Fałszywy alarm na alei Piłsudskiego
W sobotę w godzinach popołudniowych na alei Piłsudskiego pojawiły się cztery zastępy Państwowej Straży Pożarnej. Sprawcą całego zamieszania okazała się czujka przeciwpożarowa.
Wszystko wskazuje na to, że po raz kolejny włączyła się czujka przeciwpożarowa w obiektach handlowych zlokalizowanych przy alei Piłsudskiego. W sobotę po południu pojawiły się tam cztery zastępy strażackie. Na szczęście nie było żadnego pożaru oraz zagrożenia dla ludzi. Strażacy po przeprowadzeniu czynności sprawdzających powrócili do bazy.
Komentarze
6 komentarzy
Tydzień temu ta sama sytuacja w tym samym miejscu tylko że o ok 23.00 ,nawet nie dadzą normalnie pospać na służbie tylko jeżdżą bez sensu marnując paliwo i czas który można wykorzystać na spokojny sen .
Do do niewiedzących
A jako zwykły cieć na emeryturze - zaryzykujesz odwołanie alarmu? A niech tak coś gdzieś w głębi poszycia się tli? Tak to działa.
Brawo chłopaki ze PSP. Oby tylko takie akcje.
I nie zapeszać!
Straż pożarna wystawia mandaty za nieuzasadniony przyjazd. Czujka wysyła alarm do centralki alarmowej przy której ktoś powinien mieć dyżur. Centralka automatycznie wysyła sygnał alarmowy z opóźnieniem. Pozwala to na sprawdzenie czy alarm jest uzasadniony. Pracownik dyżurujący może zatrzymać wysłanie sygnału alarmowego jeśli jest pewny, że nie ma zagrożenia. Centralka informuje gdzie znajduje się czujka, więc łatwo sprawdzić podejrzane miejsce. Jeśli wysyłanie sygnału nie zostanie zablokowany, Strażacy przyjeżdżają do obiektu zakładając, że alarm sygnalizuje prawdziwy pożar. Jeśli okaże się, że był to alarm fałszywy, właściciel obiektu płaci za przyjazd.
To samo było w Cerfur aż w końcu wymienili partię felernych czujek.
Ktory to raz z kolei zamknąć obiekt aż naprawią instalacje a nie naciągać nas na koszta
Ukarać sklep ze ma wadliwe czujki.