż jest. Pamiętają ile musieli się nawalczyć, żeby ograniczyć wpływ zakładu mięsnego. Trudno się im dziwić – mówi Krystyna Smuda, radna powiatowa, która mieszka na Paprotniku i zaangażowała się w zbieranie podpisów pod wnioskiem o zachowanie planu bez zmian. Właściciel największego zakładu mięsnego w Lubomi przyznaje, że kilka lat temu jego chlewnie mogły być źródłem kłopotów dla mieszkańców. - Dziś już nic takiego nie ma miejsca. Jedynie w momencie kiedy trzeba wywieźć gnojówkę i najpierw wymieszać ją z treścią, wtedy może coś tam śmierdzieć. Ale to zdarza się 5 razy w roku - zapewnia Ernestyn Janeta. - Ludziom dziś wszystko przeszkadza, a najbardziej tym co nic w życiu nie zrobili pożytecznego - nie kryje zdenerwowania właściciel zakładu.
Kalkulacja przeciw rolnikowi
Jastrzębski obstaje, że jego obora nie będzie źródłem żadnych utrudnień, ale przekonać mieszkańców do swoich racji będzie mu trudno. – A szkoda, bo uważam, że powinien dostać zgodę na budowę. Nie możemy przekształcić wsi całkowicie w osiedle mieszkaniowe. Mamy sporo terenów uprawnych i rolnicy muszą tu zostać. Jak nie pozwolimy im się rozwijać to rolnictwo w naszej gminie upadnie i w efekcie zostaniemy z setkami hektarów odłogów. Tego chyba nikt nie chce – mówi Krystyna Kuczera, która głosowała przeciw odrzuceniu wniosku Jastrzębskiego. Jej zdanie jest wśród radnych na razie odosobnione. Większość skłania się ku wizji wójta. A ten chce by osiedle na Paprotniku się rozwijało. Wszakże za nowymi mieszkańcami przyjdą płacone przez nich podatki – dochodowy i od nieruchomości. Tymczasem kwota podatku rolnego opłacanego w Lubomi od lat kształtuje się na podobnym poziomie i wynosi raptem 290 tys. zł.
Problemu nie ma
- Na razie nie było sygnałów by rolnicy mieli problemy z produkcją rolną związane z niekorzystnymi dla nich zmianami w planach zagospodarowania przestrzennego gmin. Gdyby rolnik lub grupa rolników zwróciła się do nas lub do innych instytucji rolnych w takiej sprawie o pomoc to w miarę możliwości postaralibyśmy się oczywiście pomóc. W przypadku Lubomi takiej sytuacji nie było. Natomiast trzeba też pamiętać, że Agencja nie ma możliwości bezpośredniego wpływania na decyzje samorządowców. Nie możemy nakazać wójtowi zastosowania w planie takich czy innych rozwiązań – wyjaśnia Wioletta Bober, kierownik wodzisławskiego oddziału Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa z siedzibą w Jastrzębiu Zdroju. Jak dodaje ze statystyk wynika, że z roku na rok maleje ilość wniosków o dopłaty. Nie oznacza to jednak, że Agencja wypłaca mniej pieniędzy. – Rezygnują mniejsi gospodarze, ale ich pola z reguły są wtedy dzierżawione przez większych rolników, więc areał upraw się nie zmniejsza – mówi Wioletta Bober. Jej zdaniem może natomiast niepokoić fakt przekształceń na cele budowlane w planie zagospodarowania ponad 400 ha gruntów dotychczas użytkowanych rolniczo. Tereny te mogą stać się mniej atrakcyjne dla rolnictwa gdyż ceny dzierżaw tych gruntów drastycznie wzrosną w związku z planowanym wprowadzeniem podatku katastralnego.
Artur Marcisz
Ostatnio do radnych gminnych i powiatowych z Lubomi dotarły listy z anonimowym wierszem. Został odczytany przez wójta w czasie sesji.
