Policyjny śmigłowiec z sercem do transplantacji [ZDJĘCIA, WIDEO]
Szansa na nowe życie na pokładzie policyjnego śmigłowca. We wrześniu lotnicy z Zarządu Lotnictwa Policji GSP KGP dwa razy startowali, by pomóc potrzebującym natyhcmiastowej operacji. Policjanci dzielą się szczegółami przeprowadzanych akcji.
Każda prośba o transport organu do przeszczepu uruchamia specjalną procedurę, która sprawia, że proces decyzyjny przebiega błyskawicznie.
Jak już wielokrotnie podkreślaliśmy - czas, jakim dysponują lekarze od momentu pobrania serca od dawcy do momentu jego wszczepienia biorcy, jest niezwykle krótki. To aż, albo raczej jedynie 2,5 godziny. Bardzo często nie ma szans, by w te 150 minut drogą lądową przewieźć specjalistyczną lodówkę z sercem z jednego na drugi kraniec Polski nie ma szans
- przekazują służby.
Serce potrzebne było dla 65-letniego mężczyzny, który od kilku lat cierpiał na niewydolność tego narządu.
Mężczyzna był zakwalifikowany do pilnej operacji, trudno mu było funkcjonować w warunkach domowych. Po przeszczepie przez kilka dni przebywał na OIOM-ie, jest to standardowa procedura po tego typu operacjach. Dzięki krótkiemu czasowi zimnego niedokrwienia narządu mieliśmy większe szanse na powodzenie całej operacji i szybki powrót do zdrowia oraz pełni sił. Niecały miesiąc po operacji pacjent czuje się dobrze i niedługo zostanie wypisany ze szpitala do domu
- mówi Anna Boluk, kardiolog z Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego we Wrocławiu.
Lot policyjnym Bellem 407 trwał godzinę i 20 minut, transport drogą lądową najszybszą trasą zająłby aż 3,5 godziny. Wraz ze specjalistyczną lodówką z organem do przeszczepu na pokład śmigłowca wsiedli także kardiochirurg oraz dwie instrumentariuszki, którzy cały czas czuwali nad zachowaniem wszelkich procedur związanych z transportem tak cennego ładunku.
Za sterami śmigłowca zasiadł nadkomisarz Karol Chaczko, natomiast funkcję mechanika i operatora SOL pełnił aspirant sztabowy Grzegorz Kolano z Zarządu Lotnictwa Policji GSP KGP. Dla dowódcy śmigłowca był to już 4 tego typu lot.
Za każdym razem, kiedy siadam za sterami śmigłowca, którym ma się odbyć transport organu, czuję, że mam do wykonania niezwykle ważne zadanie. Te loty nigdy nie są lotami standardowymi dla żadnego z nas. Wiemy, że od tego, jak szybko uda nam się wykonać zadanie, zależy czyjeś nie tylko zdrowie, ale przede wszystkim życie
- mówi nadkomisarz Karol Chaczko.
Czasami zdarza się, że niemalże do ostatniej chwili nie wiadomo, czy lot śmigłowcem z powodu panujących warunków pogodowych, będzie mógł się odbyć. Tak było ostatnim razem.
Prognozy na piątek nie były najlepsze. Z tego powodu oraz ze względu na czas, w którym musieliśmy się zmieścić z transportem, zapadła decyzja, że do tego zadania zostanie użyty policyjny Black Hawk
- mówi inspektor pilot Robert Sitek, Naczelnik Zarządu Lotnictwa Policji GSP KGP.
Mimo przeszkód, wszystko zakończyło się dobrze i lot z Pomorza na Dolny Śląsk odbył się zgodnie z założeniami. Transport serca trwał godzinę i 40 minut. W skład załogi oprócz naczelnika weszli: nadkomisarz Adrian Stępniak oraz podkomisarz Przemysław Jezutek.
Pacjent, 66-letni mężczyzna, który przez całe życie był bardzo aktywnym sportowo człowiekiem i nigdy wcześniej poważnie nie chorował, kilka tygodni wcześniej przeszedł zawał. Po tym wydarzeniu okazało się, że jedynym ratunkiem na powrót do zdrowia i aktywności jest przeszczep tego jednego z najważniejszych organów w organizmie człowieka - serca.
Po wykonanym zadaniu na policyjnych lotników czekała wyjątkowa niespodzianka - osobiście mogli sprawdzić, jak czuje się pacjent, któremu pomagali dwa tygodnie wcześniej.
Wystarczyła krótka wymiana zdań przed powrotem do służbowych obowiązków, aby przekonać się, że 65-latek szybko wraca do zdrowia. W takich chwilach policyjne motto: "Pomagamy i chronimy" nabiera wyjątkowego znaczenia - podsumowują policjanci.