środa, 27 listopada 2024

imieniny: Waleriana, Wirgiliusza, Ody

RSS

Czy z Lubomi wyniosą się rolnicy?

12.04.2011 22:34 | 15 komentarzy | art

Sprzeczne interesy rolników i mieszkańców domków jednorodzinnych.

Czy z Lubomi wyniosą się rolnicy?
Wiesz coś więcej na ten temat? Napisz do nas

 

Zmiany w planie zagospodarowania przestrzennego gminy Lubomia, który czeka na uchwalenie budzą kontrowersje. Gmina planuje rozwijać budownictwo jednorodzinne. To uderza w lubomskich rolników, którzy należą do największych w powiecie wodzisławskim.

W zmienionym planie zagospodarowania przestrzennego ilość gruntów budowlanych ma wzrosnąć z obecnych 200 hektarów do ponad 600. Władze Lubomi chcą również uporządkować przestrzenne zagospodarowanie gminy. Zgodnie z proponowanymi zmianami rolnicy będą mogli budynki o charakterze rolniczym budować tylko na obrzeżach gminy w dwóch wyznaczonych strefach – w Lubomi w kierunku Tajchowa, oraz na Grabówce w kierunku na Buków.

 

To zalewowe tereny

– Tam wyznaczyliśmy miejsce pod zabudową zagrodową. Chcemy uniknąć budowania rolniczych obiektów w pośród domów bo nie życzą sobie tego nasi mieszkańcy – podkreśla Czesław Burek, wójt Lubomi. Nie ukrywa, że chce by Lubomia stała się atrakcyjnym miejscem dla przybyszów z miasta, szukających działek pod budowę domu. A widok chlewów pod osiedlem mógłby ich zrazić. Rolnicy jednak ani myślą korzystać z zaproponowanych miejsc. – Tereny wskazane w planie pod zabudowę zagrodową znajdują się na terenach zalewowych. Wiem doskonale bo w zeszłym roku szacowałem tam szkody wyrządzone przez powódź. A poza tym musiałbym najpierw wykupić tam ziemię, a więc ponieść dodatkowe obciążenie finansowe na co mnie najzwyczajniej nie stać – nie kryje zdenerwowania Łukasz Jastrzębski, rolnik z Lubomi. Odpowiedź wójta zaskakuje. – Na Paprotniku też jest mokro. Niech rolnicy wskażą inne miejsca – mówi Czesław Burek.

 

Nie wytrzymał emocji

Przypadek Jastrzębskiego jest wyjątkowy. Młody, wykształcony rolnik, gospodarujący na ponad 100 hektarach ziemi planował budowę nowej obory dla 100 sztuk bydła. Chciał ją wybudować na Paprotniku, gdzie ma swoje grunty rolne. Tu zaczyna się jego dramat. Zgodnie z zaproponowanymi w przyszłym planie zmianami jego ziemie nie będą miały możliwości zabudowy. To dlatego, że nieopodal znajduje się ciągle rozbudowujące się osiedle domków jednorodzinnych. Rolnik wnioskował więc o zmianę zapisów planu. Jego wniosek został jednak odrzucony. Do gminy trafił bowiem również inny wniosek – złożony przez 64 mieszkańców o pozostawienie planu bez zmian. Oni nie chcą by rolnikowi umożliwiono budowę obory. – No ale gdzie ja mam gospodarować jak nie na wsi? W mieście? – pyta retorycznie Jastrzębski. I też zebrał podpisy mieszkańców, którym budowa obory nie będzie przeszkadzać. Na liście znajduje się ponad 30 nazwisk. Wójt zdania jednak nie zamierza zmieniać. – Rozumiem rolnika. Z jednej strony jest jego racja, ale z drugiej strony jest też racja mieszkańców. Jakąś decyzję trzeba podjąć. Przyszły plan zagospodarowania ma umożliwić funkcjonowanie na terenie gminy zarówno rolnikom jak i mieszkańcom, którzy z rolnictwem nie mają nic wspólnego - mówi Burek. W tej sprawie w gminie odbyło się kilka spotkań. Emocje były tak duże, że w czasie jednego z nich Jastrzębski zesłabł. Konieczne było wezwanie pogotowia ratunkowego.

 

Mieszkańcy mają złe doświadczenia

- Przecież ta obora nikomu nie będzie przeszkadzać. Do najbliższych domów będzie ze 300 metrów. Zostanie wybudowana według unijnych standardów. Nic nie będzie śmierdzieć. Może ze dwa razy w roku, przy wymianie obornika. Przecież nie będę hodował tu świń. Chcę tu hodować w sposób ekologiczny bydło – załamuje ręce Jastrzębski. W gminie odpowiadają, że owszem na razie domy znajdują się kilkaset metrów od planowej obory, ale linia zabudowy na której ma się zatrzymać rozbudowa osiedla znajduje się zaledwie 100 metrów od miejsca, w którym chce budować Jastrzębski.