„To SOS dla Lubomi jest, do was radni się zwracamy gdyż jej dobro w sercu mamy Radni też problemy mają i hymn wioski pewnie znają „Lubomia kochana wioska malowana” lecz teraz zaszła zmiana gdyż za pana Burka wyrwali jej piórka Lubomia kochana smrodem otaczana, piękne okolice smrodliwe dzielnice wszędzie gnojowice morowe dziewice z daleka czy bliska, każda okiem błyska i mówi że, że już z tych zapachów wyrwać się chce.
My się Radnym też dziwimy podatki uczciwie płacimy a od smrodu i zgnilizny dostajemy w gardle blizny, Syryników się słuchajcie chlewniami szkołę otaczajcie z synów naszych astmatyków zrobimy jeszcze i gruźlików a potem wyślemy do Syryni gdyż tam czują się jak w Gdyni.
Jeśli tak to my kobiety zastraszane przez Janety napiszemy do gazety jak się bardziej rozbudzimy telewizję sprowadzimy a zaś jeśli będzie trzeba zasmrodzimy wam w urzędzie.”(pisownia oryginalna)
Komentarze
15 komentarzy
Ludzie pomału pomału!! Sami nie wiecie o czym gadacie!! Gdy chce sie coś takiego otworzyć trzeba najpierw przemyśleć i przestudiować jaka jest róża wiatrów!!! Tak żeby wiatr nie wiał w stone wsi tak jak zakład Janety za szkołą następnie trzeba tez przemyśleć czy nie warto wybrać jakiegoś bardziej optymalnego miejsca gdzie zrobi się skupisko gospodarcze wykluczając już w tym miejscu budowiska dla zwykłych gospodarstw domowych myśle ze świetne miejsce jest w Okolicach Wielikątu-Barziny teren ten należy do P.Janety wystarczy sie obu panom rolnikom dogadac i po sprawie dobrym miejscem jest tez pola Pgr okolice Tajchowa itp po co tak nerowo to załatwiacie i tyle istotnych spraw zatajacie nie rozumiem tego?? A sam osobiście kibicuje panu Jastrzębskiemu fajny chłop
Ludzie gdzie równouprawnienie??? jest kasa to można smrodzić większość roku("Ale to zdarza się 5 razy w roku" haha) a biedny młody rolnik chcąc otworzyć swą działalność nie może. Wogóle to nowoczesna hodowla nie śmierdzi.
W komentarzach pojawiły się poważne oskarżenia - gdy macie Państwo dowody prosimy o kontakt z redakcją: portal@nowiny.pl - zajmiemy się sprawą. Pozdrawiam.
Komentarze zostaly usuniete spowodu napisania prawdy
ja też wypowiem się na ten temat: pracuję w mieście, ale wiem, ile osób jest zatrudnionych w gospodarstwie rolnym, czy przy hodowli bydła. Chcę podać przykład Pana Janety. Co Lubomia zrobiłaby bez takiego człowieka? gdzie szukalibyście pracy? bezrobocie podskoczyłoby o 100%! Skąd mielibyscie pieniądze na cokolwiek? Więc dajmy szansę młodym, którzy chcą pracować i dawać pracę innym!
hmmm... szczerze powiem, że ostatni komentarz mnie bardzo zaskoczył: "smrodlawe świńskie bydło zawieś sobie do miasta". Wypowiem się w taki spoób: ten, któremu to smrodlawe świńskie bydło nie odpowiada, to niech się wyprowadzi do miasta, zostanie wegetarianinem. To co? może chlewnie wybudować na dachu jakiegoś 10-piętrowca?.. myśle, że co poniektórzy muszą się zastanowić nad tym co piszą, bo jak dla mnie, to jest to żenada. Myślę, że każdy, który budował dom na wsi, liczył się z tym, że obok są pola, może powstać obora, czy kury będą u sąsiada za płotem. Jeśli ktoś tego nie przemyślał, to może warto się przeprowadzić do miasta. Chcę również przypomnieć, że to właśnie wieś nas żywi. I na prawdę nie mogę zrozumieć, jakim prawem zabrania się rolnikowi robienia czegoś, co jest jego pasją i daje mu prace?! Niech każdy patrzy do swojego ogródka, a budując na wsi, trzeba się liczyć z konsekwencjami. Chciałam również zaznaczyć, że ta obora nie będzie stać 50 m od jakiegoś domu i że musi spełniać wymogi unijne. Więc niech każdy sobie odpowie, czy na prawdę wyrządzi się komuś jakieś zło....
