Pijany przyjechał do szpitala, bo bolały go plecy. Medycy wezwali policję
Silny ból pleców "zmusił" 22-latka do podjęcia decyzji, za które grozi mu nawet kara więzienia. Młody wodzisławianin pojechał do szpitala, zaparkował przed samymi drzwiami i zgłosił się po pomoc. Okazało się jednak, że wsiadł za kierowcnię chociaż był kompletnie pijany, w dodatku obowiązuje go sądowy zakaz prowadzenia pojazdów.
Źle się zaczął nowy tydzień dla 22-latka z Wodzisławia. W poniedziałek (12.12.), chwilę po północy przyjechał na izbę przyjęć szpitala, zaparkował swojego opla tuż przed wejściem i skarżąc się na silny ból brzucha, poprosił o pomoc. Medycy wyczuli od niego alkohol, pacjent przyznał, iż rzeczywiście wcześniej pił, jednak ból zmusił go do przyjazdu do szpitala. Badanie alkomatem wykazało u 22-latka blisko 2 promile alkoholu.
To jednak nie koniec jego kłopotów. Wezwani na miejsce policjanci odkryli iż wodzisławianina obowiązuje zakaz prowadzenia pojazdów mechanicznych.
- Mężczyzna został zatrzymany. Odpowie teraz za jazdę samochodem w stanie nietrzeźwości oraz za złamanie sądowego zakazu. Grozi mu kara nawet 5 lat więzienia - przekazuje policja.
22-latek ponownie stanie przed sądem.
Komentarze
5 komentarzy
Dobra rada- zanim się wypowie słowa na jakiś temat warto zapoznać się z tematem szczególowo.
@ taxi (193.169. * .48)
Czekanie na taksi to tak samo jak czekałbyś na pogotowie - bo przecież taksówka nie pojawi się za 10 minut (mogą nawet uznać że to pijacki żart i w ogóle nie przysłać). Znając życie złotówa pojedzie okrężną drogą aby więcej skasować...
~SzaryKierowca76 (5.173. * .166)
są jeszcze taksówki
chyba bardziej to bezpieczniejsze niż jazda po pijaku ????
Według niektórych tępych ludzi, pijany za kierownicą to normalne, on przecież jedzie się zbadać do szpitala.
A nie dziwi jedna rzecz, wsiadł za kierownice pijany z zakazem bo wiedział że ze strony policji nic mu nie grozi. Policji na swojej trasie nie spotka.
Przyjechał po pomoc - źle (czy to nie stan wyższej konieczności?), wezwałby pogotowie - też źle - dyspozytor uznałby to za pijacki źart (i dostałby mandat za blokowanie numeru lub bezpodstawne wezwanie), ale jakby poszedł i się coś by stało po drodze - zaraz miałby fachową pomoc - wszystkie badania (na które czekałby 10 lat). Czy każdy jest lekarzem i rozróżni zwykły ból od stanu zagrażającego życiu i potrzeby natychmiastowej operacji? Iluż pacjentów nie doczekało pomocy z powodu za późnego (lub odmowy) wysłania karetki? W dalszej rodzinie miałem taki przypadek - wezwali karetkę do wujka - po wywiadzie stwierdzili, że ma iść do lekarza rodzinnego, przyjechał lekarz rodzinny. Jak go przebadał natychmiast dzwonił po pogotowie na pilny transport do szpitala (i natychmiastową operację), niestety wujek zmarł podczas transportu. Po sekcji stwierzono krótko - gdyby pogotowie przyjechało za pierwszym wezwaniem żyłby.