Nie sposób odnieść wrażenia, że rolnik obrywa rykoszetem za przykre doświadczenia mieszkańców z miejscowymi producentami mięsa. – Niekiedy tak śmierdzi, że okna nie można otworzyć. Ja rozumiem pana Jastrzębskiego, że chce się rozwijać bo sami prowadzimy działalność gospodarczą. Wolałabym jednak, żeby oborę wybudował gdzie indziej. Niby zapewnia, że nie będzie hodował w niej świń, ale kto wie czy za kilka lat nie zmieni profilu działalności – obawia się jedna z mieszkanek Paprotnika, która kilka lat temu wybudowała tu dom. – Ludzie obawiają się, że będzie jeszcze gorzej niż jest. Pamiętają ile musieli się nawalczyć, żeby ograniczyć wpływ zakładu mięsnego. Trudno się im dziwić – mówi Krystyna Smuda, radna powiatowa, która mieszka na Paprotniku i zaangażowała się w zbieranie podpisów pod wnioskiem o zachowanie planu bez zmian. Właściciel największego zakładu mięsnego w Lubomi przyznaje, że kilka lat temu jego chlewnie mogły być źródłem kłopotów dla mieszkańców. - Dziś już nic takiego nie ma miejsca. Jedynie w momencie kiedy trzeba wywieźć gnojówkę i najpierw wymieszać ją z treścią, wtedy może coś tam śmierdzieć. Ale to zdarza się 5 razy w roku - zapewnia Ernestyn Janeta. - Ludziom dziś wszystko przeszkadza, a najbardziej tym co nic w życiu nie zrobili pożytecznego - nie kryje zdenerwowania właściciel zakładu.

 

Kalkulacja przeciw rolnikowi

            Jastrzębski obstaje, że jego obora nie będzie źródłem żadnych utrudnień, ale przekonać mieszkańców do swoich racji będzie mu trudno. – A szkoda, bo uważam, że powinien dostać zgodę na budowę. Nie możemy przekształcić wsi całkowicie w osiedle mieszkaniowe. Mamy sporo terenów uprawnych i rolnicy muszą tu zostać. Jak nie pozwolimy im się rozwijać to rolnictwo w naszej gminie upadnie i w efekcie zostaniemy z setkami hektarów odłogów. Tego chyba nikt nie chce – mówi Krystyna Kuczera, która głosowała przeciw odrzuceniu wniosku Jastrzębskiego. Jej zdanie jest wśród radnych na razie odosobnione. Większość skłania się ku wizji wójta. A ten chce by osiedle na Paprotniku się rozwijało. Wszakże za nowymi mieszkańcami przyjdą płacone przez nich podatki – dochodowy i od nieruchomości. Tymczasem kwota podatku rolnego opłacanego w Lubomi od lat kształtuje się na podobnym poziomie i wynosi raptem 290 tys. zł.

           

 Problemu nie ma

- Na razie nie było sygnałów by rolnicy mieli problemy z produkcją rolną związane z niekorzystnymi dla nich zmianami w planach zagospodarowania przestrzennego gmin. Gdyby rolnik lub grupa rolników zwróciła się do nas lub do innych instytucji rolnych w takiej sprawie o pomoc to w miarę możliwości postaralibyśmy się oczywiście pomóc. W przypadku Lubomi takiej sytuacji nie było. Natomiast trzeba też pamiętać, że Agencja nie ma możliwości bezpośredniego wpływania na decyzje samorządowców. Nie możemy nakazać wójtowi zastosowania w planie takich czy innych rozwiązań – wyjaśnia Wioletta Bober, kierownik wodzisławskiego oddziału Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa z siedzibą w Jastrzębiu Zdroju. Jak dodaje ze statystyk wynika, że z roku na rok maleje ilość wniosków o dopłaty. Nie oznacza to jednak, że Agencja wypłaca mniej pieniędzy. – Rezygnują mniejsi gospodarze, ale ich pola z reguły są wtedy dzierżawione przez większych rolników, więc areał upraw się nie zmniejsza – mówi Wioletta Bober. Jej zdaniem może natomiast niepokoić fakt przekształceń na cele budowlane w planie zagospodarowania ponad 400 ha gruntów dotychczas użytkowanych rolniczo. Tereny te mogą stać się mniej atrakcyjne dla rolnictwa gdyż ceny dzierżaw tych gruntów drastycznie wzrosną w związku z planowanym wprowadzeniem podatku katastralnego.    

 

Artur Marcisz 

 

 

 

Ostatnio do radnych gminnych i powiatowych z Lubomi dotarły listy z anonimowym wierszem. Został odczytany przez wójta w czasie sesji.

 

„To SOS dla Lubomi jest, do was radni się zwracamy gdyż jej dobro w sercu mamy Radni też problemy mają i hymn wioski pewnie znają „Lubomia kochana wioska malowana” lecz teraz zaszła zmiana gdyż za pana Burka wyrwali jej piórka Lubomia kochana smrodem otaczana, piękne okolice smrodliwe dzielnice wszędzie gnojowice morowe dziewice z daleka czy bliska, każda okiem błyska i mówi że, że już z tych zapachów wyrwać się chce.

My się Radnym też dziwimy podatki uczciwie płacimy a od smrodu i zgnilizny dostajemy w gardle blizny, Syryników się słuchajcie chlewniami szkołę otaczajcie z synów naszych astmatyków zrobimy jeszcze i gruźlików a potem wyślemy do Syryni gdyż tam czują się jak w Gdyni.

Jeśli tak to my kobiety zastraszane przez Janety napiszemy do gazety jak się bardziej rozbudzimy telewizję sprowadzimy a zaś jeśli będzie trzeba zasmrodzimy wam w urzędzie.”(pisownia oryginalna)

 

Ludzie:

Czesław Burek

Czesław Burek

Wójt Gminy Lubomia

Krystyna  Smuda

Krystyna Smuda

Radna Powiatu Wodzisławskiego IV kadencji.