rolniku daj nam chleba a smrodlawe świńskie bydło zawieś sobie do miasta
Nie jestem przeciwna uprawom na wsi, ale nie wierze,że dziesiejsze rolnictwo nie stosuje wielu chemicznych środków,które niszczą te ziemie i są niesamowitym zagrożeniem. Gnoju nie zabraniam wywozic, ja rozumię specyfikę mieszkania na wsi,ale jak się kopę gnoju wywozi na jesieni, to powinna ona byc o tej samej porze roku użyta, a nie stac odłogiem i smrodzic i kaktus mi wyrośnie jak ten gnój jest naturalny,bez jakiś domieszek czy też "odpadów" zwierzęcych!... wszak utylizacja kosztuje
Do czego to doszło. Na wsi nie wolno rolnikom wywozić gnoju na pola. Najlepiej wysiedlić rolników na Syberię, a tu zróbmy kurort. Żywnośc możemy sprowadzać z innych krajów. A w kurorcie tylko się będziemy bawić i wypoczywać. Za co? Ano za pieniądze zarobione w Holandii u tamtejszych rolników, którym nikt nie zabrania się rozwijać.
Gdzie wy mieszkacie, w mieście jak się niepodoba to won do miasta. Obory i chlewnie zawsze były na wsi i to przed wami mieszczuchy.
rolnictwo daje nam chlep a ci co im smierdzi niech spadają do miasta
Droga Pani! Rolnictwo to nie tylko męczenie niby hodowlą zwierząt i zarzynanie metodą przemysłową jak najgorsi bandyci pozbawieni dla zwierząt ludzkich uczuć (znam te metody), ale to także, a przede wszystkim produkcja roślinna. A to jest właśnie ekologia i to co człowiekowi najbardziej potrzeba, to podstawa wyżywienia każdego. Na takie rozwiązanie jestem w stanie przeznaczyć i 1000 ha w Lubomi. Skoro Pani tak kocha zwierzęta to niech Pani wybuduje tą oborę w Syryni, może wam nie będzie śmierdziało.Pytam , dlaczego nie budują w terenie wyznaczonym na Tajhowie a upiera się na Paprotniku. Trzeba było pomyśleć jak się kupowało hektary, że to teren budowlany. Uważam, że Wójt i większość Rady to ludzie rozumni i działają dla dobra ogółu. A Panu inwestorowi życzę powodzenia w innym terenie, bo,taki jest zaplanowany i nie trzeba wydawać na zmianę planu ogromnych, naszych gminnych pieniędzy.
a te kopy gnoju wywiezione na pola jesienią i leżące do dziś, czy tak się przechowuje gnój? To też czadzi jak zawieje!
kapuś,kapuś,kapuś
Jak jeden z rolników,posadających dyży zakład (taki Stokłosa2) pola nawozi (ten nawóz to na 100% pomieszany z odpadami poprodukcyjnymi!) mierszkam na wsi dziesiątki lat,ale tak naturalny nawóz nie śmierdzi. Ludzie mają szczelnie pozamykane okna, a ten smród dalej się roznosi, wychodząc z dzieckiem na spacer jak zawieje to czlowieka aż przydusza,normalnie odruchy wymiotne! Podobnie współczuję mieszkańcom Lubomi w pobliżu Waszej rzeczki, ilekroc w lecie odwiedzam tam rodzinę,to nie da się oddychac, jeszcze parę lat temu rzeczka ta spływała krwią! ja się ie dziwię,że ludzie już nie wierzą. Wybudowali sobie domy za ciężką krwawicę, mają pobrane kredyty na do późnej starości, które byc może nie pozwolą w przyszlości dokładac dzieciom na studia.... i jakby mi mieli te moje 4 kąty zasmrodzic to idę sie powiesic!